czwartek, 31 lipca 2014

Krótka wyprawa za granicę

Nasi cieszyńscy gospodarze zrobili nam niespodziankę w postaci wycieczki wokół „dwóch fajnych jeziorek”. No, skromność przez człowieka przemówiła. Ja myślałam, że to będą niewielkie oczka wodne, a tu, panie dziejski, jeziora jak malowanie! No i szlak w czeskim stylu, żeby się turysta nie zmęczył, to mu się asfalt ściele pod nóżki. Ed twierdzi, że to była wyprawa do przyszłości, bo niedługo i u nas takie udogodnienia się pojawią w dużych ilościach. Poczekamy, zobaczymy.

szlak prowadzi wśród malowniczych pól, a drogi ładnie obsadzone drzewami

towarzyszył nam też kanał mocno podobny do rzeki 

Skoro zaczęłam właściwie od końca, to najpierw zaprezentuję to, do czego dążyliśmy, czyli rzeczone sztuczne jeziora.
Pierwsze to jezioro Żermanice. To dosyć duży zbiornik wodny z polem kempingowym, miejscami do plażowania i odpoczynku. Wędkarzy tylko musze zasmucić – ryby tam pływają olbrzymie, a często zakaz łowienia. Widocznie nie wszędzie, bo parę wędek zanurzonych w wodzie też widziałam. Obeszliśmy to jezioro dokumentnie, ja to nawet zaglądałam w różne leśne ścieżki, żeby jaki ciekawy widok na wodę wypatrzyć. 

jezioro Żermanice

widok na tamę

tama w Żermanicach

wypoczynkowa sielanka

i mieszkańcy jeziora

Drugie jezioro tylko obejrzeliśmy pobieżnie. To jezioro Terlicko (Cierlicko) – też ładny akwen i oczywiście obecnie wykorzystywany do celów rekreacyjnych. Ale tłumów nie ma. 

 jezioro Terlicko 

a to jego okolice

Ale nie tylko nadwodne widoki ma do zaprezentowania ta okolica. Otóż naoglądaliśmy się tam roślin co nie miara. Fakt – te gatunki występują i u nas, ale to żadna ujma dla rośliny. 

kozibród wschodni

lepnica rozdęta
 
Napotkaliśmy także ciekawe krzyże i figurki. Niektóre podobne do polskich, ale kilka było nadzwyczaj oryginalnych. Zresztą, sami powiedzcie, czy kto widział kapliczkę poświęconą Aniołowi Stróżowi? Ja to od razu sobie przypomniałam dziecięce lata.

kamienny krzyż wśród pól 

święty Jan Nepomucen (ładny napis)

krzyż wyrzeźbiony w starym pniu drzewa (Jan Nepomucen też tu jest)

kapliczka ku czci Anioła Stróża

No i najważniejsze dla Polaków miejsce – Kościelec (Kostelec). Tu 11 września 1932 roku zginęli nasi wspaniali lotnicy – Żwirko i Wigura, którzy  lecieli z Warszawy do Pragi na meeting lotniczy i w tej okolicy zaskoczył ich silny wiatr. Samolot stracił skrzydło i runął, obaj lotnicy nie przeżyli katastrofy. Na tym miejscu zbudowano kaplicę – muzeum, która jednak została zniszczona w czasie wojny, dopiero w latach powojennych postawiono tu pomnik zaprojektowany i wykonany przed wojną przez ołomunieckiego rzeźbiarza Juliusa Pelikana. Co ciekawe, pomnik ów przetrwał wojnę ukryty w stodole. Pomnik ustawiono na cokole zaprojektowanym przez Jana Raszkę z Krakowa.*

kościół w Kościelcu 

przedwojenny krzyż upamiętniający miejsce katastrofy 

pomnik poświęcony pamięci Żwirki i Wigury

symboliczne mogiły lotników

Jak widzicie, warto zajrzeć za naszą południową granicę, zwłaszcza, że teraz jest to zwykły spacer, bez kontroli granicznej, pieczątek w paszporcie. A pociągi z czeskiego Cieszyna kursują często i punktualnie. W dodatku bilety tanie są jak barszcz. 

*wiadomości zaczerpnęłam z tablicy informacyjnej umieszczonej na miejscu katastrofy

Zdjęcia - Edek i ja

4 komentarze:

  1. Szkoda tych wspaniałych lotników... a swoją drogą: dwóch chłopów w tym samym samolocie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ed mi wytłumaczył - jeden pilot, drugi mechanik.

      Usuń
  2. Wspaniałe jeziora i ich okolice. Na te wielkie ryby nie było amatorów ? Lepnica rozdęta wygląda tak egzotycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wędek nie zabraliśmy.
      Lepnica przypomina mi trochę rękaw z bufką i falbanką.

      Usuń