poniedziałek, 9 lipca 2018

Jakże się ten wąwóz nazywa?

Na mapie zapisane są dwie nazwy – Wąwóz Sobczański i Wąwóz Szopczański. Pierwsza nazwa jest podkreślana w Wordzie jako błąd. I słusznie. Nazwa wąwozu pochodzi od nazwy Przełęczy Szopka, do której prowadzi. 
Czyli w pochmurną i deszczowa sobotę rano wyruszamy ze Sromowiec Niżnych żółtym szlakiem przez Wąwóz Szopczański.

 w Wąwozie Szopczańskim 

W Sromowcach zatrzymujemy się na chwilę przy niedużym drewnianym kościółku zbudowanym jakoby w roku 1513. Nawet jeśli tak było, to od tego czasu świątynia była wielokrotnie rozbudowywana i zmieniana. Dobudowano do niej wieżę, zakrystię, składziki.
Kościół jest szalowany deskami, a dach pokrywa gont. Do wnętrza nie próbujemy zaglądać ze względu na wczesną porę. A poza tym większość wyposażenia zabytkowego obiektu przeniesiono do nowego kościoła wybudowanego w latach osiemdziesiątych.

zabytkowy kościółek w Sromowcach Niżnych 
 
Potem pora na szlak. Maszerujemy w kierunku doskonale widocznych w oddali Trzech Koron. Moglibyśmy nawet nazywać poszczególne szczyty.
Schronisko u podnóża góry omijamy, bo nie mamy jeszcze potrzeby wypoczynku. 

widok na Trzy Korony ze Sromowiec (zza drzew ledwo prześwituje dach schroniska) 

tak to wyglądało przed laty (Czy widzicie tył autobusu? To dopiero prehistoria!)

takie tłumy waliły do wąwozu, a dziś... 

jeno strachy na wróble

Przed wejściem do wąwozu następuje małe przygotowanie logistyczne i ruszamy na spotkanie z przygodą.
„Bramę” wąwozu tworzą zbocza gór. Po prawej to Trzy Korony, a po lewej Podskalnia Góra. Kiedy tak na nie patrzę, to jestem w stanie uwierzyć, że faktycznie można tu było urządzać zasadzki na Szwedów podczas potopu. O ile, rzecz jasna, chciało by im się tędy pchać.  

na początku wąwozu

prawie to samo miejsce jakieś 30 - 40 lat temu 
 
Mamy tu znów inny niż nasz, świętokrzyski, typ wąwozu – to kanion. I cóż to, proszę państwa, jest ten kanion? Otóż mój słownik, który sobie wklepałam do komputera, żeby mnie pilnował przed błędami językowymi, twierdzi, że to „dolina rzeczna o wąskim dnie i stromych, skalistych zboczach”.
No to sprawdzamy. Strome, skaliste zbocza są widoczne gołym okiem. Wąsko też raczej jest. Sami zobaczcie.



 ściany kanionu

A co z rzeką? No właśnie. Źródła podają, że przez nasz wąwóz przepływa Szopczański Potok z krystalicznie czystą wodą. Sucho ostatnio jest, to i potok niezbyt obfity. Ale sprawdziliśmy – przepływa. Albo raczej okresowo ledwo zipie.

Janek szukał potoku najwytrwalej - jest tam, po lewej za liśćmi
 
Pewne trudności sprawia poszukiwanie roślinności naskalnej. A to dlatego, że nikt z nas nie chce się wspinać na skały w poszukiwaniu roślin. Wystarczy, że samo dno wąwozu jest śliskie. To co dopiero te skały. Zadowalamy się tym, co łatwo dostępne.

przelot pospolity

 rumian żółty

naparstnica zwyczajna

ostrożeń lepki

 i znów lilia złotogłów
 
Po pewnym czasie wąwóz nam się rozwidla na dwie odnogi. W lewo prowadzi wąwóz Za Kocioł, a w prawo wąwóz Pod Kopą, którym dalej idziemy szlakiem. 

 przy tej skale wąwóz się rozwidla

początek wąwozu Pod Kopą

Z rozwidlenia rzucamy ostatnie spojrzenie na właściwy Wąwóz Szopczański i zaczynamy wspinaczkę przez las.


Nie jest łatwo i dlatego znów napotykamy ułatwienia dla turystów w postaci drewnianych schodków czy poręczy. 


Przechodzimy też obok czegoś w rodzaju niewielkiego wodospadu, który tworzy woda wypływająca ze źródła na zboczu Borówczanej Skały. 

funkcję wodospadu pełni lekko błyszcząca od spływającej po niej wody część skały po lewej stronie

Jeszcze tylko kilka stopni, niewielka polana i już jesteśmy na Przełęczy Szopka. Ale na polanie koniecznie trzeba sprawdzić roślinność. A nuż trafi się coś oryginalnego?

kamienne schodki

wełnianka

kruszczyk błotny
 
Zdecydowana większość turystów z przełęczy wędruje na Trzy Korony. My byliśmy tam niedawno, odwracamy się więc w przeciwnym kierunku i wędrujemy przez przyjemny bukowy las w stronę przełęczy Trzy Kopce.

chwila odpoczynku

imponujący system korzeniowy buka  
 
Robi się coraz cieplej, a z polany, na której się zatrzymaliśmy mamy widoki na Beskidy. A może Gorce? Jest podejrzanie przyjemnie.

 polana z widokiem

Pogoda zmienia się nagle. Chmury nadciągające ze wschodu szybko zakrywają niebo, wiatr gna nas w kierunku przełęczy, z której mamy około 25 minut na zejście czerwonym szlakiem do przystani Kąty.
Droga dosyć stroma, ale szeroka i wygodna do czasu aż zaczyna padać, a potem lać. Robi się ślisko i nieprzyjemnie. Zakładamy, co kto ma przeciwdeszczowego, i suniemy na dół. Błotnista ścieżka przechodzi w mokrą łąkę, ale zaraz jest szosa, gdzie czeka na nas transport.
Stoimy z Jankiem na poboczu szosy i cieszymy się, że zaczęliśmy naszą wędrówkę od wąwozu, bo przynajmniej go spokojnie obejrzeliśmy. A teraz pora wracać na kwaterę – suszyć buty i ubranie, bo przecież wyjazd jeszcze się nie kończy.    

Zdjęcia – Edek (archiwalne) i ja

4 komentarze:

  1. Porównania zdjęć z przed lat i obecnymi bezcenne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Edwardowi, który chętnie się dzieli swoimi skarbami.

      Usuń
  2. W tym kościółku w Sromowcach to powinna być mała galeria sztuki ludowej, przynajmniej ostatnio była.
    http://www.willamagiera.pl/drewniany-kosciol-w-sromowcach-niznych.html

    Szlak dobrze znam, choć zazwyczaj nim schodzę do Sromowców od strony Krościenka.

    Widok zdecydowanie na Gorce. Beskid Sądecki mieliścje na wschodzie za Pieninami, a Wyspowy jest na północ od Gorców więc też schowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli jest galeria w kościółku, to była zamknięta o wczesnej porannej godzinie.
      My zrobiliśmy z Krościenka Trzy Korony, a Sromowce zostawiłam na krótką wycieczkę na wypadek załamania pogody, co nastąpiło i okazało się, ze miałam "czuja".
      A widok mógł być na północ i sami nie wiemy, co widzieliśmy. Poza tym zaraz chmury zakryły i to niewiele widoczne.

      Usuń