Na
mapie zapisane są dwie nazwy – Wąwóz Sobczański i Wąwóz Szopczański. Pierwsza
nazwa jest podkreślana w Wordzie jako błąd. I słusznie. Nazwa wąwozu pochodzi
od nazwy Przełęczy Szopka, do której prowadzi.
Czyli
w pochmurną i deszczowa sobotę rano wyruszamy ze Sromowiec Niżnych żółtym
szlakiem przez Wąwóz Szopczański.
w Wąwozie Szopczańskim
W
Sromowcach zatrzymujemy się na chwilę przy niedużym drewnianym kościółku
zbudowanym jakoby w roku 1513. Nawet jeśli tak było, to od tego czasu świątynia
była wielokrotnie rozbudowywana i zmieniana. Dobudowano do niej wieżę, zakrystię,
składziki.
Kościół
jest szalowany deskami, a dach pokrywa gont. Do wnętrza nie próbujemy zaglądać
ze względu na wczesną porę. A poza tym większość wyposażenia zabytkowego obiektu przeniesiono do nowego kościoła wybudowanego w latach osiemdziesiątych.
zabytkowy kościółek w Sromowcach Niżnych
Potem
pora na szlak. Maszerujemy w kierunku doskonale widocznych w oddali Trzech
Koron. Moglibyśmy nawet nazywać poszczególne szczyty.
Schronisko
u podnóża góry omijamy, bo nie mamy jeszcze potrzeby wypoczynku.
widok na Trzy Korony ze Sromowiec (zza drzew ledwo prześwituje dach schroniska)
tak to wyglądało przed laty (Czy widzicie tył autobusu? To dopiero prehistoria!)
takie tłumy waliły do wąwozu, a dziś...
jeno strachy na wróble
Przed
wejściem do wąwozu następuje małe przygotowanie logistyczne i ruszamy na
spotkanie z przygodą.
„Bramę”
wąwozu tworzą zbocza gór. Po prawej to Trzy Korony, a po lewej Podskalnia Góra.
Kiedy tak na nie patrzę, to jestem w stanie uwierzyć, że faktycznie można tu
było urządzać zasadzki na Szwedów podczas potopu. O ile, rzecz jasna, chciało
by im się tędy pchać.
na początku wąwozu
prawie to samo miejsce jakieś 30 - 40 lat temu
Mamy tu znów inny niż nasz, świętokrzyski, typ wąwozu – to
kanion. I cóż to, proszę państwa, jest ten kanion? Otóż mój słownik, który
sobie wklepałam do komputera, żeby mnie pilnował przed błędami językowymi,
twierdzi, że to „dolina rzeczna o wąskim dnie i stromych, skalistych zboczach”.
No
to sprawdzamy. Strome, skaliste zbocza są widoczne gołym okiem. Wąsko też
raczej jest. Sami zobaczcie.
ściany kanionu
A
co z rzeką? No właśnie. Źródła podają, że przez nasz wąwóz przepływa Szopczański
Potok z krystalicznie czystą wodą. Sucho ostatnio jest, to i potok niezbyt
obfity. Ale sprawdziliśmy – przepływa. Albo raczej okresowo ledwo zipie.
Janek szukał potoku najwytrwalej - jest tam, po lewej za liśćmi
Pewne
trudności sprawia poszukiwanie roślinności naskalnej. A to dlatego, że nikt z
nas nie chce się wspinać na skały w poszukiwaniu roślin. Wystarczy, że samo dno
wąwozu jest śliskie. To co dopiero te skały. Zadowalamy się tym, co łatwo
dostępne.
przelot pospolity
rumian żółty
naparstnica zwyczajna
ostrożeń lepki
i znów lilia złotogłów
Po
pewnym czasie wąwóz nam się rozwidla na dwie odnogi. W lewo prowadzi wąwóz Za
Kocioł, a w prawo wąwóz Pod Kopą, którym dalej idziemy szlakiem.
przy tej skale wąwóz się rozwidla
początek wąwozu Pod Kopą
Z
rozwidlenia rzucamy ostatnie spojrzenie na właściwy Wąwóz Szopczański i
zaczynamy wspinaczkę przez las.
Nie
jest łatwo i dlatego znów napotykamy ułatwienia dla turystów w postaci
drewnianych schodków czy poręczy.
Przechodzimy
też obok czegoś w rodzaju niewielkiego wodospadu, który tworzy woda wypływająca
ze źródła na zboczu Borówczanej Skały.
funkcję wodospadu pełni lekko błyszcząca od spływającej po niej wody część skały po lewej stronie
Jeszcze
tylko kilka stopni, niewielka polana i już jesteśmy na Przełęczy Szopka. Ale na
polanie koniecznie trzeba sprawdzić roślinność. A nuż trafi się coś
oryginalnego?
kamienne schodki
wełnianka
kruszczyk błotny
Zdecydowana
większość turystów z przełęczy wędruje na Trzy Korony. My byliśmy tam niedawno,
odwracamy się więc w przeciwnym kierunku i wędrujemy przez przyjemny bukowy las
w stronę przełęczy Trzy Kopce.
chwila odpoczynku
imponujący system korzeniowy buka
Robi
się coraz cieplej, a z polany, na której się zatrzymaliśmy mamy widoki na
Beskidy. A może Gorce? Jest podejrzanie przyjemnie.
polana z widokiem
Pogoda
zmienia się nagle. Chmury nadciągające ze wschodu szybko zakrywają niebo, wiatr
gna nas w kierunku przełęczy, z której mamy około 25 minut na zejście czerwonym
szlakiem do przystani Kąty.
Droga
dosyć stroma, ale szeroka i wygodna do czasu aż zaczyna padać, a potem lać. Robi
się ślisko i nieprzyjemnie. Zakładamy, co kto ma
przeciwdeszczowego, i suniemy na dół. Błotnista ścieżka przechodzi w mokrą łąkę,
ale zaraz jest szosa, gdzie czeka na nas transport.
Stoimy
z Jankiem na poboczu szosy i cieszymy się, że zaczęliśmy naszą wędrówkę od
wąwozu, bo przynajmniej go spokojnie obejrzeliśmy. A teraz pora wracać na
kwaterę – suszyć buty i ubranie, bo przecież wyjazd jeszcze się nie kończy.
Zdjęcia – Edek
(archiwalne) i ja
Porównania zdjęć z przed lat i obecnymi bezcenne...
OdpowiedzUsuńDzięki Edwardowi, który chętnie się dzieli swoimi skarbami.
UsuńW tym kościółku w Sromowcach to powinna być mała galeria sztuki ludowej, przynajmniej ostatnio była.
OdpowiedzUsuńhttp://www.willamagiera.pl/drewniany-kosciol-w-sromowcach-niznych.html
Szlak dobrze znam, choć zazwyczaj nim schodzę do Sromowców od strony Krościenka.
Widok zdecydowanie na Gorce. Beskid Sądecki mieliścje na wschodzie za Pieninami, a Wyspowy jest na północ od Gorców więc też schowany.
Nawet jeśli jest galeria w kościółku, to była zamknięta o wczesnej porannej godzinie.
UsuńMy zrobiliśmy z Krościenka Trzy Korony, a Sromowce zostawiłam na krótką wycieczkę na wypadek załamania pogody, co nastąpiło i okazało się, ze miałam "czuja".
A widok mógł być na północ i sami nie wiemy, co widzieliśmy. Poza tym zaraz chmury zakryły i to niewiele widoczne.