Po
obejrzeniu prognozy pogody spodziewaliśmy się słabych przelotnych opadów. Takimi
się nie przejmujemy, ale wybieramy trasę niedaleko domu. Ta miała być prosta i
zwyczajna, ale szykowała nam niespodzianki.
kwiaty w garnku - żeleźniaku
Wysiedliśmy
w Parszowie w pobliżu starej, rozpadającej się kuźni.
Potem
maszerowaliśmy uliczką równoległą do rzeki. Tu kolega Ed z sentymentem zagląda
do ogródka z uroczymi kamionkowymi rzeźbami. Teraz wspomina, że jakieś czterdzieści lat temu spotkał ich autora, rozmawiał z nim i nawet zrobił serię
zdjęć rzeźb. Ech, wspomnień czar…
ogród z rzeźbami
ich autor - pan Jan Goryca
A tu się
okazuje, że przed płotem owego ogródka stoi mężczyzna, w którym Ed rozpoznaje
autora rzeźb. Taka niespodzianka!
i znów pan Jan, i tylko płotek inny
Od razu
poprosiliśmy o możliwość obejrzenia rzeźb z bliska. Autor zaprasza do
oglądania. Rzeźb jest kilka. Jedne stoją w szeregu wzdłuż
ściany domu, inne malowniczo rozstawiono w ogrodzie. Tu nawet rabata kwiatowa
ma ciekawą cembrowinę.
Pan Jan
pracował w firmie Marywil w Parszowie i tam wykonał swoje rzeźby, zdobią one
jego ogródek od lat. Na pewno jeszcze długo postoją.
Jedna tylko uległa uszkodzeniu przez śnieg zsuwający się z dachu i teraz skromnie stoi w zacisznym miejscu.
na zdjęciach archiwalnych sprawdzicie, gdzie pierwotnie stał żołnierz
Rozemocjonowani
spotkaniem zdążamy w kierunku Żarnówki.
I ona też
jakaś taka odświętna. Bobry ostatnio mocno się przyłożyły do roboty i
rozlewisko bardzo efektowne. W dodatku wycięto chaszcze, które je zasłaniały,
to możemy spokojnie podejść bliżej.
rozlewisko Żarnówki
krwawnica pospolita
mydlnica lekarska
Z
przyzwyczajenia dodam jeszcze foto rzeki z mostku. Stale takie robimy
przechodząc tędy, to i teraz musi się pojawić.
lustro Żarnówki
W drodze do
zalewu mijamy dworek w Mostkach. Przed nim trwa koszenie. Efekt – możemy
obejrzeć tutejsze wychodnie skalne zupełnie odsłonięte i bez śmieci.
jedna z wychodni skalnych
Potem
zalew, który chciałam obejść naokoło, ale koledzy przemówili mi do rozsądku i
namówili do przejścia przez dawną zaporę, żeby skrócić trasę, bo pogoda jednak
niepewna.
Spoglądamy
więc na zalew od północy.
Kamień Michniowski na horyzoncie
grążel żółty w wodzie
Przejście
przez zaporę nie należy do przyjemnych. Kamienne przyczółki przepustu zachowały
się bardzo dobrze, ale drewniane elementy konstrukcji niszczeją. Przechodzimy
po metalowej kładce i z przykrością patrzymy na zniszczone deski i belki.
tak to wygląda
Wreszcie
opuszczamy Mostki i kierujemy się do lasu. Idziemy szlakiem zielonym.
Przyjemnie jest – drzewa, czasem grzyb, czasem kamień. Ot, las.
kamień jak siedzący mamut
podgryziony - został do dalszej konsumpcji dla robaczków
nasz Włóczykij
Postanawiamy
zejść ze szlaku, aby zrobić postój na posiłek przy stolikach w kamieniołomie
Stokowiec, który członkowie skarżyskiego oddziału PTTK nazywają kamieniołomem
Gębury. Zaglądamy tu niezbyt często, ale lubimy to miejsce, gdzie wydaje się,
że Natura spogląda na nas „oczami Ziemi”.
nie bardzo wiadomo, czy to efekt nieudanego wybuchu podczas wydobycia, czy działanie wody i mrozu
Od naszego
ostatniego pobytu zaszły tu pewne zmiany – ściany kamieniołomu jakby lepiej
widoczne, czystsze. Już podczas naszej zimowej bytności w grudniu 2017 r. (tu link) zauważyliśmy, że wycięto drzewa
zasłaniające wyrobisko, a teraz usunięto gałęzie.
ściana kamieniołomu
Może by i
człowiek podszedł bliżej, żeby to wszystko obejrzeć dokładnie, ale pogoda
startuje z kolejną niespodzianką.
W kamieniołomie zaczyna mżyć. Szybko
przełykamy kanapki i wyruszamy na szlak w nadziei, że zaraz opady miną,
przelotne wszak miały być.
Nie były.
w końcu się rozpadało na dobre
Po wyjściu
z lasu w Stokowcu trafiliśmy w ulewę. Jedyną naszą nadzieją była stacyjka
Suchedniów Północny, gdzie się schowaliśmy pod zadaszeniem. Do pełni szczęścia
brakowało tylko pociągu w stronę domu. I, wyobraźcie sobie, pociąg po
kilkunastu minutach przyjechał.
Trasę
mieliśmy znów imponująco długą – 8,5 kilometra. Ale za to, jaka bogata była!
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Takie spotkania to niesamowite historie. Po tylu latach...
OdpowiedzUsuńA i cała wędrówka raczej z kategorii tych jeszcze bardziej ciekawych.
Tak, spotkanie po tylu latach - kapitalne. I całkowicie przypadkowe.
UsuńCzasem człowiekowi się poszczęści.