Zwłaszcza
teraz, przed sezonem turystycznym. Taki pociąg kursuje na trasie Kielce –
Sandomierz w środy do końca czerwca. Jest wprawdzie nieco zakamuflowany jako
pociąg z przesiadką w Ostrowcu, ale nie ma żadnej przesiadki. Tylko kilka minut
postoju na stacji. A potem kontynuacja luksusowej podróży. Bez tłoku, w miłej
atmosferze.
Nasza
grupka opuszcza pociąg w Dwikozach. Wyruszamy na spotkanie z przygodą i innymi
niż znane nam pejzaże.
stacyjka Dwikozy
kościół pod wezwaniem św. Andrzeja Boboli i św. Antoniego Pustelnika
Naszym
pierwszym celem jest zdobycie Panieńskiej Góry tuż za miastem. To niewielkie
wzniesienie jest mocno strome i porośnięte głównie trawą – wdrapujemy się od
trawki do trawki lekko trawersując zbocze.
Legenda
głosi, że pod ustawionym tam kamiennym krzyżem jest pochowanych 300 panien
zamordowanych przez Tatarów. Nasi
koledzy cywilizowani, więc wdrapuję się tam bez obaw o życie.
krzyż na Panieńskiej Górze
Góra
jest objęta ochroną jako użytek ekologiczny ze względu na porastającą ją
roślinność stepową. Nam rzuciły się w
oczy malutkie krzaczki wisienki karłowatej i krzewy róż.
gałązka wisienki karłowatej
dzika róża
No
i widoki na okolice są z tej góry naprawdę rozległe. A poza szczytem rozciągają
się pola uprawne i sady, miedzy którymi maszerowaliśmy w kierunku Gór Wysokich.
miejsce z widokiem
na polnej drodze w stronę Gór Wysokich
W
tej wsi znalazłam świetną drogę na południe. Okazała się do końca świetna. Z
tym, że tan koniec nastąpił w połowie zejścia. Potem przedzieraliśmy się przez
chaszcze i pokrzywy po szyję (moją).
Wyszliśmy
za Dwikozami na asfaltową szosę w innej części Gór Wysokich u podnóża wzniesienia, z którego tak mozolnie schodziliśmy.
przydrożny krzyż w górnej części Gór Wysokich
kaplica z figurą Jana Ewangelisty w dolnej części wsi
Miałam
w planie maksimum zwiedzanie kościoła i cmentarza w Górach Wysokich, ale
zrobiło się dosyć późno i równie upalnie, postanowiłam przejść do realizacji
planu minimum. Zajrzeliśmy tylko do ładnego wąwozu prowadzącego w stronę
kościoła (notabene prowadzi tędy szlak jakubowy aż do Sandomierza).
wąwóz łączący obie części wsi
Kolejnym
punktem programu było odszukanie pozostałości dworu obronnego będącego
własnością klasztoru benedyktynek z Sandomierza. To ruina baszty w miejscowości
Nowe Kichary. W tej baszcie mieściła się kaplica pod wezwaniem Świętych Rocha i
Jacka. Przyszło nam trochę się pokręcić po wsi, ale ruina odnaleziona. Ba,
nawet wcisnęliśmy się przez niezbyt bezpieczny otwór do wnętrza, żeby sfotografować pozostałości malowideł i wsporników nieistniejącego już
sklepienia.
ruiny baszty
wnętrze - może miejsce po ołtarzu
ściany i sklepienie niebieskie
W
polach za wsią wypatrzyliśmy w oddali nasz kolejny obiekt – to kapliczka
nazywana latarnią chocimską. Jeśli wierzyć legendzie te kapliczki (jest ich w
okolicy cztery) wystawili rycerze, którzy wrócili szczęśliwie po bitwie pod Chocimiem (w roku 1673) i
tak oznakowali swoją drogę. Inna teoria głosi, że owe kapliczki były
drogowskazami. Są też i inne opowieści, ale nie będę się zajmować roznoszeniem
plotek.
Dość,
że latarnia w Nowych Kicharach jest mocno zniszczona od uderzenia pioruna
w latach trzydziestych ubiegłego wieku.
latarnia chocimska na skraju wsi
Drugą
latarnię bez trudu odnajdujemy w Sandomierzu na terenie przy hotelu Sarmata w
pobliżu Bramy Opatowskiej. Jest jeszcze jedna latarnia sandomierska – w sadzie
szkoły ogrodniczej w Mokoszynie. Ostatnia znajduje się w Nowym Garbowie. Z przyczyn logistycznych te
dwie odłożyliśmy do przegródki z napisem „obejrzymy innym razem”.
latarnia chocimska w Sandomierzu
Pokażę
jeszcze kilka widoczków z naszej polnej trasy do Sandomierza. Trasa polna, bo
wśród pól, ale drogi raczej pokryte asfaltem.
jeszcze kilka kroków i koniec asfaltu
droga wśród pól i sadów
sandomierski pasiak
niebo nad polami
No
i jeszcze kilka typowych sandomierskich miejsc. Te już były wspominane na blogu
pięć lat temu (tu link).
kamienica Oleśnickich
ratusz
kościół p.w. św. Michała Archanioła
Oczywiście
nie byłabym sobą, gdybym poprzestała na typowych obiektach.
Tym
razem dotarliśmy do miejsca po cmentarzu żydowskim przy ulicy Suchej. Został
on założony w latach dwudziestych dziewiętnastego wieku. Uległ zniszczeniu w
czasie drugiej wojny światowej. Miały tam też miejsce makabryczne wydarzenia
związane z likwidacją sandomierskiego getta.
Po
wojnie z zachowanych macew utworzono pomnik w kształcie piramidy. Autorem pomnika był znany sandomierski architekt Józef Pietraszewski. Sporą część
terenu cmentarnego przeznaczono pod budowę internatu pobliskiej szkoły.
pomnik na żydowskim cmentarzu w Sandomierzu
macewy
I
jeszcze jedna ciekawostka. Tę zobaczycie w pobliżu Bramy Opatowskiej. To jedna
z czterech rzeźb balansujących Jerzego Kędziory. Przedstawiają one czterech
braci flisaków, którzy spławiali drewno Wisłą. Teraz życie ich rozdzieliło i
szukają się przy pomocy sygnałów wysyłanych lusterkami. Sami znajdźcie lusterko
sandomierskiego flisaka.
czy zauważyliście jednego z "Czworaczków flisaka"?
oto on - balansuje na sandomierskim niebie
Pozostali bracia znajdują się w Baranowie
Sandomierskim, Puławach i Kazimierzu. Legenda i rzeźby powstały w roku 2017 z
okazji obchodów Roku Wisły.
I
tu kończę relację z naszej podróży koleją do Sandomierza.
Korzystajcie
z okazji i wymyślcie własną podróż.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Świetny pomysł! Marsz w takim terenie to czysta radość.
OdpowiedzUsuńLatarnie/kapliczki ewidentnie w stylu dawnych drogowskazów.
Tych "linoskoczków" nie znałem, koniecznie do zobaczenia.
W tym terenie są jeszcze i inne niespodzianki - będą pokazane w najbliższym czasie.
UsuńCo do "linoskoczków" - mam w archiwum zdjęcia z wystawy w Orońsku w 2011 roku. I chyba pokażę ten materiał w wolnej chwili. Tylko skąd brać wolne chwile latem?