Jak określić ludzi,
którzy w niedzielny poranek, tak po siódmej, odbywają taki oto dialog
telefoniczny:
„- Stachu, pada.
- U mnie też pada.
- To co robimy?
Idziemy?
- Idziemy! Może
przestanie.”
Nie przestało. Ale
poszliśmy. Wybraliśmy wariant minimalistyczny – trasa krótka, z dojściem do
domu. A nuż się uda.
I jakoś się udało. Chociaż
na początku nasza trójka maszerowała w deszczu (słabiutki był), zdjęcia młyna w
Jędrowie spod parasolki, ale stopniowo pogoda się poprawiała.
młyn w Jędrowie
ciągle pada
Już w okolicach
Suchedniowa przestało padać i tak się utrzymywało prawie do końca wędrówki.
Mogliśmy więc rzucić
okiem na okolicę – a to kwitnący sad, a to kwiatuszek przy drodze. Zawsze jest
na czym oko zawiesić.
leśna ścieżka po deszczu
dąbrówka przy drodze
kwiaty jabłoni
Nad zalewem w Rejowie natrafiliśmy
na dużą grupę statycznych mężczyzn. Byliśmy świadkami zawodów wędkarskich.
Wszystko odbywało się w ciszy i skupieniu – taki sport mi odpowiada. Trochę
kibicowaliśmy, ale zaczęło mi się wydawać, że nic się na tych zawodach nie
dzieje, więc poszliśmy dalej.
Bierze?
zalew w Rejowie
Już w Skarżysku
zauważyliśmy, że za nami nadciąga wielka sinoniebieska chmura. To by mogło zwiastować
niezłą ulewę – i faktycznie ostatni odcinek ulicami miasta pokonałam w strugach
deszczu. Ale nic to – wszak do domu przyszłam.
kilka minut przed ulewą
No i na koniec
odpowiedź na tytułowe pytanie – zobaczcie, jaką mieliśmy motywację do przejścia
tych 13 – 14 kilometrów.
szarlotka wiosenna
Łakomczuchy z nas – i
taką nagrodę dostaliśmy. Autorką
wypieku jest Basia.
Zdjęcia-
Janek i ja
Gratuluję determinacji... już na starcie lało a tu proszę.
OdpowiedzUsuńNajgorzej jest, jak na starcie nie leje, a tylko zapowiadają deszcz. Wtedy potrafi lać cały dzień od momentu wyjścia z busa. A tak, to rano się wypada i potem mamy trochę odpoczynku od deszczu. Tak, jak wczoraj.
Usuń