I to nie
jeden.
Jako
pierwszy na naszej trasie pojawił się zamek w Olsztynie koło Częstochowy.
na początek mały dowód, że tam byliśmy 😄
Jest dobrze widoczny z szosy, ale my podchodzimy od strony zabytkowego spichlerza z 1783 przeniesionego na to miejsce z miejscowości Borowno i zrekonstruowanego w roku 2007.
osiemnastowieczny spichlerz - obecnie restauracja
Od
spichlerza do zamku prowadzi ścieżka dydaktyczna wyłożona kamieniami
wydobywanymi w okolicznych kamieniołomach. Wśród nich zauważamy ciekawe
skamieniałości jurajskie.
A nad
naszymi głowami wiszą balansujące rzeźby Jerzego Kędziory.
prawie, jak "Pojedynek" pokazywany przeze mnie z Orońska (tu link), możecie porównać obie wersje rzeźby
"Gimnastyczka z szarfą" (w samym Olsztynie zauważyliśmy jeszcze jedną balansującą rzeźbę nad jezdnią, ale z samochodu trudno taki obiekt fotografować)
I wreszcie
podchodzimy na wzgórze zamkowe. Na jego zboczu pasą się owce, a dwie kasjerki w
wieku emerytalnym pobierają dwukrotnie opłatę za wstęp – na teren ruin i
do wieży Starościańskiej.
ruiny zamku
"wróg" podchodzi pod mury zamku
Zapłacone,
to musi być solidne zwiedzanie. Zaglądamy w każdy zakamarek wieży
Starościańskiej, podziwiamy widoki z jej okien i lunety ustawionej w kierunku
Częstochowy.
wieża Starościańska
widok ze wzgórza zamkowego w kierunku Częstochowy
widok z jednej części zamku na drugą
Potem
spacer w kierunku stołpu – najstarszej części zamku, zapewne sprzed
czasów Kazimierza Wielkiego, który zamek olsztyński rozbudował, a nie zbudował.
Stołp jest kamienny, nadbudowany cegłą. Kolega Ed zachwyca się gotycką cegłą palcówką,
która jest widoczna w murach zamkowych. My oglądamy wszystko ostrożnie, bo
wszak pod naszymi nogami zamkowe piwnice i nikt nie chciałby się omsknąć i
skończyć żywot jak słynny wojewoda poznański Maćko Borkowic, który gdzieś tu w
lochach zgiął śmiercią głodową z rozkazu króla. Na szczęście przeszliśmy teren
spokojnie, a i ducha Maćka nie słyszeliśmy.
widok na stołp
gotycka cegła
Podczas
spaceru podziwialiśmy i tu liczne ostańce wapienne.
skałki obok zamku
opuszczamy zamek
Drugi w planach szefa był zamek Ostrężnik. I tu nadal mam wątpliwości –
widziałam ja ten zamek, czy nie. Nie zaprzeczam, byłam w okolicy, widziałam
imponującą skałę z ciekawą jaskinią (ma ona świetny filar w samym centrum; aż
dziw, że go natura tak sprytnie ukształtowała), zaglądałam do mniejszych
jaskiń. Ba, nawet poszłam dalej. A tam coś jakby kolejne skały. Podobno
wprawione oko potrafi rozpoznać tu słaby zarys dawnego zbudowanego przez
Władysława Opolczyka zamku, który tak dawno popadł w ruinę i został rozebrany, że
właściwie można zaryzykować stwierdzenie, że go raczej brak.
podejście do ruin zamku Ostrężnik (albo do rezerwatu przyrody Ostrężnik)
"filar" w wejściu dużej jaskini
jedna z mniejszych jaskiń
ściana wspinaczkowa
Ostrężnik raz jeszcze
Dużo więcej
szczęścia miał zamek w Mirowie. Już w poprzedniej relacji widzieliście, że
jest. Stoi wznosząc się majestatycznie nad okolicą. Możemy go podziwiać z
różnych stron.
trzy spojrzenia na ruiny zamku w Mirowie
Oglądamy
gotycki zamek górny, do którego nie ma wstępu. Cóż, coś się gdzieś zawaliło i
tyle.
Mirowski
zamek powstał nie jako samodzielna budowla obronna, był jedynie strażnicą dla
sąsiedniego zamku w Bobolicach. Z czasem został rozbudowany i stąd jego
imponująca sylwetka.
A co w
Bobolicach? Tam jeszcze nie tak dawno temu widoczne z daleka były ruiny zamku
zbudowanego w latach pięćdziesiątych czternastego wieku.
ruiny zamku w Bobolicach sfotografowane w roku 2001
Teraz zamek
wygląda jak nowy, a może i lepiej. Z jednej strony właściciele
korzystali z wiedzy archeologów i historyków, wykorzystywali jedynie tradycyjne
materiały. Z drugiej zaś tak naprawdę brak autentycznych planów tej budowli i
całość jest jedynie czymś w rodzaju wariacji na temat… No nie wiem.
podejścia na zamek od strony czerwonego szlaku
odbudowany zamek od strony szosy (to najpewniej ściana z archiwalnego zdjęcia)
odbudowany zamek
Jedno jest
pewne – zamek zarabia na siebie i nawet fotografowanie w nim jest
płatne. Stąd brak fotorelacji z wnętrz.
brama i most zwodzony
kartusz herbowy z herbem Dołęga, herbem rodowym nowych właścicieli zamku - Jarosława i Dariusza Laseckich
Część
naszej grupy miała okazję wyjść z zamku w kierunku szosy prowadzącej do Mirowa.
I to jest spektakularne wyjście. Prowadzi ono przez tak zwaną Bramę Laseckich
(od nazwiska właścicieli zamku), która jest bardzo efektownym ostańcem
wapiennym. Pod bramą znajdują się wykute w skale schody, prawdopodobnie dawne
schody z zamku do wsi.
To na razie
koniec relacji z Jury, bo tyle udało nam się obejrzeć podczas pierwszego tam
pobytu. Czy zrealizujemy plany powrotu w te okolice? Czas pokaże.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Piękna wycieczka,zamek niesamowity, liczna grupa uczestników,super foty...
OdpowiedzUsuńWycieczka bogata, a i z pogodą udało się trafić przed falą upałów.
UsuńŚliczne miejsca! Olsztyn i Bobolice znam z czasów gdy jeszcze nikt tam opłat nie pobierał. W ogóle malownicza wędrówka.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tej znajomości; ja co jakieś 3 - 4 lata jeździłam na wycieczki autokarowe do Ojcowa i już mi po jakimś czasie tamtejsze widoki i jaskinie obrzydły, a tu nie byłam. Teraz już parę lat minęło i Ojców też bym odwiedziła sentymentalnie. :)
Usuń