To
trasa lekka, łatwa i przyjemna połączona z poszukiwaniem pięknych miejsc i nowych ścieżek.
Co
do miejsc – bez problemu je znaleźliśmy w Piotrkowicach. Byliśmy tu małą grupką
pięć lat temu, warto więc znów zajrzeć.
Na
pierwszy ogień idzie wzgórze Tarnoskała – to miejsce do pewnego stopnia
sentymentalne dla nas po tym, jak rok temu byliśmy w siedzibie rodowej
Krasińskich w Maleszowej. Jedna z panien Krasińskich wyszła za mąż za Joachima hrabiego Tarnowskiego. Ich syn źle
znosił wilgotny klimat w Maleszowej i ojciec wybudował nową rezydencję rodu na
malowniczym wzgórzu w Piotrkowicach.
brama do pałacowego parku
Zespół
pałacowy powstał pod koniec 18. wieku. Składał się z czterech pawilonów
mieszkalnych zbudowanych wokół centralnego dziedzińca ze studnią. Jeden z
pawilonów nie zachował się do naszych czasów, a w trzech mieści się obecnie
szkoła podstawowa i przedszkole. Sala gimnastyczna zajmuje półokrągły budynek
dawnych stajni.
pawilony pałacowe
stara studnia
budynek stajni
Ta
sytuacja potrwa zapewne już niedługo, bo pałac wraca w ręce spadkobierców jego
ostatnich właścicieli, a szkoła przeniesie się do nowego budynku.
pożegnalny rzut oka na Tarnoskałę
Naszym
kolejnym celem jest Sanktuarium Matki Bożej Loretańskiej. Mamy około pół
godziny na zwiedzanie. A jest co oglądać.
kościół w Piotrkowicach
detale
stacje Drogi Krzyżowej w alejce przy kościelnym ogrodzeniu
Kościół
jest późnorenesansowy. We wnętrzu bogato zdobiony ołtarz główny, ciekawe
ołtarze boczne (Tu się trochę zawiodłam, bo na ołtarzu św. Anny i MB
Częstochowskiej akurat ten pierwszy obraz był zasłonięty.), kaplicę Pana Jezusa
z ciekawymi nagrobkami. Niezwykła jest też ambona w kształcie statku żaglowego.
Skromniejsza niż ta, którą niedawno pokazywałam na zdjęciach z Bazyliki Bożego
Ciała w Krakowie, ale również piękna.
wnętrze świątyni z widokiem na ołtarz główny
ambona
renesansowy nagrobek Ossowskich
Musimy
też zajrzeć do kaplicy dobudowanej do kościoła pod koniec 18. wieku. Mieści się
w niej domek loretański z piękną gotycką Madonną. W jednym z rokokowych
relikwiarzy na ścianie domku umieszczono malutką siedmiocentymetrową cudowną
figurkę MB Niepokalanego Poczęcia, którą, jak wieść głosi, wyorał tutejszy
rolnik w roku 1628. Jest też figura patronki kaplicy.
Matka Boska Loretańska
dawny ołtarz główny umieszczony w kaplicy loretańskiej
Coraz
tłumniej w kościele, udajemy się więc na cmentarz, gdzie znajduje się
najstarszy piotrkowicki kościół – to późnogotycki kościół pod wezwaniem św.
Stanisława. Z niego to właśnie pochodzi renesansowy nagrobek Ossowskich przeniesiony do nowego kościoła.
kościół św. Stanisława
stare nagrobki
Z
Piotrkowic maszerujemy do wsi Grabowiec, gdzie mapa wskazuje świetną drogę na
północ w kierunku lasu i Wygwizdowa. Mapa tym razem nie kłamie – droga jest. I
rzeczywiście porządna. Czasem tylko przychodzi lekko skorygować kierunek marszu
aż dołącza do nas czerwony szlak rowerowy, który doprowadza do Wygwizdowa. Obiektowi,
który tam się znajduje, poświęcę oddzielny wpis.
na trasie
My
zaś ruszamy najpierw asfaltową, a potem leśną drogą dalej na północ.
Tu
zaliczam skuchę. Zafundował mi ją szlak konny, a raczej jego leśny fragment.
Szlak pięknie schodzi z asfaltu szeroką leśną dróżką, która po niedługim czasie
znika. Trzeba się przedzierać przez chaszcze. Nam się udało i wyszliśmy nieco
dalej na ładną leśną drogę, ale biedne konie! Chyba jednak konie tędy nie jeżdżą i stąd ten stan ścieżki.
Tak
dotarliśmy do drogi przez wieś Chałupki. Mapa podpowiada piękną drogę skrajem
lasu dalej na północ, bez wchodzenia do wsi. Ostrzega też, że drogę przecina
rzeczka – dopływ Morawki. Postanawiam sprawdzić, czy na przecięciu będzie
mostek.
droga zaprasza
O, to był niezwykle stresujący odcinek trasy: cały czas się bałam, że
jednak rzeki nie sforsujemy i będzie problem. Nie
było. Ani problemu, ani rzeki. Wyschła okresowo. Ale mostek bardzo solidny na
miejscu po rzece jest. Czyli mogę uznać, że znalazłam świetną drogę.
Potem
już zupełnie bezstresowo szliśmy przez cudownie pachnący sosnowy las, aż
wyszliśmy z niego na rozległe łąki.
szkoda, że zdjęcie nie oddaje zapachu tego lasu...
Gdzieś
przed nami majaczyło niewielki wzniesienie. Poleźliśmy, chociaż mapa
ostrzegała, że to czynny kamieniołom. Miała rację, o czym przekonaliśmy się
trochę za późno, bo jak już tam wleźliśmy. Na szczęście w niedzielę prace
zawieszono i udało nam się jakoś wykaraskać z tego terenu.
Świętokrzyskie Włóczęgi na Księżycu (no, prawie)
w kamieniołomie
W
planie miałam jeszcze zdobycie ładnej niewysokiej górki o nazwie Orla Góra, ale
w oczach kolegów widziałam transparent „do domu!” – no nie było entuzjazmu
zdobywców szczytów. W tej sytuacji im odpuściłam i skierowaliśmy się w stronę
Woli Morawickiej, żeby tam złapać bus do Kielc. Nie udało się. Uciekł nam
sprzed nosa. Czerwony był.
Orla Góra czeka
widok na Morawicę od południa
Przeszliśmy
więc szosą po eleganckim chodniku do Morawicy, gdzie na kolejny bus czekaliśmy
z pięć minut. I po wycieczce, która była naprawdę niedługa – raptem 15,6
kilometra. Ale za to ile trwał dojazd! Prawie tyle, ile samo przejście pieszo.
nasza trasa
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
O jej jak to daleko...
OdpowiedzUsuńNo co Ty? To jedna z mniej oddalonych miejscowości, dlatego tam pojechaliśmy. Wydaje się, że to daleko, bo przesiadki wydłużają czas dojazdu.
UsuńNo nie powiem... Robi wrażenie i jeszcze to oddalenie od terenów bazowych. Na ile przesiadek dojazd?
OdpowiedzUsuńA wiesz że owi Tarnowscy to rościli sobie pretensje do Tarnowa (nawet bitwa była o której kroniki powidają że oto Tarnów był się Tarnowskim zbrojnie napadającym oparł), tymczasem to boczna linia a po bezpotomnej śmierci ostatniego z linii hetmańskiej, miasto moje odziedziczyła ich siostra co X. Ostrogskiego poślubiła.
Ci nasi Tarnowscy byli Amor Tarnowskimi. O ich pretensjach do posiadania miasta Tarnowa nie wiedziałam. A majątek w Piotrkowicach przechodził w ręce kolejnych właścicieli. Czekam, co spadkobiercy teraz zrobią z Tarnoskałą.
UsuńNiestety nic. Po spędzonych tutaj 10 latach szkoły, żal mi patrzeć jak wszystko niszczeje i zarasta. Schodów od strony ulicy nawet już nie widać. Państwo spadkobiercy chcieli ubić interes z gmina w sprawie szkoły. Nie dogadali się, szkole przeniesiono a tarnoskale rzucono bez opieki na pastwę czasu.
UsuńPrzykro czytać takie informacje. Żal ciekawego architektonicznie i historycznie obiektu.
UsuńAż się prosi zaśpiewać "Chałupki welcome to". Ładne tereny, a krajobraz w kamieniołomie rzeczywiście księżycowy. W Morawicy zaczynałam kiedyś spływ Czarną Nidą.
OdpowiedzUsuńChałupki tym razem ominęliśmy, ale może do tej piosenki wrócimy.
UsuńFascynują mnie te spływy, chociaż wiem, że się na żaden nie wybiorę, ale ciesze się, że i u nas są rzeki odpowiednie do takich eskapad.