środa, 2 sierpnia 2017

W Zawichoście przybyło pięć

A raczej pięcioro - takich, co Zawichost znają jedynie z codziennego komunikatu o stanie wód na Wiśle. Przybyli, obejrzeli i nie mogli wyjść ze zdumienia, że
a) Zawichost naprawdę istnieje,
b) jest tu sporo do obejrzenia,
c) warto było zajrzeć, a tak trudno się wybrać, bo nikomu to wcześniej nie przyszło do głowy.
Ten, który wpadł na genialny pomysł zajrzenia do Zawichostu dwoił się i troił, żeby pokazać, ile się da, albo i więcej. No i on już znał Zawichost z dawnych lat.
Najpierw miejsce oczywiste – Wisła i przeprawa promowa przez nią. Ożeż kurczę – duża rzecz, ta Wisła. A prom taki niewielki. Ale radzi sobie. Nawet sporą grupę motocyklistów przewiózł. 

 przeprawa promowa w Zawichoście

Poza tym wszystkich zastanawiało, gdzie to tak przybywa albo ubywa. Widzieliśmy całkiem współczesne i mało romantyczne wodowskazy, a raczej łaty. Ale gdzieś tam niedaleko rzeki czekał na nas w zaroślach stary wodowskaz z roku 1924 zbudowany przez miejscowych rzemieślników Piotra Piekarskiego i Karola Wójcika. Wyglądem przypomina wieżyczkę „Plotkarka” z kieleckiego pałacyku Zielińskiego. Poza tym dziwnie daleko od brzegu stoi, ale to dlatego, że woda dopływała do niego specjalnym kanalikiem od linii brzegowej do aparatury pomiarowej. I to wyniki owego pomiaru przekazywał telefonicznie a w późniejszych latach drogą radiową kierownik Nadzoru Wodnego. 

wieżyczka wodowskazu z 1924 roku (i nie dajcie sobie wmówić różnym internetom, że jest przy ulicy św. Leonarda - najlepiej dotrzeć do niego ścieżką przez widoczne na zdjęciu zarośla)
 
Niedaleko Edward wypatrzył dziewiętnastowieczny kamienny obelisk ustalający położenie Zawichostu w odniesieniu do poziomu Bałtyku (skoro obelisk na terenie zaboru rosyjskiego to odniesienie do poziomu zero w Kronsztadzie).

obelisk z danymi położenia Zawichostu
 
Jest w mieście ciekawa pamiątka z czasów jagiellońskich, ale do niej nie dotarliśmy. To słupek, który wyznaczał trakt z Krakowa na Litwę. Mamy jednak zdjęcie archiwalne. Może wystarczy.


Udało nam się za to zwiedzić dokładnie trzynastowieczny kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela. A to dzięki uprzejmości zakonnic zajmujących dawny klasztor klarysek ufundowany przez Bolesława Wstydliwego przylegający do kościoła. To jadwiżanki, które chętnie otwierają ciężkie kościelne drzwi i pozwalają  zajrzeć w różne zakamarki. Co widzieliśmy, wyjaśnię w podpisach pod zdjęciami. 


kościół św. Jana Chrzciciela 

 kościół i klasztor

gotyckie prezbiterium

wczesnogotycka wnęka siedziska (sedilia)

nagrobek Zofii Słupeckiej z Bobrka

nagrobek małżonków Stanisława i  Anny Opockich (oba z 17. wieku)

kartusze z herbami dwóch biskupów (Pomian i Rawicz)

siedemnastowieczne sklepienie zakrystii
 
W pobliżu tego kościoła znajduje się drugi – starszy i młodszy równocześnie. To pierwotnie romańskie kościół z dwunastego wieku, wielokrotnie niszczony w czasie wojen, a ostatnia jego wersja została odbudowana po pożarze w roku 1944. Podobno w podziemiach tej świątyni znajdują się pozostałości pierwotnej romańskiej kolegiaty. Nie mogliśmy się jednak o tym przekonać, bo nie było nikogo, kto by nam otworzył drzwi. 

przed kościołem pod wezwaniem Wniebowstąpienia NMP

nawa główna

Obejrzeliśmy za to dzwonnicę, plebanię i stare nagrobki na przykościelnym cmentarzu.

 dziewiętnastowieczna plebania 


stare nagrobki

Poza tym z terenu tego cmentarza świetnie widać wiślaną łachę. Tak więc nie będziemy już nic więcej zwiedzać w Zawichoście (a na pewno coś by się znalazło, wiem), a pożegnamy to miasto i Wisłę.


I ubyło pięć!

Zdjęcia – Edek i ja

6 komentarzy:

  1. Byłem przelotem z Rzeszowa... ale pamiętam tylko kilka flaszek pitych w fotelach świetlicowych na cyplu - więcej nie pamiętam,czemu się dzisiaj już nie dziwię.Obelisk jest piękny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pora odświeżyć znajomość - oczywiście z miastem. Na cyplu nie byliśmy.

      Usuń
  2. To byliśmy morzed Wami!!! Hurra. Udało się wyprzedzić starewygi i to na ich terenie.
    W pełni potwierdzam dojście do wieżyczki pomiarowej, od ulicy trzeba przez prywatną (czy półprywatną) posesję się przemycać.

    Natomiast kościoły... No tu chylę łeb swóm, gdyż nawet nie byliśmy w pobliżu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A my do wieżyczki pomaszerowaliśmy uliczką, przy której jest drogowskaz do ścieżki przez krzaki - i tą ścieżką bez problemu dotarliśmy, czyli wszystkie drogi prowadzą do wieżyczki. ;)
      Zaś kościoły tak naprawdę są w pobliżu, bo ten Zawichost chyba cały nie jest jakoś specjalnie rozległy.
      I popatrz, nawet nie wiedzieliśmy, że depcemy sobie po piętach. Dobre!

      Usuń
  3. Kapliczka na czwartym zdjęciu została nie tak dawno zniszczona przez ciężarówkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za informację. Dzięki niej rozumiem, dlaczego nie znaleźliśmy tej kapliczki, chociaż próbowaliśmy.

      Usuń