piątek, 13 lipca 2018

Trzynastego piękniejszy jest świat*

A może tylko nam się tak wydaje?
Prognozy pogody są nieciekawe – zachmurzenie całkowite i opady deszczu.            
Mimo wszystko wyruszamy na trasę. Zaplanowałam małą pętelkę z początkiem i zakończeniem na wzgórzu Barbarka.

 kapliczka, która już wiele razy była tu pokazywana

no to tym razem jeszcze rewers

Po solidnej porcji zachwytów dla okolicy widzianej ze wzgórza ruszamy na szlak. 

 widok na Dolinę Bodzentyńską - dopiero co tam wędrowaliśmy 

Naszym celem jest Kamień Michniowski (już rok tam nie zaglądałam – można sprawdzić, co nowego).
Las świeżo po deszczu, czasem sypią nam się na głowy krople deszczówki. Ziemia paruje. No i mamy ciekawe spotkania z przyrodą.

bogate życie na obumarłym pniu

myślałam, że to pasikonik, ale zastanowił mnie brak skrzydeł, no i mamy ją - samiczka wątlika charłaja 

 las po deszczu

otwarta rana

Na Kamieniu bez zmian. Skałki i jaskinia na miejscu. Tylko jakby przybyło śmieci tam, gdzie wandale palą ogniska (w rezerwacie!). 


dziś takie skałki

i drzewo
 
Po zdobyciu Kamienia odchodzimy w kierunku Michniowa szlakiem niebieskim. W ubiegłym roku zyskał on miano prawdziwkowego i nadal ten zaszczytny tytuł mu przysługuje. Prawdziwki wyskakują pod nogi na ścieżce, wśród krzaczków jagód czy pod drzewami.



Na skraju Michniowa, gdzie przebiega granica gmin i powiatów, robimy niewielki postój, a potem ruszamy leśną drogą w stronę Krzyżki. Przyjdzie nam niedługo iść drogą, którą grupa w innym składzie wędrowała w środę. Nic to, nie zwracamy na to uwagi. Ja tylko stwierdzam, że obie grupy zauważają te same elementy – nagietki i łopian każdemu rzucają się w oczy. Ale trzynastego świat wokół jakoś bardziej rozległy i jest więcej zachwytów nad widokami. 

kapliczka na granicy 

 pola Podłazia


łąkowa stołówka 

W Podłaziu skręcamy na wschód i wędrujemy wśród pól „malowanych zbożem rozmaitem”. Lekki wietrzyk porusza kłosami prawie już dojrzałego zboża, a ugory między zagonkami zbóż czarują urodą kwiecia wszelakiego. Nie bez znaczenia jest i fakt, że buty, które złapały trochę wilgoci w lesie, teraz schną aż miło.


polne drogi

lnica

czyściec błotny
 
Trochę opowiadam koleżankom, co widzimy, ale one i bez mojego gadulstwa same wiedzą, co im się podoba. 

łąka z widokiem na Góry Świetokrzyskie
 
Wypada się przyznać do drobnej słabości. Jakże tak, być wśród takich malowniczych pól i nie mieć fotki w kwiatach? Niech i ja, rozczochrana przez letni wiatr, mam swoje foto.


Lato trwa, ale jesień już raczej w natarciu. Skąd mi to przyszło do głowy? Sami zobaczcie poniższe zdjęcia.



I tak z głową pełną obrazów i wrażeń kończymy naszą letnią wyprawę świętokrzyską. A po powrocie do domu mamy i zachmurzenie całkowite i deszcz. Czyli, jak w piosence, „trzynastego wszystko zdarzyć się może”*.

*J. Kondratowicz

Zdjęcia – Ela i ja

2 komentarze:

  1. Ja osobiście jestem wielkim hołubicielem trzynastki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaś zupełnie na nią nie zwracam uwagi. Dopiero po powrocie z nadzwyczaj udanej wycieczki się zorientowałam, że wybrałyśmy się w teren trzynastego w piątek.

      Usuń