Miejsca
najbardziej popularne turystyczne „zaliczyłam” podczas pierwszego pobytu (tu i tu linki). Teraz
pora wyszukać coś innego.
Na moje
plany spory wpływ miała pogoda, która w dniu zwiedzania postanowiła się popsuć.
Miasto zrobiło się mokre, pochmurne, z fotografowania obiektów nici.
nad Jeziorem Zuryskim zaraz zacznie padać
trzeba uciekać przed deszczem
Nie
przeszkodziło to na szczęście realizacji mojego największego zuryskiego
marzenia – obejrzenia biblioteki Wydziału Prawa Uniwersytetu Zuryskiego. W
strugach deszczu, niewygodnych butach, pod parasolką dotarłam na wzgórze, które
zajmuje uniwersytet, a potem trzeba było tylko odszukać budynek właściwego wydziału
i wejście do biblioteki.
Biblioteka mieści
się w budynku z roku 1909, zaprojektował ją hiszpański architekt Santiago Calatrava.
Jej budowa trwała 15 lat i została ukończona w roku 2004. Zajmuje ona dawny dziedziniec wewnętrzny budynku. I wbrew pozorom nadal takim dziedzińcem
pozostaje, ponieważ każda jej kondygnacja jest otwarta do wewnątrz.
spojrzenie z parteru centralnie w górę
hol na parterze
spojrzenie w gorę z boku holu
Wszędzie
panuje absolutna cisza. Między piętrami poruszają się bezszelestnie szklane
windy, wszędzie sztuczne oświetlenie, a dzienne światło wpada przez szklaną
kopułę.
kopuła
wnętrze biblioteki
Na parterze
ustawiono dwie rzeźby autorstwa Calatravy, chwilowo jedna nieobecna – jest prezentowana
na wystawie poza Zurychem.
rzeźba bez tytułu (inne dzieła tego architekta na blogu w tym linku)
A teraz
szybki przeskok w czasie i zaliczamy drugi spacer po mieście. Jest słoneczne popołudnie.
Wysiadamy na stacji kolejowej, na której kolejarze przygotowali ogródek dla
pasażerów.
ławki dworcowe z ogródkiem warzywnym
Spacerujemy
w przyjemnym parku nad rzeką Sihl, podziwiamy betonowy most Schauffacherbrücke
z końca 19. wieku. Beton, z którego zbudowano most, jest ukryty pod płytami z
granitu i piaskowca, a ozdobą konstrukcji są efektowne filary zwieńczone lwami
z brązu.
nad rzeką Sihl
jeden z lwów wieńczących most
Tak jakoś
nie wiadomo kiedy docieramy do centrum miasta. Mijamy budynek Poczty Głównej ozdobiony
kolorowymi mozaikami i zaraz znajdziemy się przy Dworcu Głównym.
mozaiki na zbudowanym w roku 1930 budynku poczty
Przed nami wejście
na dworzec ozdobione instalacją artystyczną poświęconą szwajcarskiemu matematykowi i politykowi
Hansowi Künzi, któremu to miasto zawdzięcza rozwój kolei. „Pomnik” jest dziełem
niecodziennym – to 400 kółek z rurek neonowych. Według autora – jest nim
belgijski artysta Carsten Höller – mogą one przypominać ruch pociągów albo ruch
pasażerów. No w ruchu faktyczne są.
pomnik, jaki jest, każdy widzi, a interpretacja to już sprawa indywidualna
Pokazywane
przeze mnie wyjście prowadzi z dworca na Europaplatz, który przechodzi w jedną
z najmocniej dyskutowanych w Szwajcarii ulic. Nosi ona nazwę Europaallee (Aleja
Europejska) i jest od wielu lat projektowana, budowa trwa już 10 lat i na razie
nie zmierza ku końcowi. Powstają tu nowoczesne biurowce, planowane są i budynki
mieszkalne, sklepy, kina i kto wie, co tam jeszcze. Głównym inwestorem jest szwajcarska
kolej.
aleja w budowie
i w słońcu (w głębi po lewej - wejście na halę dworcową, na którym umieszczona jest pokazywana wcześniej instalacja)
Miałam okazję
wejść do jednego z biurowców przy tej alei i podziwiać panoramę Zurychu z jego
okien.
widok na kościół reformowany w dzielnicy Enge
widok na miasto z wieżą kościoła św. Jakuba w centrum
Alpy na horyzoncie
Co ciekawe,
we wnętrzu tego biurowca architekci dostosowali wystój do miejsca, gdzie
budynek się znajduje, czyli bliskości Dworca Głównego. Tak więc sale wypoczynkowe dla pracowników nawiązują do
europejskich miast. Dzięki temu w ciągu niespełna pół godziny mogłam się przenieść
z Londynu do Brukseli, potem Hamburga czy Wiednia.
stara tablica dworcowa w biurowcu
gabinet w Londynie
salka nawiązująca do modelu Atomium w Brukseli
Zajrzałam też do innego biurowca tej firmy, gdzie pracownicy mają możliwość relaksu w czasie przerwy w takich oto wnętrzach:
elegancki salon jak z filmów o Bondzie, gdzie próbuję ułożyć łamigłówkę
saloon z Dzikiego Zachodu
kraina lego
Takie oto
miejsca obejrzałam tym razem w Zurychu. W kolejnym wpisie pokażę jeszcze jedno zupełnie
nieoczywiste miejsce. Nawet nie zgadujcie, jakie, bo i tak nie macie szans zgadnąć.
W każdym razie ja byłam zaskoczona, kiedy się tam znalazłam.
Zdjęcia – Kasia i ja
Biblioteka jak w zamku Czocha z ukrytymi przejściami...
OdpowiedzUsuńTu też była jedna sala z ukrytym przejściem do piwniczki z winami. Z tym, że butelki i beczki puste - jedynie dekoracja.
UsuńBiblioteka absolutnie niezwykła, podejrzewam jednak iż jej treść zabiła by mnie śpiączką w 15 minut ;)
OdpowiedzUsuńEwidentnie widać że Helwetom ta Europa to nie do końca "idzie" ;)
Ale całość wspaniała!
Księgi - cegły, ale łamigłówka - masakra, nie dałam rady ułożyć siódemki z czterech małych niewinnych kawałeczków. Przy tym zabawy jest sporo, bo leży toto takie niewinne i myślisz "co tam", a potem nijak nie idzie.
UsuńA Europa wolno się rozwija w aleję. Myślę jednak, że oni, jak się już wzięli, to zrobią.
Trzy rzeczy zainteresowały mnie najbardziej: biblioteka, rzeka i mozaiki. Czy można tam pływać kajakiem? :)
OdpowiedzUsuńBiblioteka to było moje marzenie od czasu, gdy o niej usłyszałam. Czytelnicy siedzą tam przy olbrzymim stole wokół centrum każdej kondygnacji.
UsuńNie wiem, jak z kajakami na rzece, ale na Jeziorze Zuryskim widziałam pana w łódce, to i kajak by się na pewno prześlizgnął.
To co Maga, organizujemy spływ po jeziorku ;)?
UsuńDajcie znać o terminie, będę obserwatorem z ramienia bloga. ;)
UsuńNie ma głupich, płyniesz z nami.
UsuńOk, będę wypatrywać dużych obiektów pływających, żeby uniknąć zderzenia ze statkiem.
Usuń