czwartek, 3 maja 2018

Majówka na łonie przyrody

Gdzie ten łon? Zapytałoby dziecko. Odpowiadam – w Puszczy Iłżeckiej. Ostatnio bardzo ją polubiłam, bo nietrudno tam znaleźć proste leśne trasy, które jestem w stanie bez zgubienia grupy przejść od startu do mety. Mam wrażenie, że jeśli tylko dojazd będzie dogodny, to można tam wymyślać tras co niemiara.

zachwycenie
 
Tym razem wycieczkę zaczynamy w Gutwinie. Dlaczego? Otóż, niedawno spotkałam dwie ostrowieckie poetki, z którymi ucięłam sobie uroczą pogawędkę i w efekcie dowiedziałam się, że można tam dojechać autobusem nr 8 bez konieczności dreptania przez całe miasto.
No i od dawna miałam ochotę obejrzeć zalew w Ośrodku Rekreacyjno-Wypoczynkowym Gutwin. Obejrzeliśmy go, nawet obeszli ładnymi ścieżkami wokół. I co mam powiedzieć na jego temat? Zadbany jest. Ma plażę, wyspę, urocze mostki, wypożyczalnię sprzętu, placyk zabaw, podobno nawet park linowy. Ale maleństwo to jest. Nie tego się spodziewałam. W upalne letnie dni może tu być prawdziwy ścisk na plaży i w wodzie.

karaibska plaża w Gutwinie

jeden z mostków prowadzących na wyspę

zaciekawiona 
 
Kierujemy się na północno-zachodni kraniec zalewu, bo tam podobno bobry grasują. Żadnego nie spotkaliśmy, ale rozlewisko malownicze zrobiły, a w nim spotkanie z ciekawą roślinnością. 

 okrężnica bagienna

A potem spokojny marsz na północ. Droga świetna, szeroka, sucha, z nielicznymi śladami działalności leśników.  

i znów ubywa drzew, a przybywa drewna...

glistnik jaskółcze ziele
 
Docieramy do szosy, a ta prowadzi do wsi Kurzacze. Na szczęście mapa sugeruje ładną polną drogę. W terenie ta droga jest dosyć dobra, ma trochę błota, ale  to nie problem – się ominie. 

szosa w lesie

 pracuje aż się kurzy 😉
 
Dalszą trasę chcemy pokonać ścieżkami żółtego szlaku rowerowego – tak dla odpoczynku prowadzącej. Ale szlak nie chce współpracować – ewidentnie prowadzi inną drogą niż zaznaczona na mapie. To się go ignoruje. I słusznie, bo dawna jego trasa malowniczo idzie przez wieś pachnąca bzami, a potem młody las.

za płotem 
W końcu jednak szlak wraca na swoje dawne drogi i idziemy kawałek razem. To mój ulubiony odcinek – alejki dębowe, leśne zapachy. A hałdę śmieci omijamy prawie bez oddychania. I znów zanurzamy się w las.

bezimienna mogiłka w lesie

pobliskie głazy narzutowe

moje ulubione dęby
 
Przecinamy drogę szlaku pieszego niebieskiego, tory kolejowe i docieramy do drogi w kierunku Kunowa. Koledzy uprzejmie wyrażają zgodę na pójście nią i poszukanie nowej drogi do Stawu Kunowskiego, która na mapie wygląda bardzo zachęcająco. 

chrzan pospolity przy drodze

wilczomlecz sosnka
 
Świetna decyzja! 
Przed zejściem na nową drogę zaglądamy nad rozlewisko bezimiennej rzeczki, które pamiętamy z niedawnej wycieczki (tu link). A tam prawdziwe zatrzęsienie czermieni błotnej. No to mała sesja foto i ruszamy dalej. 

czermień błotna 
 
Droga, którą wybrałam na koniec trasy, to prawdziwa konwaliowa „pieszostrada” (mój neologizm). Zapach niesamowity! Aż się nie chce wychodzić z lasu. 

 niewielki wąwóz na naszej drodze

leśna droga 

konwalia majowa

rynnica topolowa (czyżby podczas obiadu?) 
 
W końcu jednak musimy opuścić las. Na osłodę mamy świetne lody malinowe z niewielkiego sklepiku. I wspomnienia z udanej wyprawy, która liczyła 19,8 kilometra.

mapka trasy (można naśladować 😄)

Zdjęcia – Edek i ja

4 komentarze:

  1. Nie znam tych terenów,foty super. My natomiast w ramach majówki wyskoczyliśmy na kilka godzin do Nałęczowa - ot tak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze mieć gdzie wyskoczyć. jedni do kurortu, inni do lasu.
      Tereny z tej wycieczki i innych podobnych otworzyły się dla nas dzięki zwiększeniu ilości połączeń kolejowych z Ostrowcem. Dawniej nawet się nie marzyło, żeby tu zaglądać. A pomyśleć, jakie atrakcje nas czekają, kiedy może uruchomią częstsze połączenia z Sandomierzem...

      Usuń
  2. To niesamowite, że są ludzie, którzy wiedzą, że coś jest rynnicą topolową, serio. Dla mnie zapamiętanie kilku nazw jest problemem, a jeszcze rozpoznać... Piękna wycieczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można takie nazwy znaleźć w internecie. A potem to już tylko zapamiętać. I po bólu. ;)
      Trudniej spotkać taką rynnicę.

      Usuń