Sezon jest.
Trzeba spróbować świeżych poziomek. Przypomniało się Edwardowi, że jakieś sto
lat temu obżeraliśmy się poziomkami w okolicach wieży przekaźnikowej w
Występie.
nasz cel
Wymyślenie trasy w te okolice nie sprawiało trudności. Dużo bardziej
skomplikowane było znalezienie transportu.
W końcu o 7
15 wyruszyliśmy busem żartobliwie nazwanym przez kierowcę „to jest ten 7 05”.
Nic to, w końcu jedziemy.
Nic to, w końcu jedziemy.
Wysiadamy
na przystanku najbliżej drogowskazu kierującego do Osełkowa. Tu dziarski marsz
(koledzy imponują kondycją po tygodniu w Karkonoszach).
Mała
przerwa nad zalewem Jaśle, który jakiś taki nijaki jest. Teren wokół płaski,
zalew otoczony krzakami. Ale za to woda w nim podobno najczystsza z możliwych. Ryby mają używanie, a wędkarze bogate połowy.
tak widzimy zalew Jaśle
A my
kierujemy się w stronę naszej niegdyś ulubionej polnej drogi równoległej do wsi
Zalezianka. Ileż wspomnień…
jedna z moich ulubionych dróg
Droga
świetna, jak zawsze. Z tym, że teraz wejść na nią trudno, bo pojawiły się nowe
zabudowania, które zasłoniły dawne wyjście drogi do szosy. Mimo wszystko
przedarliśmy się przez niedostępny teren, żeby potem rozkoszować się spacerem
wśród pól, słońcem i wiatrem. Jedynie aromaty nie zawsze były przyjemne, bo
kukurydza nieszczególnie pachniała.
droga do Występy
widok na Zaleziankę
Za to wśród
zbóż sama radość. No i chabry, maki, rumianki – cały polny drobiazg śmiał się
do nas z obrzeży drogi.
polne kwiaty na pierwszym planie
a wiatr nie dawał spokoju (nastąpiły problemy z przesłaniem filmu, stąd taka dziwna sytuacja z niedostępnym filmem, ale nie umiem tego niedostępnego usunąć)
Mieliśmy i widoki na Góry Świętokrzyskie.
I tak
dotarliśmy do wieży, a ta właśnie w remoncie – czterech mężczyzn malowało
elementy konstrukcji na czerwono. O poziomkach nikt nie myślał, bo niech by
które wiadro spadło, to by się narobiło kłopotu.
niełatwa praca
niełatwa praca
Nic nie
spadło (wiadomo - specjaliści), a my szybciutko w stronę lasu. A tam przy ścieżce poziomki! Czyli cel
wyprawy osiągnięty. Dodam, że czarne jagody też były.
do lasu przez chaszcze
nareszcie!
do lasu przez chaszcze
nareszcie!
Teraz
maszerowaliśmy skrajem lasu na zachód. Ostatnio szliśmy tędy późną jesienią (tu
link), więc i las i widoki na pola Belna nieco inne.
leśna droga z Występy do Zachełmia
sianokosy w Belnie
leśna droga z Występy do Zachełmia
sianokosy w Belnie
W
zaplanowanym miejscu wykonaliśmy zwrot na południowy zachód, żeby dojść do
Zachełmia. Dowodem na dobrze wybraną drogę jest metalowy krzyż na rozstajach
dróg. Bez problemu do niego dotarliśmy.
krzyż na rozstajnych drogach
krzyż na rozstajnych drogach
Tak mnie
ten sukces ucieszył, że zaraz za krzyżem wybrałam niewłaściwą drogę. Oczywiście
winny jest kompas, który źle pokazał kierunki. Skutek – poszliśmy za bardzo na południe.
Tym oto
prostym sposobem znaleźliśmy się nad źródełkiem, przy którym jeszcze nigdy nie
byliśmy.
leśne źródło zabudowane prawie jak bunkier
leśne źródło zabudowane prawie jak bunkier
A potem Ela
zaproponowała uroczą dróżkę na skraju sosnowego lasu, który graniczy z
rozległym podmokłym terenem. Obserwowaliśmy mokradła, a pod nogami sucho i
przyjemnie.
mokradła niedaleko Zachełmia
mokradła niedaleko Zachełmia
W końcu
znaleźliśmy solidny mostek, po którym przeszliśmy nad rzeką (coś mi się wydaję,
że to Bobrza była) i dotarli do Zachełmia.
opuszczamy podmokłe tereny
Co w Zachełmiu? Jak to co? Postój na posiłek i kamieniołom (obecnie rezerwat przyrody).
kamieniołom Zachełmie
jego ściany
opuszczamy podmokłe tereny
Co w Zachełmiu? Jak to co? Postój na posiłek i kamieniołom (obecnie rezerwat przyrody).
kamieniołom Zachełmie
jego ściany
Mam
wrażenie, że kamieniołom z biegiem lat traci atrakcyjność. I nie chodzi tu o te
395 milionów lat środkowodewońskich dolomitów czy 255 milionów piaskowców
permsko – triasowych. One się trzymają bez zmian. Ale ostanie kilka lat to czas
zastoju w kamieniołomie. Ławeczki się starzeją, tablice informacyjne blakną, a
młode brzózki robią, co mogą, żeby zarosnąć ściany kamieniołomu. Już trudno się
przecisnąć przez wejście (i nie mówcie, że przytyłam, krzaki zarastają),
niedługo trudno będzie sfotografować liczące miliony lat skały. No, może zimą.
już prawie las w kamieniołomie
już prawie las w kamieniołomie
Z
kamieniołomu zamierzałam iść spokojnym krokiem. Nic z tego, wygadałam się, że
jest wcześniejszy pociąg.
Koniec trasy to zwyczajny bieg na zderzenie czołowe z pociągiem. To znaczy pociąg jechał po torach, a my biegliśmy mu naprzeciwko peronem. Zdążyliśmy. Nikt nie sfotografował naszego finiszu.
zamiast nerwowego finiszu stoicki spokój kamienia
Koniec trasy to zwyczajny bieg na zderzenie czołowe z pociągiem. To znaczy pociąg jechał po torach, a my biegliśmy mu naprzeciwko peronem. Zdążyliśmy. Nikt nie sfotografował naszego finiszu.
zamiast nerwowego finiszu stoicki spokój kamienia
Długość
trasy – 16,2 kilometra.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Przyjemna wycieczka...
OdpowiedzUsuńOwszem. Wspominaliśmy ze Stasiem wycieczkę 11 lat temu, na której i Ty byłeś. Mam zdjęcia na dowód. :)
UsuńTakie piękne stado kiprzycy! I taka kwietna łąka! Czemu u nas takich nie ma? Może powinnam nad tym popracować? Prawdę mówiąc, już coś działam...
OdpowiedzUsuńKocham kiprzycę!
UsuńTo kwietne to nie łąką, a brzeg pola, czyli granica inaczej zwana miedzą.
Ja z kwiatów łąkowych posiałam facelię, ale pszczoły ją omijają.