No
i w Strzałkowie szef nareszcie pozwolił nam na pieszą wędrówkę. Nie wiem,
jakim szóstym zmysłem wyszukał takie ścieżki, że ominął wszystkie zaznaczone na
mapie mokradła, a nie kazał iść asfaltem. No ślicznie się szło. Niebo nad nami
przepięknie się chmurzyło, wiatr wiał, skowronki śpiewały, cykały świerszcze
czy pasikoniki, pachniało wiosną – kicz wiosenny, albo szczęście wędrowca.
"U nas dość głowę podnieść, ileż to widoków!
Ileż scen i obrazów z samej gry obłoków!"*
- pola między Strzałkowem a Chronowem
We wsi Chronów też się nie nudziliśmy. Mieszkańcy mieli problem z zakwalifikowaniem naszej grupki do odpowiedniej kategorii włóczęgów, ale nic im nie wyjaśniałam. Niech się ludziska głowią. My zaś wypatrzyliśmy kilka ciekawych widoczków.
opuszczona chata w Chronowie
przydrożny krzyż w Chronowie (ważne miejsce - tu skręcamy na Łaziska)
współczesność i przeszłość
leśny odcinek drogi między kolejnymi częściami Chronowa
i mały staw nam się trafił
Był
też trudny dla mnie odcinek zapachowy. Otóż szliśmy chyba z kilometr, albo
dłużej w pobliżu rozległego pola rzepaku. Od tego momentu wiem – nie lubię
zapachu kwitnącego rzepaku. Włazi toto w nos, usta, dręczy mózg i ani na chwilę
nie pozwala od siebie odpocząć. Jedno, co łagodzi tę sytuację to dźwięk, jaki
to pole wydaje – całe pole gra pszczelim brzęczeniem. A to z kolei jeden z
moich ulubionych dźwięków.
na horyzoncie wzgórza Garbu Gielniowskiego
i ostatni żółty akcent
Kiedy
już rzepak się skończył, znaleźliśmy się w pobliżu przedostatniego celu naszej
wyprawy – to dziewiętnastowieczny dwór w Łaziskach, niegdyś własność rodziny
Kunickich, obecnie obiekt bezpański, popadający w ruinę. Szkoda, bo dostani z niego był dwór –
piętrowy, z efektownym frontonem, licznymi zabudowaniami gospodarskimi,
otoczony parkiem. A teraz tylko ptak jakiś wielki rudy odleciał z jego dachu,
kiedy podeszliśmy.
dawny dwór Kunickich w Łaziskach
portyk dworu
zabudowania podworskie
alejka w dworskim parku
parkowa figurka
Z
Łazisk pomaszerowaliśmy znienawidzonym asfaltem przez Ciepłą i Bąków do
Wałsnowa. Po drodze obejrzeliśmy pobieżnie
(akurat nieoczekiwanie padało) młyn w Bąkowie. Wiele to z niego nie zostało,
ale i tak da się zauważyć, że zbudowany był z ciekawych kamiennych bloków, widać
na nich ślady obróbki – takie nieregularne zadrapania.
pomnik w Ciepłej
pozostałość młyna wodnego w Bąkowie
fragment ściany młyna
W
Wałsnowie spóźniliśmy się na bus, co skutkowało kolejnymi przesiadkami. I tak,
po przejściu 23,6 kilometra, przejechaniu kilkoma busami kolejnych kilometrów w
końcu znaleźliśmy się w domu. No, kto by pomyślał?
* A. Mickiewicz - fragment "Pana Tadeusza" z księgi "Umizgi"
Zdjęcia – Edek i ja
Piękna sesja... że nie wspomnę o akcencie energetycznym: bramka z odłącznikiem ON3V - 15 kV oraz słup przelotowy linii 110 kV.
OdpowiedzUsuńI właśnie tego precyzyjnego oznaczenia nam brakowało! Że też Ty to wszystko pamiętasz. Profesjonalista w każdym calu.
Usuń