I co to zwiedzaliśmy? Otóż miasto! I
okolice. Nieduże to miasteczko leży w powiecie cieszyńskim nad Wisłą, a jego
nazwa pochodzi od strumienia, który przez tę miejscowość przepływa, a może
przepływał, bo teraz trudno się go dopatrzyć. Strumień jest miastem tak wiekowym,
że nasze Skarżysko może uchodzić przy nim za miejskiego niemowlaka, bo pierwsza
wzmianka o Strumieniu pochodzi z roku 1293! (A Skarżysko 1923 - miła zbieżność.)
nieco frywolna szczeć pospolita ze strumieńskich łąk
Bus dostarczył nas na rynek i
wysadził od razu w pobliżu prawdziwych pereł strumieńskiej architektury –
barokowych kamieniczek z łamanymi śląskimi dachami. Wiadomo, że ten barok nie
jest tak widowiskowy, jak ten w Dreźnie, ale też robi wrażenie.
pierzeja rynku z barokowymi kamieniczkami
ozdoby elewacji kamieniczek
Po drugiej stronie rynku dostrzegamy
rokokowy ratusz (obok niego działa informacja turystyczna – bardzo się przydaje
podczas zwiedzania), a na środku dziewiętnastowieczną figurę Chrystusa.
ratusz w Strumieniu w podziemiach ma nawet galerię sztuki, ale przy nadmiarze wrażeń nie zdążyliśmy tam zajrzeć
figura Chrystusa
Zajrzeliśmy później do parku –
bardzo to ciekawe miejsce, ładnie utrzymane, z placem zabaw dla dzieci i
plenerowymi szachami. Ale największą atrakcją jest tu bez wątpienia fontanna
solankowa, która wykorzystuje oryginalną solankę z nieodległego Zabłocia. I
mieszkańcy mają darmowe sanatorium!
fontanna solankowa z żabą - symbolem gminy, która bywa nazywana Żabim Krajem (podobno dużo tu stawów i stąd ta żabka)
pomnik ofiar hitleryzmu
Najwięcej problemów mieliśmy z
odnalezieniem ruin strumieńskiego zamku. Jeden z amatorów solanki wskazał nam
dokładnie drogę, ale inni napotkani ludzie utrzymywali, że ruin już nie ma. No
i bądź tu, człowieku, mądry! Dopiero pracownica informacji turystycznej
przekonała mnie, że jednak warto tych ruin poszukać i w końcu je znaleźliśmy. W
gruncie rzeczy, to nawet się nie dziwię, że niektórzy uznali te ruiny za nieistniejące,
bo i ja nie przypuszczałabym, że to, co zaraz zobaczycie, było kiedykolwiek
zamkiem. Może tylko tak nazywano osiemnastowieczny dwór, trudno stwierdzić.
Trzeba tylko mieć nadzieję, że nowy właściciel odbuduje tę ruinę i wtedy się okaże,
co mu wyjdzie – zamek czy dwór.
ważny punkt orientacyjny w drodze do ruin - piękny pomnikowy dąb
a oto i same ruiny w całej, że tak powiem, okazałości
Dosyć długo szukaliśmy też starego
młyna, który obecnie stał się sporą hurtownią, a dawny „Dom Ubogich” to przychodnia medyczna. Zaś
przedwojenna kaflarnia to już tylko ruina. Szkoda, bo kafle tam niebrzydkie
produkowali.
niegdysiejszy "Dom Ubogich"
ruiny kaflarni
i ścienna reklama jej produktów
Udało nam się zwiedzić
osiemnastowieczny kościół św. Barbary. Jego patronkę znajdziemy w ołtarzu
kościoła i w postaci rzeźby na placu kościelnym. Warto zajrzeć do wnętrza
kościoła i przy okazji porozmawiać o kapliczkach, bo się okaże, że w Strumieniu
jest kilka ciekawych kapliczek, w tym jedna poświęcona mojej patronce – świętej
Annie.
ten krzyż umieszczono w miejscu, gdzie znajdował się pierwszy strumieński kościół - drewniana świątynia pod wezwaniem Świętego Krzyża
fasada kościoła św. Barbary w Strumieniu
fundatorzy kościoła - książę sasko-cieszyński Albert Kazimierz i jego małżonka arcyksiężna Maria Krystyna
wnętrze kościoła
ołtarz główny
rokokowa ambona
kaplica Świętego Krzyża upamiętniająca pierwszy strumieński kościół
święta Anna - ołtarzyk na ścianie kościoła
Własciwie mogłabym pokazać więcej zabytków znajdujących się w kościele, ale może sami wpadniecie zobaczyć na żywo. Dodam tylko jedną kapliczkę. Łatwo się domyślić, jaką. Jest ona czynna, ma piękny ołtarz wewnątrz, ale drzwi zamknięte i trudno go sfotografować.
kapliczka świętej Anny
Ale największym bogactwem Strumienia
są ludzie – wszyscy niezwykle uprzejmi, chętnie pomagają, pokazują drogę,
opowiadają o mieście, nie spieszą się. Nawet rowerzyści zwalniali tempo jazdy i
spieszyli z wyjaśnieniami i pomocą. Takie to miłe, spokojne i zadbane
miasteczko udało nam się zwiedzić. Gdybyście tu kiedyś zajrzeli, niech was nie
zwiedzie spokój i skromność miasta – można tu znaleźć wiele prawdziwie cennych
perełek, trzeba tylko poszukać.
mój prywatny symbol Strumienia, bo większość ludzi, z którymi rozmawialiśmy to rowerzyści, a poza tym rynek jest świetnie wyposażony w takie miejsca parkingowe dla nich
Zdjęcia
– Edek i ja
Nie byłem... dzięki za relację.
OdpowiedzUsuńZawsze jeszcze możesz się tam wybrać. Pooddychać solanką - samo zdrowie.
Usuń