poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Maleszowa – pomysł, który dojrzewał rok

W lipcu ubiegłego roku wędrowaliśmy z Pierzchnicy do Lisowa (tu link). To nie była „moja” wycieczka, więc zaakceptowałam jej plan i cieszyłam się nowymi miejscami na trasie. Ciekawe przecież były. Ale serce się rwało do kilku błękitnych plam na mapie, w pobliżu których figurował napis „pozostałość dworu Krasińskich”. Bardzo mi to się kojarzyło z kaplicą grobową Krasińskich w Lisowie. Należało zbadać, czy chodzi o tych samych Krasińskich.
I wreszcie się wybrałam do Maleszowej, bo to o nią chodziło. Oczywiście nie z Pierzchnicy. Wystartowaliśmy w Celinach, skąd porządna polna droga prowadzi do owych niebieskich plam, czyi stawów rybnych. I tu zaliczamy skuchę. W rzeczywistości stawy zarośnięte, strach przejść brzegiem. Woda jest w jednym dostępnym dla nas, ba, nawet gdzieś tam łabędzie pływają. 

leśny odcinek drogi z Celin do Maleszowej 

 grobla między stawami (łatwo się domyślić, w którym jest trochę wody)

w tym!
 
Nie poddajemy się i maszerujemy dalej. W zacienionym miejscu pod akacją świętujemy piątą rocznicę turystycznej aktywności Janka. 

 sernik - torcik turystyczny

Pora teraz ruszyć w kierunku dworu. Znów przyjemna droga. Przy niej staw. O, ten ładniejszy. Nenufary ma. I szuwary. 

kolejny staw w Maleszowej 

ten "ogórek" to żabka na brzegu stawu  

pływak
 
Niedaleko już do dworu. Co ja mówię, dworu?! To cały zespół dworski. W dodatku z bogatą przeszłością. I, jak się wydaje, atrakcyjnymi perspektywami na przyszłość.
Historia wsi sięga XIV wieku, a w piętnastym powstała tu pierwsza budowla obronna na wyspie. Czytałam, że na wyspie otoczonej stawem Krasińscy (ci sami, którzy mają kaplicę grobową w Lisowie) zbudowali na początku XVII wieku zamek. Podobno miał on cztery kondygnacje. Z powodu usytuowania nazywano go „Żurawim Gniazdem”. 

 maleszowski staw z wyspą

 na wyspie

Tu przyszła nas świat w roku 1742 Franciszka Krasińska, bohaterka niezwyklej historii miłosnej – zakochana w jednym z synów króla Augusta III Sasa – Karolu Kristianie, potajemnie mu poślubiona, porzucona i po latach znów z nim związana. Nazywana bywa "prababką włoskiej królewskiej dynastii Sabaudzkiej", gdyż jej córka była matką króla Sardynii.   

Franciszka zanotowała w pamiętniku "Ponieważ dotąd nic prawie prócz Maleszowej nie widziałam, sądzić nie mogę, czy piękna, czy nie. Wiem tylko, że mnie się bardzo podoba".

W dziewiętnastym wieku właściciele zamek na wyspie rozebrali. My mieliśmy okazję przejść na ową wyspę po romantycznym mostku, a potem zajrzeć do pozostałości zamkowych piwnic. 

 most na wyspę

zamkowe piwnice

 ich sklepienia

stare drzewa porastają resztki zamkowych murów 

W północnej części podworskiego parku zlokalizowane są kolejne zabudowania. Jedno z nich to dwór, do którego Krasińscy przenieśli się z opuszczonego zamku.


 dwór w Maleszowej

Prostopadle do dworu zbudowano stajnie i wozownię. Te zabudowania są najbardziej zrujnowane, brak dachu, a i ściany nie zachowały się w całości. 

 budynek stajni i wozowni


ruiny z bliska

Warto też zobaczyć stodołę, która przechodzi generalny remont z przeznaczeniem na agroturystykę.

jest gdzie odpocząć 

Te wszystkie obiekty w rozległym parku są obecnie własnością prywatną. Właściciel dokonuje stopniowo zmian i kolejna wycieczka w te okolice może już przynieść zupełnie inne widoki. Dzięki jego uprzejmości udało nam się wejść na teren obiektu i obejrzeć go. Po więcej informacji zajrzyjcie na stronę internetową Żurawiego Gniazda (tu link).
Częścią zespołu dworskiego był również tak zwany lamus, który znajduje się poza terenem posiadłości. Pochodzi on prawdopodobnie z XVIII wieku i jest obecnie zamieszkany.

lamus z łamanym dachem wygląda jak dworek

Przy drodze na północ od zespołu dworskiego wypatrzyliśmy osiemnastowieczną figurę świętego Jana Nepomucena, któremu towarzyszą dwa aniołki. Na postumencie figury podobno była również płaskorzeźba ukazująca jego męczeńską śmierć, ale teraz trudno się jej doszukać. 

 
figura świętego 

cokół z pozostałościami płaskorzeźby
  
W pobliżu figury skręcamy na północ i maszerujemy przez pola do wsi Górki, co powoduje, że omijamy osiemnastowieczną Piętę przy drodze na Lisów (zostanie na inną wycieczkę).
W Górkach jesteśmy w dniu po gminnych dożynkach. Widać, że wieś się porządnie przygotowała. Przy drodze napotykamy swoisty „gabinet figur wioskowych”. Nie powiem – obłowiłam się zdjęciami do mojego zbioru strachów na wróble. 

kto tu się komu przygląda?

 panisko, a słoma z butów wyłazi...

staw w Górkach 
 
Zauroczeni przydrożnymi figurami nie damy się skołować i dostrzegamy tutejszą kapliczkę skrytą nieco za budynkiem, który podobno był kiedyś zborem.

kapliczka słupowa w Górkach
 
Z Górek maszerujemy nadal na północny zachód w kierunku Brudzowa. I ta wieś nie jest przypadkiem. To drugi plan z ubiegłego roku, kiedy będąc w tej wsi nie dotarliśmy do tamtejszej kapliczki. Pochodzi ona prawdopodobnie z XIX wieku i została ufundowana przez właścicieli wsi – Grabkowskich, którzy mieli dwór w pobliżu. Z dworu ślad nie pozostał, a kapliczka prezentuje się bardzo ładnie nad niewielkim stawem (zauważyliście – jednak tych stawów mieliśmy sporo na trasie).

kaplica w Brudzowie

barokowy drewniany ołtarzyk w jej wnętrzu  
 
Przed kapliczką odnowiona dwa lata temu figura Jana Nepomucena. Nie jest ona tak stara jak ta z Maleszowej, ale też miła dla oka. 

przed kapliczką
 
Ostatni odcinek trasy prowadzi ulicą Panoramiczną w kierunku Woli Morawickiej. W nazwie owej ulicy nie zgadza się z rzeczywistością słowo „ulica”, bo to ładna droga polna, mamy tu widoki na odległe pasma Gór Świętokrzyskich i Morawicę, wiatr nas chłodzi. 

 panorama z ulicy Panoramicznej

W Woli Morawickiej natrafiamy na jeszcze jeden staw w tamtejszym gospodarstwie rybackim, ale tabliczka przy bramie skutecznie nas zniechęca do podjęcia choćby próby fotografowania. 

Morawka w Woli Morawickiej zamiast stawu

Na przystanku mamy trochę pietra, bo cały jest rozgrzebany na skutek remontu, ale bus podjeżdża i zabiera nas do Kielc. Ed oblicza długość trasy – mamy 17,3 kilometra.
I na zakończenie kilka słów o pięknej, choć krótkotrwałej przyjaźni zawiązanej na trasie. Janek po prostu działa jak magnes na psy. Ten, wyjątkowo, obdarzył go ciepłym uczuciem, a nie rzucił mu się z zębami do łydki.

dwaj przyjaciele z wycieczki
 
Zdjęcia – Edek, Janek i ja

6 komentarzy:

  1. Może z czasem właścicielowi uda sie wyremontować wszystkie te dworskie zabudowania ! :) Przetrwaly tyle lat szkoda by teraz się zawaliły ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to liczę. Prace trwają już ładnych parę lat i wszystko jest zabezpieczone, a remonty uzależnione od zgody konserwatora zabytków.

      Usuń
  2. Ciekawe strony... odkrywacie coraz więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawa okolica. Tam można zrobić kilka wycieczek i ciągle coś nowego. Ziemie tam żyzne, stawy rybne, były dwory i pałace, właściciele fundowali kaplice i kościoły, to nawet po latach coś z nich pozostało.

      Usuń
  3. Maleszowa leżała na szlaku naszego pierwszego "zamkologicznego" wypadu w Świętokrzyskie. Ale dotarliśmy tylko do wozowni. Tabliczka "teren prywatny" i półtoraroczny Mikołaj śpiący w samochodzie skutecznie nas powstrzymały.

    A ta płaskorzeźba z męczeństwem Św.Jana Nepomucena całkiem czytelna, tylko niepotrzebnie przysłonięta obrazem z objawienia Św. Faustyny.

    W ogóle, bogata i ciekawa trasa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do zamkologii - teraz na stronie, do której dałam link jest kontakt i można się umówić, bo i Mikołaj trochę urósł. Gdybym nie zadzwoniła odpowiednio wcześniej, też byśmy pocałowali klamkę.
      Płaskorzeźba w naturze wygląda jak nie wiadomo co, dopiero na zdjęciu te elementy zaczynają przypominać most. A obrazek faktycznie tylko zaciemnia odbiór.
      Trasa moja - autorska. ;)

      Usuń