poniedziałek, 17 czerwca 2019

Mainau – wyspa na Jeziorze Bodeńskim

Jak się okazuje „płyniemy” Renem pod prąd, bo z Szafuzy przenosimy się na jezioro, przez które ta rzeka przepływa. A tu, na przedmieściach Konstancji, wysiadamy z autobusu i spacerowym krokiem kierujemy się do kasy, aby nabyć bilety i spędzić na wyspie spokojne przedpołudnie.
Wyspa nie jest duża – jej obwód wynosi około 3 kilometrów, a zameldowanych jest na miej 123 mieszkańców. Za to turystów przybywają tu corocznie miliony. Nawet w zwykły powszedni dzień ze słabą pogodą dużo ich się tu kręci. 

 Jezioro Bodeńskie i linia brzegowa wyspy 


widok z wyspy na jezioro

Przy wejściu na wyspę spotykamy piękną manierystyczną rzeźbę – to Ukrzyżowanie. Nosi ona nazwę „szwedzki krzyż”. Skąd ta nazwa?
I tu trzeba przywołać legendę mówiąca o tym, jak to wojska szwedzkie  po okupacji wyspy wycofywały się z bogatymi łupami w roku 1649 i zabrały ze sobą ów krzyż, który stał przy kościele na wyspie. Po jej opuszczeniu zrobił się tak ciężki, że 12 koni nie mogło uciągnąć wozu z nim. Przyszło go zostawić, a okoliczni chłopi bez problemu dotransportowali go na wyspę. I tu teraz stoi.

szwedzki krzyż
 
O jakim kościele wspomina legenda? To kościół pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny. Jego obecna wersja to barokowy jednonawowy kościół  zbudowany w latach  1732 – 39 przez włoskiego architekta Giovanniego Gaspare Bagnato na zamówienie ówczesnych właścicieli wyspy – zakonu krzyżackiego. Tak, dobrze przeczytaliście – od roku 1271 aż do sekularyzacji przeprowadzonej przez Napoleona na początku 19. wieku na wyspie znajdowała się komturia zakonu. Stąd też na ścianach kościoła zauważycie oprócz efektownych barokowych zdobień krzyż teutoński. 

 wieża kościoła z owym krzyżem 

wnętrze kościoła jest niewielkie, ale bogato zdobione wydaje się ogromne 

patronka kościoła

tablice epitafijne

barokowy chór z późniejszymi organami
  
Na wyspie znajdował się zamek obronny, który jednak z czasem podupadł. Do czasów obecnych zachowała się jego wieża, nazywana wieżą ogrodnika, obecnie jest tam kiosk z pamiątkami i salka wystawowa, ale pamiątki zniechęciły nas do wejścia na wieżę. 

wieża ogrodnika
 
Jest też jeszcze jedna urocza wieżyczka nazywana wieżą szwedzką, ale niesłusznie, bo to krzyżacka wieża zbudowana w roku 1558, prawdopodobnie dawna wieża obserwacyjna. 

nad winnicą i parkowymi alejkami góruje szwedzka wieża 
 
Skoro zamek podupadał, komtur zlecił Giovanniemu Bagnato budowę nowej siedziby. To sporych rozmiarów barokowy obiekt z wielką salą audiencyjną w głównej części. Niestety, dostępną jedynie w czasie ważnych uroczystości czy koncertów. W czasie naszego pobytu północne skrzydło zamku było w remoncie, a cały plac przed nim zastawiały płócienne namioty przygotowywane na festyn.

zamek w remoncie (powiewająca nad nim flaga to znak pobytu w zamku jego obecnych właścicieli)

 herb zakonny na zwieńczeniu fasady od strony jeziora
 
Od początku 19 wieku wyspa przechodziła w ręce kolejnych właścicieli z ważnych rodów. Jednemu z nich Mainau wiele zawdzięcza. To książę Fryderyk I Badeński, który uczynił wyspę swoją letnią rezydencją. I to dzięki jego przemyślanym decyzjom i pracy ogrodnika – Ludwika Eberlinga – wyspa stała się tym, co dziś możemy podziwiać. Eberling mieszkał i zmarł w wieży, u niego należało się zameldować, jeśli chciało się zwiedzić ogrody. 

jedna z alejek wytyczonych przez Eberlinga 
 
To on sprowadził na wyspę wiele wspaniałych drzew, które rosną po dziś dzień stanowiąc podstawę arboretum, wytyczył przebieg alejek. Nie bał się sprowadzić na wyspę palm i innych oryginalnych drzew – wytrzymały. 

palmy akurat kwitną

 jedno ze starych drzew nad jeziorem
 
Dla niektórych roślin trzeba było założyć palmiarnię, którą możemy i obecnie odwiedzić, zobaczyć egzotyczne owoce na drzewkach.


w palmiarni
 
Eberling jest również autorem różanego ogrodu włoskiego u stóp pałacu. Ogród rozłożony jest na nasłonecznionym zboczu, ogrodnik zaplanował w nim urocze pergole, ustawienie rzeźb, ławeczek, fontanny. Co do mnie, mogę jedynie powiedzieć, że pod koniec maja róże jeszcze nie w pełni zakwitły, choć już czyniły przygotowania. 


 na zwiedzanie tego ogrodu warto przyjechać w czerwcu
 
Przez ogród różany przechodzimy do potężnej lipy, którą książę Fryderyk zasadził  w roku 1862 z okazji urodzin swojej córki, Wiktorii. Drzewo nosi imię „Lipa Wiktorii”. W późniejszym czasie owa córka została żoną króla Szwecji, co ma spore znaczenie dla historii wyspy.

pień królewskiej lipy 

kamień upamiętniający królową
  
Następca księcia Fryderyka nie interesował się wyspą i po bezpotomnej śmierci przekazał ją w testamencie siostrze – królowej Wiktorii. I tak historia zatoczyła krąg – Szwedzi jednak zostali właścicielami wyspy i wszelkich jej skarbów. 

 pergola obrośnięta glicyniami 

Pora na romantyczny fragment z dziejów wyspy. Otóż w latach trzydziestych ubiegłego wieku wnuk królowej Wiktorii pokochał i poślubił bez zgody panującego córkę fabrykanta, co spowodowało wykluczenie go z rodu królewskiego i odsuniecie od praw do tronu. Młoda para osiadła na znanej nam wyspie, którą odziedziczył po matce, królowej Wiktorii, ojciec nieposłusznego księcia. Wydziedziczony książę przyjął nazwisko Lennart Bernadotte. W późniejszych latach Lennart odkupił wyspę od ojca i zajął się nią z pasją swego badeńskiego przodka planując doprowadzić jej roślinność do dawnego blasku i uczynić z wyspy ogród. 


Prawie mu się to udało, ale nadeszły lata wojny, kiedy to nowy właściciel rzekomo z powodu gróźb wywłaszczenia go przekazał wyspę we władanie faszystowskiej Organizacji Todt, miał tu powstać ośrodek wypoczynkowy dla dygnitarzy Trzeciej Rzeszy.
Nie będę się rozwodzić na temat wojennych losów Mainau i byłego księcia, dosyć, że po wojnie wrócił on na swoją wyspę i zajął się planowanym wcześniej jej upiększaniem. Szczególnie wspierała go w tych działaniach druga żona, hrabina Sonja (w międzyczasie Lennart otrzymał tytuł hrabiowski). 

plac imienia Sonji i Lennarta Bernadotte - miejsce wspomnień i wypoczynku 
 
Miał hrabia z obu małżeństw 9 dzieci i w obawie przed sporami o dziedziczenie wyspy, które by jej zaszkodziły, utworzył fundację swego imienia. Fundacja jest właścicielem wyspy i rządzi nią rewelacyjnie.
Przekonacie się o tym podczas spaceru po parku i ogrodach Mainau. 


Zajrzyjcie na aleję krzewów różanych i dzikich polnych różyczek, które w czasie mojego pobytu akurat zaczęły kwitnąć. 




Całkiem niedaleko w pełnym rozkwicie azalie. Są tu grupy i aleje wysadzane tymi krzewami. Trzeba przyznać, okazy dorodne i kwitnące różnokolorowo.


A jakiż uroczy jest wiosenny ogród! To rabaty wysadzone zwyczajnymi, a jakże barwnymi kwiatami. Można dostać zawrotu głowy od mnogości maków, anemonów, stokrotek, irysów, piwonii.

wiosenna rabata - wersja elegancka 

 a tu pełna swoboda

 mak

 irys

anemon
 
Spotkamy też ogródek sukulentów i ogród skalny przyklejony do skały, na której wznosi się zamek.

 skromny zakątek sukulentów 

ogród na skale

A najbardziej oblegana przez turystów jest włoska kaskada, która łączy taras śródziemnomorski z dolnymi partiami ogrodu niedaleko brzegu jeziora. Rośliny przy kaskadzie zmieniane są zależnie od pory roku. Jedyną stałą jest grupa cyprysów tworząca granice kaskady.  


kaskada widziana z dołu i z góry
 
Co roku wyspa oferuje jakąś atrakcję tematyczną. W tym roku jest ona poświęcona astronomii. Stąd też w salach wystawowych zamku prezentacja wystawy tematycznej i możliwość przejścia ścieżką planetarną, na której umieszczono makiety planet. 

 Saturn

Neptun 

Czy to wszystkie atrakcje wyspy? Skądże, wielu nawet nie oglądałam. Trzeba by spędzić na wyspie cały dzień, a i to by było mało. To może na zakończenie – fontanny, które tak lubię i wsiadamy w autobus do Konstancji, żeby i tam co nieco zobaczyć.

rajski ptak

 wydaje mi się, że to żurawie
 
Zdjęcia – Kasia i ja

4 komentarze:

  1. W Konstancji byłem ale widziałem mniej... pamiętam port z obrotową figurą i kościół z pięknymi organami koncertowymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Figura jeszcze będzie, co do organów - raczej nie, bo chyba nie zrobiłyśmy im zdjęć, ale sprawdzę.

      Usuń
  2. Bogato i ciekawie... Gęba boli od rozdziawiania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, bogato. Szkoda tylko,że pogoda taka trochę nieszczególna się trafiła.

      Usuń