Nazywa się
Ufenau, choć funkcjonuje i krótsza jej nazwa Ufnau.
Jest to
największa szwajcarska wyspa, na którą nie można dostać się po moście. W tej
sytuacji mam szczegółowo, co do minuty (jak w szwajcarskim zegarku) zaplanowany
dojazd i odwrót statkiem.
Startuję w
Rapperswilu, gdzie mam nawet kilkanaście minut na relaks na bulwarze nad
jeziorem.
a statek jeszcze nie przypłynął
niech się nie spieszy, bo zaraz z takiego wygodnego miejsca wyproszą
Potem
zaokrętowanie na statek, którym będę płynąć całe 5 minut. Wykorzystuję ten czas
na zrobienie kilku fotek oddalającego się Rapperswilu. Takich nie było we wpisie o
tym mieście kilka lat temu (tu link).
oj, by się znów pospacerowało
jezioro, most łączący Rapperswil z brzegiem i Alpy na horyzoncie
I już
cumujemy na wyspie. Z pokładu wysypuje się spora grupka turystów, niestety są
też oczekujący na nasz statek, którzy okupują malownicze skałki przybrzeżne –
foto nie będzie.
Wspinamy
się przyjemną dróżką przez zagajnik i za parę minut możemy podziwiać wyspę. Co
ja mówię, wyspę? Wysepka to jest. Widać to gołym okiem.
Większość
towarzystwa od razu rzuca się do niewielkiego romańskiego kościółka, więc ja
robię zwrot w prawo i spacerkiem udaję się w stronę niedużej kaplicy. Zbudowano
ją w roku 1141 jako kościół parafialny z bardzo rozległą parafią na stałym
lądzie. Z tym, że pierwsze wzmianki o tej parafii i poprzedniej świątyni na tym miejscu pochodzą z 7. wieku.
romańska kaplica św. Marcina (wieżyczka z sygnaturką dużo młodsza niż sama kaplica)
ścieżka do kaplicy
We wnętrzu
da się zauważyć malowidła naścienne z dawnych wieków. W tym jedno
przedstawiające patrona świątyni.
św. Marcin oddaje płaszcz ubogiemu
Arma Christi (Narzędzia Męki Pańskiej)
średniowieczna kamienna chrzcielnica
Uwagę
wchodzących zwraca zupełnie niepasujący do całości spory barokowy sarkofag.
Przeniesiono go tu w czasie jednego z remontów z sąsiedniego kościoła. To pusty
obecnie sarkofag świętego Adalricha – benedyktyńskiego pustelnika, który na
wyspie wiódł świątobliwy żywot i miał ponoć moc uzdrawiania. Zmarł w roku 973 i
ta data jest wypisana na sarkofagu, zaś szczątki świętego
przeniesiono do jego rodzimego klasztoru w Einsiedeln (tak, to ten, w którym
byliśmy niedawno).
pusty sarkofag świętego
Cała wyspa
od dziesiątego wieku jest własnością Klasztoru Benedyktynów w Einsiedeln. Dowód
na to znajdziemy w postaci herbu nad jednym z portali kaplicy.
Do kaplicy
nadciągają pozostali pasażerowie statku, pora więc udać się do pustego już
kościoła pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła. Ten kościół był nadrzędną
świątynią wobec obecnej kaplicy, pierwotnie został ufundowany przez matkę
świętego Adalricha – królową Reginlind. Obecna świątynia powstała w dwunastym
wieku. Jej wieża została dobudowana w szesnastym.
a teraz ścieżką w stronę kościoła
kościół p.w. św. św. Piotra i Pawła
We wnętrzu
kościoła znajdziemy płytę nagrobną z pierwszego grobu św. Adalricha (no, ten to
miał bogate życie pozagrobowe) oraz świetnie zachowane portrety świętego i jego
matki.
wnętrze kościoła
płyta nagrobna św. Adalricha
wizerunek świętego
królowa Reginlind (jedna z wersji historii jej życia mówi, że na wyspę przybyła chora na trąd w nadziei na uzdrowienie przez syna)
Znajdowały
się tu i płyty nagrobne znamienitych mnichów, ale przeniesiono je podczas
ostatniego remontu na zewnętrzną ścianę wieży.
okienko wieży z gotyckim maswerkiem
jedna z nagrobnych płyt
Jest na
wyspie jeszcze jedna płyta nagrobna, którą bardzo chciałam zobaczyć, a
umieszczona jest na ziemi obok ściany kościoła, napisy na niej
prawie zupełnie zatarte. To grób człowieka, który zupełnie do tego miejsca nie
pasuje – rycerza, humanisty, poety, reformatora, przyjaciela Martina Lutra,
czyli Ulricha von Huttena. W ostatnich miesiącach życia uciekał przed
egzekucją. Schronienie znalazł na terenie Szwajcarii, a konkretnie na naszej wyspie, gdzie dokonał
żywota na skutek, jak się powiada, choroby wenerycznej.
nagrobek Ulricha von Huttena
herb zmarłego
miejsce, gdzie pochowano von Huttena
Benedyktyni
wybudowali na wyspie i inne obiekty – do jednego bezskutecznie próbowałam podejść
i nie udało się, chociaż obeszłam pół wyspy ścieżką, a nie miałam śmiałości rzucić się przez łąkę. W Polsce bym tak
zrobiła, tam – nie. To pochodzący z roku 1560 budynek gospodarczy na wzgórzu Arnstein.
zakonna spiżarnia (a wzgórze imponujące, nie?)
Drugi
obiekt cieszy się wielką popularnością wśród turystów, którzy tłumnie tam
zmierzają – to gospoda w barokowym domu „Pod dwoma krukami” zbudowanym dla
dzierżawcy winnic benedyktyńskich.
dokąd tak wszystkim spieszno?
w centrum dom "Pod dwoma krukami", po prawej restauracja na powietrzu, po lewej gospodarstwo rolne
Te winnice
uprawiane były do początków dwudziestego wieku, a od końca lat osiemdziesiątych
wznowiono tu uprawę winogron szlachetnego szczepu Blauburgunder. Zaś rozległe
łąki wyspy służą do wypasu krów przywożonych na wyspę statkiem na letni wypas,
taka tu wspaniała ekologiczna trawa rośnie.
kaplica, kościół, winnica i łąka tylko krówek chwilowo nie widać
Na koniec
relacji z wyspy kilka widoczków z jej brzegu, który chroni
drewniany falochron, a do niewielkiej przystani przybijają łodzie.
brzeg i chroniący go falochron
spory ruch na jeziorze (więcej o nim w tym wpisie)
przystań a raczej pomost dla łodzi
Do tego
wpisu dorzucę jeszcze mały średniowieczny bonus w postaci kilku zdjęć kaplicy św. Dionizego.
Zbudowano ją w roku 1467 na wzgórzu za obecnym miastem Rapperswil-Jona. Wnętrze
kaplicy zdobią piętnastowieczne malowidła przedstawiające sceny z życia
świętego Dionizego, których nie zobaczymy, bo kaplica zamknięta. Możemy
podziwiać jedynie zdobiącą ścianę zewnętrzną kaplicy postać świętego
Krzysztofa.
kaplica św. Dionizego
święty Krzysztof
I tak to
zbliżamy się do końca relacji ze Szwajcarii. Został jeszcze jeden odcinek i
koniec serialu.
opuszczamy wyspę Ufnau
Zdjęcia – mojego wyrobu
Nie próżnowałaś,nic nie uszło Twojej uwadze,foty piękne...
OdpowiedzUsuńTrochę za długo siedziałam przy kościółkach i nie obejrzałam zachodniego brzegu wyspy. Podobno atrakcyjny. :)
UsuńAle tam ślicznie. A do tego te Alpy! Chętnie zobaczyłbym tą całą okolicę z górskich szczytów :)
OdpowiedzUsuńMiałam na to wielką ochotę, ale nie wzięłam pod uwagę, że to naprawdę górskie szczyty i w maju szlaki jeszcze były zamknięte dla turystów. No zwyczajnie - śnieg, co zresztą widać na zdjęciach.
UsuńJeju... Kolejna dawka ciekawostek.
OdpowiedzUsuńSkromny ten romanizm, nawet jak na programowo skromny romanizm w ogóle, no ale za to jaki wiekowy!
I jeszcze ten rycerz...
Bardzo mnie ta skromność zaskoczyła, znam przecież chociażby nasz Wąchock, toż tam rozbuchanie romańskie w porównaniu z tym ascetyzmem. Ale koniecznie chciałam tę wysepkę zobaczyć i nie zawiodłam się.
UsuńKoło płyty nagrobnej von Huttena przeszłam i nawet nie zwróciłam na nią uwagi, musiałam pytać ludzi, żeby się przekonać, że to ten okaz, literki prawie zupełnie zatarte.