Nasi cieszyńscy gospodarze zrobili
nam niespodziankę w postaci wycieczki wokół „dwóch fajnych jeziorek”. No,
skromność przez człowieka przemówiła. Ja myślałam, że to będą niewielkie oczka
wodne, a tu, panie dziejski, jeziora jak malowanie! No i szlak w czeskim stylu,
żeby się turysta nie zmęczył, to mu się asfalt ściele pod nóżki. Ed twierdzi,
że to była wyprawa do przyszłości, bo niedługo i u nas takie udogodnienia się
pojawią w dużych ilościach. Poczekamy, zobaczymy.
szlak prowadzi wśród malowniczych pól, a drogi ładnie obsadzone drzewami
towarzyszył nam też kanał mocno podobny do rzeki
Skoro zaczęłam właściwie od końca,
to najpierw zaprezentuję to, do czego dążyliśmy, czyli rzeczone sztuczne
jeziora.
Pierwsze to jezioro Żermanice. To
dosyć duży zbiornik wodny z polem kempingowym, miejscami do plażowania i
odpoczynku. Wędkarzy tylko musze zasmucić – ryby tam pływają olbrzymie, a często
zakaz łowienia. Widocznie nie wszędzie, bo parę wędek zanurzonych w wodzie też
widziałam. Obeszliśmy to jezioro dokumentnie, ja to nawet zaglądałam w różne
leśne ścieżki, żeby jaki ciekawy widok na wodę wypatrzyć.
jezioro Żermanice
widok na tamę
tama w Żermanicach
i mieszkańcy jeziora
Drugie jezioro tylko obejrzeliśmy
pobieżnie. To jezioro Terlicko (Cierlicko) – też ładny akwen i
oczywiście obecnie wykorzystywany do celów rekreacyjnych. Ale tłumów nie ma.
jezioro Terlicko
a to jego okolice
Ale nie tylko nadwodne widoki ma do
zaprezentowania ta okolica. Otóż naoglądaliśmy się tam roślin co nie miara.
Fakt – te gatunki występują i u nas, ale to żadna ujma dla rośliny.
kozibród wschodni
lepnica rozdęta
Napotkaliśmy także ciekawe krzyże i
figurki. Niektóre podobne do polskich, ale kilka było nadzwyczaj oryginalnych.
Zresztą, sami powiedzcie, czy kto widział kapliczkę poświęconą Aniołowi
Stróżowi? Ja to od razu sobie przypomniałam dziecięce lata.
kamienny krzyż wśród pól
święty Jan Nepomucen (ładny napis)
kapliczka ku czci Anioła Stróża
No i najważniejsze dla Polaków
miejsce – Kościelec (Kostelec). Tu 11 września 1932 roku zginęli nasi wspaniali lotnicy –
Żwirko i Wigura, którzy lecieli z
Warszawy do Pragi na meeting lotniczy i w tej okolicy zaskoczył ich silny
wiatr. Samolot stracił skrzydło i runął, obaj lotnicy nie przeżyli katastrofy.
Na tym miejscu zbudowano kaplicę – muzeum, która jednak została zniszczona w
czasie wojny, dopiero w latach powojennych postawiono tu pomnik zaprojektowany
i wykonany przed wojną przez ołomunieckiego rzeźbiarza Juliusa Pelikana. Co
ciekawe, pomnik ów przetrwał wojnę ukryty w stodole. Pomnik ustawiono na cokole
zaprojektowanym przez Jana Raszkę z Krakowa.*
kościół w Kościelcu
przedwojenny krzyż upamiętniający miejsce katastrofy
pomnik poświęcony pamięci Żwirki i Wigury
symboliczne mogiły lotników
Jak widzicie, warto zajrzeć za naszą
południową granicę, zwłaszcza, że teraz jest to zwykły spacer, bez kontroli
granicznej, pieczątek w paszporcie. A pociągi z czeskiego Cieszyna kursują
często i punktualnie. W dodatku bilety tanie są jak barszcz.
*wiadomości zaczerpnęłam z tablicy informacyjnej umieszczonej na miejscu katastrofy
Zdjęcia - Edek i ja
Szkoda tych wspaniałych lotników... a swoją drogą: dwóch chłopów w tym samym samolocie ?
OdpowiedzUsuńEd mi wytłumaczył - jeden pilot, drugi mechanik.
UsuńWspaniałe jeziora i ich okolice. Na te wielkie ryby nie było amatorów ? Lepnica rozdęta wygląda tak egzotycznie.
OdpowiedzUsuńWędek nie zabraliśmy.
UsuńLepnica przypomina mi trochę rękaw z bufką i falbanką.