poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Cztery wzgórza kolejno zdobywane w niedzielę


Upał chwilowo zelżał, warto więc było wyruszyć z domu. Skutkiem upałów panujących ostatnio było moje rozleniwienie, zaplanowałam więc trasę bez planowania, czyli zaproponowałam kolegom moje ulubione przejście z Tumlina do Tumlina.
Rano obserwowaliśmy ciekawe zjawisko na horyzoncie – góry były częściowo zasnute mgłą jak dymem. Pozostała okolica była zalana słońcem.
Na szczęście na naszej trasie rośnie las, więc świetnie nam się wędrowało w cieniu i leśnym chłodzie. 

 poranny widok z Tumlina na południe

Jako pierwszą zdobywaliśmy Grodową. Wszyscy zgodnie uznali, że podejście na nią od strony Tumlina to naprawdę nic trudnego. W dodatku kapliczka na Grodowej w promieniach porannego słońca wyglądała inaczej niż zwykle.

cienie sprawiają, że kapliczka wygląda jak zrobiona z chińskiej porcelany 

czarny bez
  
Zejście z tej góry okazało się też nietrudne. Coś w rodzaju „z górki na pazurki”. Chyba kolejne wycieczki w te okolice będę zaczynać takim wariantem zdobywania Grodowej.


z kijkami czy bez - schodzenie przyjemne 
 
Drugie wzgórze to oczywiście Wykieńska, która jak zwykle daje w kość. Trzeba się wspinać mozolnie i w pocie czoła. Rekompensatą za wysiłek jest prawdziwkowe grzybobranie na zboczu. 

 widok na Wykieńską

nawet człowiek spokojnie podejść nie może, zaraz go sfotografują (ale zdjęcia prawdziwków nieudane)

Potem schodzimy z Wykieńskiej i maszerujemy na Kamień. Tu bez sensacji. Skałkę „Piekło” w partii szczytowej znajdujemy z pewnymi problemami, ale wreszcie ustalamy sposób zapamiętania miejsca, gdzie należy do niej schodzić. Następnym razem będzie łatwiej.

najmniej nieudane foto skałki "Piekło"

Pora przebić się do Ciosowej. Na tym odcinku szlak nie tylko leśny, ale też i szosowy.
Po dotarciu do kamieniołomu na Ciosowej próbujemy znaleźć jakiekolwiek nowe miejsca do pokazania. Znalazły się! To fragment skalny po prawej stronie wyrobiska, zwykle chodzimy jego lewą stroną, więc mamy nowy obiekt.

poszarzała część wyrobiska i nasz ulubiony sztafaż
 
Na dnie kamieniołomu tradycyjne śniadanie i podziwianie jego czerwonych ścian, które teraz w dużej części są zasłonięte przez zieleń drzew. Najbardziej efektowne są tu strzeliste modrzewie.
Z rewelacji śniadaniowych nie sposób pominąć urocze i nadzwyczaj smaczne żółte pomidorki (nie mylić z gruszką).

ściana kamieniołomu w otoczeniu zieleni

pomidorek
 
Cztery wzgórza zdobyte, ale warto jakoś wrócić do stacji w Tumlinie i nie iść tą samą drogą.
Po uważnym obejrzeniu mapy zauważam dwie ładnie zaznaczone drogi leśne, które powinny nas zaprowadzić w kierunku toru wyścigowego w Miedzianej Górze. Ba, jedna z nich prowadzi na skraj toru, czyli nie trzeba będzie się przedzierać przez płot.

mocno dojrzały owoc trzmieliny

w zupełnie innym miejscu niedojrzały
 
Idziemy więc szlakiem do miejsca, w którym Staszek spostrzega obie drogi. No to teraz już spokojny marsz z kompasem w dłoni przez las. Niebrzydki ten las, a droga wręcz świetna.

stara sosna z kapliczkami

przyjemna droga
 
Na końcu mamy płot z bramą i spokojnie wychodzimy na ulicę za torem. Mimo zakazu wchodzimy jednak na teren toru, bo nie ma tam w niedzielę żadnego wyścigu, trwa jedynie wielkie targowisko. 


tor wyścigowy w niedzielę
 
Po przedarciu się przez handlowe piekło wkraczamy do lasu i maszerujemy szlakiem konnym u podnóża Wykieńskiej. W planie było zajrzenie do naszego ulubionego kamieniołomu Wykień, ale tym razem zupełnie go przeoczyłam. Przyczyny nieznane.
W tej sytuacji mamy sporo czasu i warto go zapełnić powtórnym wejściem na Grodową. Moja propozycja nie wzbudziła entuzjazmu, ale buntu na pokładzie też nie było. Wleźliśmy na tę górkę. To podejście potwierdziło naszą poranną opinię – od tej strony jest nieco trudniej. Ale też przyjemnie. W nagrodę po wysiłku wydzielają się endorfiny, a kapliczka na szczycie wygląda zupełnie inaczej niż kilka godzin temu.

ta sama droga, co rano, ale kierunek ruchu inny

inna pora dnia - inny wzór na kapliczce 
 
W drodze na stację znów podziwiamy widoki na otaczające nas góry. Ale drobne żyjątka również zauważamy. 

pasmo Dymińskie w oddali

świerszcz wygrzewa się na kamieniu (piaskowiec tumliński, rzecz jasna)

Bez opóźnienia docieramy do stacji, następuje odczyt wskazań sprzętów pomiarowych, które zgodnie podają wynik – 17,5 km. I po wycieczce.

Zdjęcia – Edek i ja

6 komentarzy:

  1. Kapliczka jak zwykle tajemnicza... targ na Miedzianej - to frajda ,dawno nie byłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta kapliczka ma już u nas kilkanaście zdjęć. Trzeba by się tam wybrać kiedy pod wieczór - to by mogło być wrażenie!
      A targ jak najlepiej zaopatrzony sklep - wszystkiego pełno, ale zakątek z gołębiami i kurami w klatkach makabryczny i smutny bardzo.

      Usuń
  2. Jak zwykle tych kamieniołomów zazdroszczę, a kapliczka urocza i ta sosna z kapliczkami też (miejsce musiało być dla miejscowych ważne).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas ludzie często umieszczają kapliczki na drzewach. Lubię ten zwyczaj - taki serdeczny. Drzewu to raczej nie szkodzi, a ludzie mają gdzie wpaść na chwilkę zadumy. A i śmiecić w takim miejscu nie uchodzi.

      Usuń
    2. Kapliczki na drzewach to u nas też, choć że śmieceniem to różnie bywa.

      Usuń
    3. I u nas też. Ale przynajmniej wysypiska nie robią.
      Najbardziej przykry był widok drzewa z kapliczką i całkowicie wypalonym wewnątrz pniem.

      Usuń