Zamiast
moknąć w lesie lub polu wybraliśmy się do muzeum. Planowaliśmy tę wizytę od
dawna, bo muzeum długo dosyć było w remoncie, ale za to teraz – pierwsza klasa.
Gdzie byliśmy? W Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu. Jeden
tylko mankament miała nasza wyprawa – padało i zamoczyło mi obiektyw, czyli nie
będzie pierwszego zdjęcia takiego, jakie powinno być. Siedzibę muzeum w całej
odnowionej okazałości pokażę przy innej okazji.
wejście do muzeum (zdjęcie z innej wycieczki)
A
co w środku? Przede wszystkim kompetentna i sympatyczna obsługa. Pani
przewodnik jakimś cudem potrafiła okiełznąć naszą niesubordynowaną grupę i dzięki
jej opowieściom dużo się dowiedzieliśmy.
pomysłowa prezentacja kapel i instrumentów
Ale na początku nie było różowo – rozpełzliśmy się po salach jak najprawdziwsza dzieciarnia. Na nasze usprawiedliwienie dodam, że te sale wyglądają elegancko i nowocześnie – instrumenty wyeksponowano fachowo i czytelnie, są bardzo dobrze opisane. Ba, nawet można posłuchać ich dźwięku (tego jednak nie próbowaliśmy, ale przy drugiej wizycie, to już zaszalejemy).
Czy
tylko instrumenty muzyczne zobaczymy w tym muzeum? Nie. Ekspozycję wzbogacają
odpowiednio dobrane obrazy, wielkoformatowe fotografie.
Zobaczmy
teraz kilka instrumentów.
W
Komnacie Radziwiłłów I zgromadzono membranofony, harmonie, chordofony. Jeśli
komuś doskwiera brak fachowego wykształcenia muzycznego, to może po prostu obejrzeć
burczybasy, bębny, kotły, skrzypce, mazanki, cymbały i tym podobne. I o każdym coś ciekawego usłyszy, co ułatwia zapamiętywanie. Czy wiecie, że skrzypce,
mazanki i złóbcoki to zupełnie różne instrumenty i na porządnym weselu nigdy
razem skrzypce i mazanki nie grały? Dlaczego? Zapytajcie pani przewodniczki. Ja
nie wygadam, podobnie jak nie wydam tajemnicy najlepszej skóry na bębny.
róg naturalny z metalowym ustnikiem
przedwojenne skrzypce, których autorem był mieszkaniec Skarżyska pan Barański
a to osiemnastowieczne złóbcoki
diabelskie skrzypce
harmonia ręczna
Staszek próbuje wydobyć dźwięk z burczybasu (bezskutecznie)
te drobiażdżki to też instrumenty muzyczne - gliniane gwizdki
W
drugiej komnacie oglądamy aerofony oraz idiofony. I tu dowiemy się, czym są
dudy i dlaczego to nie kobza, skąd się ta błędna nazwa wzięła. Tu dla
miłośników dziadka Jacka z radiowej rodziny Poszepszyńskich prawdziwe
stare "pierdziele", a niegrzeczni dowiedzą się, co to znaczy „popaść w tarapaty” i jaki
to nieprzyjemny dla ucha dźwięk.
dziewiętnastowieczny kozioł weselny biały (w ekspozycji są też czarne)
również dziewiętnastowieczny instrument - terkotka zwana tarapatą
rożki wierzbowe "pierdziele"
Muzeum ma również salę wystaw czasowych - to Komnata Rycerska z pięknym kominkiem. Jest
tu prezentowana wystawa pod tytułem „Zobaczyć muzykę źródeł. Muzyka i
ludowe instrumenty muzyczne w malarstwie polskim”. Bardzo to udana wystawa –
można na niej obejrzeć obrazy, na których widać i „słychać” muzykę – trzeba się
tylko uważnie wsłuchać, a usłyszymy. A potem to już tylko krok do roztańczenia
się na wiejskim weselu. Na szczęście musieliśmy wracać na bus do domu i nie
porwała nas ta muzyka wiejskich grajków.
A jeśli chcecie się
dowiedzieć więcej o muzeum, zajrzyjcie na jego stronę (tu link).
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Miasta mają zamki,pałace,dworki... a u nas budka dróżnika. :(
OdpowiedzUsuńZ tego wniosek - trzeba zrobić wpis o budce. ;)
Usuń