Może ktoś skrupulatny przypomni
sobie, że rok temu byliśmy na wycieczce w rodzinnych stronach Staszka. I znów
nas tam zaniosło. Pewne elementy trasy się powtórzyły, ale wycieczka była
jednak zupełnie inna. Zresztą, przeczytajcie oba teksty, to się przekonacie.
Tak, jak rok temu, prowadził
Staszek, ale tym razem wybrał inną trasę.
od razu widać, kto tu dowodzi
Wystartowaliśmy na stacji kolejowej w
Jastrzębiu. Stąd mieliśmy maszerować drogą pokrytą betonowymi płytami do
kamieniołomu w Śniadkowie. I, wyobraźcie sobie, jaka przykrość spotkała Stacha
już na starcie – nieznani sprawcy wylali asfalt na tę betonową drogę! Trudno,
się zacisnęło zęby i poszło. Nawet nieźle się maszerowało, a pod koniec
natrafiliśmy jednak na ten wytęskniony beton. No, powiem wam, kolosalna
różnica. Bo beton się nieco wykruszył i droga była prawie jak polna. Nawet
miała kałużę w centrum. Jej zakończeniem był obiecywany kamieniołom, czyli
duża niecka z wyrobiskiem, które częściowo zarosło lasem. Wydobywano tam wapień
w delikatnym kolorze, no powiedzmy kość słoniowa o różnych odcieniach. Można
tam znaleźć małe kamyki i większe skały, a gdyby tak pogrzebać dłużej, to może
i jaka skamieniałość by się trafiła. Co ciekawego, to ten kamieniołom
zaznaczono na mapie jako czynny, a wygląda na dawno opuszczony, nawet
znajdujące się na jego terenie budynki przemysłowe to już tylko ruiny.
a przy asfalcie kwitnie dziewanna
ściana kamieniołomu w Śniadkowie
prawie białe kamienie
Z kamieniołomu wróciliśmy do wsi,
gdzie napotkaliśmy przemyślną wiewiórkę, która chciała się bawić z nami w
chowanego. Wygrała! A my zaraz opuściliśmy wieś, aby polnymi i leśnymi drogami
dotrzeć do Helenowa i Tomaszowa.
przez chwilkę udawała martwą, a potem - myk za gałązkę i tyle jej było
Tu odwiedziliśmy znany wam sprzed roku
cmentarz z lat I wojny światowej. Udało nam się odcyfrować nazwiska z
zachowanych płyt nagrobnych. Jak się okazało są to nagrobki dwóch kapitanów
armii austro–węgierskiej. Groby szeregowych żołnierzy nie mają już żadnych
oznaczeń.
na skraju lasu
nagrobki na cmentarzu wojennym
fragment wnętrza mauzoleum
Za Helenowem znów weszliśmy na polną
drogę, nawet zrobiliśmy sobie małe śniadanie na trawie pod wierzbami. Potem
Dąbrówka Zabłotnia i las, który okazał się nawet niebrzydki, ale
tłumnie zamieszkany przez komary. I to się przetrzymało w imię rezygnacji z
asfaltowych dróg. Zwłaszcza, że po wyjściu z lasu i przejściu małego kawałka
drogi szosą dotarliśmy polną drogą w okolice Krogulczy Mokrej.
to prawdopodobnie jakaś grzybówka ze skraju lasu
W pobliżu Krogulczy Stach pokazał nam cmentarzyk, na
którym pochowano 15 bezimiennych żołnierzy ze zgrupowania z oddziałów
Władysława Eminowicza i Kajetana „Ćwieka” Cieszkowskiago, którzy zginęli w boju
pod Kowalą w sierpniu 1863 roku. Nie mogliśmy też pominąć pomnikowego dębu o
nazwie „Czwartak”, zwłaszcza, że w jego pobliżu umieszczono przyjemne miejsce
do odpoczynku. Szef jednak nie pozwolił nam się za długo delektować ławeczkami
i pięknem okolicy; przekonał wszystkich, że jednak warto wrócić do głównej
szosy i pojechać busem do domu.
pomnik nagrobny z roku 1920 na cmentarzu powstańców styczniowych
polna droga w okolicy cmentarza (za kępą krzaków jest kapliczka, którą pokazywaliśmy rok temu)
dąb "Czwartak" zawdzięcza swoją nazwę tym właśnie czterem konarom - pniom, na które jego główny pień rozdziela się tuż przy ziemi
figura z roku 1920 w Krogulczy
Nie mieliśmy krokomierza, ale
uważamy, że przeszliśmy ok. 21 km (Basia czuje, że było ich więcej), z czego
asfalt stanowił nie więcej niż 6 – 7 kilometrów. Czyli udało nam się nie
przemęczyć stóp, co było do wykonania.
Zdjęcia - Janek i ja.
Ania, jak Ty piszesz i zdjecia robisz to az milo! A czy moglabym 'pozyczyc' zdjecie z wiewiorka i podeslac je kolezance, ktora tu w Londynie teskni za 'rudymi'? :-)
OdpowiedzUsuńBardzo proszę, bierz wiewiórkę. Toż to nasza, rodzima wiewiórka - nie angielska, nie kreolska, ale nasza, nasza polska. Nie austriacka, nie jakaś inna, ale rodzinna, ale rodzinna. (Trochę mnie poniosło i "poleciałam" lekko zmienionym tekstem jednej z piosenek Jana Kaczmarka)
UsuńWycieczka sentymentalna... do korzeni Staszkowych - fajna sprawa !
OdpowiedzUsuńBardzo fajna! Okolica przyjemna, opowieści z dzieciństwa też.
Usuń