Gdzie
ten łon? Zapytałoby dziecko. Odpowiadam – w Puszczy Iłżeckiej. Ostatnio bardzo ją
polubiłam, bo nietrudno tam znaleźć proste leśne trasy, które jestem w stanie
bez zgubienia grupy przejść od startu do mety. Mam wrażenie, że jeśli tylko
dojazd będzie dogodny, to można tam wymyślać tras co niemiara.
zachwycenie
Tym
razem wycieczkę zaczynamy w Gutwinie. Dlaczego? Otóż, niedawno spotkałam dwie
ostrowieckie poetki, z którymi ucięłam sobie uroczą pogawędkę i w efekcie
dowiedziałam się, że można tam dojechać autobusem nr 8 bez konieczności
dreptania przez całe miasto.
No
i od dawna miałam ochotę obejrzeć zalew w Ośrodku Rekreacyjno-Wypoczynkowym
Gutwin. Obejrzeliśmy go, nawet obeszli ładnymi ścieżkami wokół. I co mam
powiedzieć na jego temat? Zadbany jest. Ma plażę, wyspę, urocze mostki,
wypożyczalnię sprzętu, placyk zabaw, podobno nawet park linowy. Ale maleństwo
to jest. Nie tego się spodziewałam. W upalne letnie dni może tu być prawdziwy
ścisk na plaży i w wodzie.
karaibska plaża w Gutwinie
jeden z mostków prowadzących na wyspę
zaciekawiona
Kierujemy
się na północno-zachodni kraniec zalewu, bo tam podobno bobry grasują. Żadnego
nie spotkaliśmy, ale rozlewisko malownicze zrobiły, a w nim spotkanie z ciekawą
roślinnością.
okrężnica bagienna
A
potem spokojny marsz na północ. Droga świetna, szeroka, sucha, z nielicznymi
śladami działalności leśników.
i znów ubywa drzew, a przybywa drewna...
glistnik jaskółcze ziele
Docieramy
do szosy, a ta prowadzi do wsi Kurzacze. Na szczęście mapa sugeruje ładną
polną drogę. W terenie ta droga jest dosyć dobra, ma trochę błota, ale to nie problem – się ominie.
szosa w lesie
pracuje aż się kurzy 😉
Dalszą
trasę chcemy pokonać ścieżkami żółtego szlaku rowerowego – tak dla odpoczynku
prowadzącej. Ale szlak nie chce współpracować – ewidentnie prowadzi inną drogą
niż zaznaczona na mapie. To się go ignoruje. I słusznie, bo dawna jego trasa
malowniczo idzie przez wieś pachnąca bzami, a potem młody las.
za płotem
bezimienna mogiłka w lesie
pobliskie głazy narzutowe
moje ulubione dęby
Przecinamy
drogę szlaku pieszego niebieskiego, tory kolejowe i docieramy do drogi w
kierunku Kunowa. Koledzy uprzejmie wyrażają zgodę na pójście nią i poszukanie
nowej drogi do Stawu Kunowskiego, która na mapie wygląda bardzo zachęcająco.
chrzan pospolity przy drodze
wilczomlecz sosnka
Świetna
decyzja!
Przed zejściem na nową drogę zaglądamy nad rozlewisko bezimiennej
rzeczki, które pamiętamy z niedawnej wycieczki (tu link). A tam prawdziwe
zatrzęsienie czermieni błotnej. No to mała sesja foto i ruszamy dalej.
czermień błotna
Droga,
którą wybrałam na koniec trasy, to prawdziwa konwaliowa „pieszostrada” (mój neologizm).
Zapach niesamowity! Aż się nie chce wychodzić z lasu.
niewielki wąwóz na naszej drodze
leśna droga
konwalia majowa
rynnica topolowa (czyżby podczas obiadu?)
W
końcu jednak musimy opuścić las. Na osłodę mamy świetne lody malinowe z niewielkiego sklepiku. I
wspomnienia z udanej wyprawy, która liczyła 19,8 kilometra.
mapka trasy (można naśladować 😄)
Zdjęcia – Edek i ja
Nie znam tych terenów,foty super. My natomiast w ramach majówki wyskoczyliśmy na kilka godzin do Nałęczowa - ot tak...
OdpowiedzUsuńDobrze mieć gdzie wyskoczyć. jedni do kurortu, inni do lasu.
UsuńTereny z tej wycieczki i innych podobnych otworzyły się dla nas dzięki zwiększeniu ilości połączeń kolejowych z Ostrowcem. Dawniej nawet się nie marzyło, żeby tu zaglądać. A pomyśleć, jakie atrakcje nas czekają, kiedy może uruchomią częstsze połączenia z Sandomierzem...
To niesamowite, że są ludzie, którzy wiedzą, że coś jest rynnicą topolową, serio. Dla mnie zapamiętanie kilku nazw jest problemem, a jeszcze rozpoznać... Piękna wycieczka.
OdpowiedzUsuńMożna takie nazwy znaleźć w internecie. A potem to już tylko zapamiętać. I po bólu. ;)
UsuńTrudniej spotkać taką rynnicę.