Niedawno byłem w Kazimierzu nad Wisłą. Z poprzednich moich wizyt w tym pięknym, kochanym
przez artystów miasteczku, pamiętałem jedynie studnię w rynku, która i tak
okazała się zupełnie inną niż ją miałem w zakamarkach wspomnień. Studnia jak
studnia, żeby nie to, że jest częstym obiektem zdjęć pamiątkowych, pewnie bym
się nią nie zachwycił.
Jakież było moje
zdziwienie gdy pod czas wędrówek po ciasnych uliczkach i podwórkach natrafiłem
na inną studnię, wcale nie chowającej się gdzieś w zakamarkach lecz dzielnie
stojącą na górnym, prawym rogu rynku.
Jak domyślacie się
to jeszcze nie koniec moich zaskoczeń, bowiem zwiedzając krużganki klasztorne
Sanktuarium Zwiastowania NMP ujrzałem masywną studnię drewnianą rzadkiej
urody - i ona najbardziej utkwiła mi w pamięci po ostatniej bytności.
Jest też w
Kazimierzu wiele galerii obrazów, zainteresowała mnie szczególnie Galeria
Leonardo w której natrafiłem na piękne obrazy, niestety nieżyjącego już naszego
krajana, nauczyciela w kilku szkołach Skarżyskich Leszka Szypy.
Byłem
też dzięki uprzejmości członków rodziny w pracowni malarza, która
pozostała nietknięta od jego śmierci. Atmosfera panowała tam magiczna – niedokończone
płótno na sztaludze, pędzel zanurzony w farbie, masę atrybutów malarskich i
prac artysty. Nie miałem śmiałości uruchomić migawki, więc mam to jedynie w pamięci.
Kiedyś tam wrócę...
Autor tekstu i zdjęć - Janusz
Janusz dla miłośników Kazimierza dodał kilka zdjęć miasta
Skądinąd wiem,że są ludzie którzy znali Leszka Szypę - może kilka refleksji?
OdpowiedzUsuńByłam z Lechem w Kazimierzu na plenerze artystycznym dla nauczycieli. Widać było, jak on się w tym mieście zakochuje. Malował całymi dniami jak szalony.
OdpowiedzUsuńW dodatku miał szczęście i niezwykłą jedyną okazję - Maria Kuncewiczowa wyraziła zgodę, by malował jej portret. Siedzieliśmy całą grupą przed jej domem (czy to w ogrodzie czy na tarasie, nie pamiętam), opowiadała o życiu i książkach, my zasłuchani, a Lech z z pędzlem i sztalugami. Jak mu potem zazdrościliśmy, że mógł jeszcze raz odwiedzić pisarkę i malować w skupieniu!
Chodziłem z Leszkiem do jednej szkoły-Technikum Chemiczne w Pionkach. Był o rok starszy ode mnie i był w klasie o profilu chemicznym, a ja na wydziale budowa maszyn. Nie wiedziałem wtedy o Jego talencie plastycznym. Będąc do długiej przerwie w Kazimierzu, z ojcem i dziećmi,
OdpowiedzUsuńodwiedziłem Go w galerii na zamku. Chwilę rozmawialiśmy o czasach szkolnych, pokazał mi swoje prace. Byłem pod wrażeniem... Potem jeszcze raz byłem na zamku, ale wtedy już nie rozmawialiśmy, tył zajęty, zabiegany.
Leszek - człowiek wielu talentów. Poeta, malarz.
UsuńNiestety, nie żyje od kilku lat.
Pracowałem kiedyś w Instytucie Geografii WSP w Kielcach, kiedy studiował Lech. Byłem w komisji rekrutacyjnej i pamiętam egzamin wstępny. Przed komisją pojawił się uroczy blondyn w mundurze wojskowym. Był to szeregowy Lech Szypa; do zakończenia służby brakowało mu kilku miesięcy,a może tylko tygodni. Musiał zdawać także egzamin z matematyki, z którą miał niejakie problemy. W końcu udało mu się odgadnąć wynik jakiegoś zadania. Na pytanie kolegi matematyka, jak to obliczył, odparł, że to tajemnica wojskowa. Cała komisja była oczarowana. Bardzo lubiany w czasie studiów także przez wykładowców. Niektórzy z nich dostawali akwarelki lub rysunki. Już wtedy nie było wątpliwości, że jest utalentowany.
UsuńW 1993 lub 1994 r. przypadkowo, bo nie wiedziałem, że mieszka w Kazimierzu spotkałem Go i odwiedziłem w wieży - uroczej pracowni. Pogadaliśmy bardzo serdecznie; studia w Kielcach i jak wyznał, także mnie, wspominał z sentymentem. Poznałem Jego przemiłą żonę, obecną w pracowni. Obiecałem ponowną wizytę, do której już nie doszło...
Jerzy Osiecki, Kielce
Dziękuję za interesujący komentarz. Lech był utalentowanym i sympatycznym człowiekiem. Miło go wspominam.
Usuń