Co
tu pisać? Patrzeć trzeba. Bo ten rejs to po prostu ciągłe patrzenie na wodę i
jej okolice.
Wypływamy
z Lucerny. Stateczek niewielki, bo i wycieczka krótka, żeby jeszcze starczyło
czasu na zwiedzenie miasta po powrocie. Ludzie, jaki trudny orzech ma się
ciągle do zgryzienia – wybierzesz jedno, na drugie ci nie starczy czasu albo
pieniędzy, a doba nie jest z gumy. Portfel też, niestety, nie.
spojrzenie z jednej przystani na drugą, a statek zaraz wystartuje
a to drugi brzeg
No
to Lucerna. Ze statku mamy piękny widok na nabrzeże. Elegancko, światowo.
Hotele powstały w czasach Belle Epoque.
Pomarzyć można …
eleganckie hotele na nabrzeżu - bez podpisów, bo i tak każda nazwa wyeksponowana
Rzut
oka na prawo, a tam Pilatus. Góra znana ze szkolnej czytanki. Widzisz i się nie
dziwisz, że tam trafiła. Na szczyt można się dostać pieszo, kolejką gondolową
albo najbardziej stromą na świecie kolejką zębatą. Nie korzystałam. Może innym
razem.
Dalej
inne góry. Z nazwy znam Rigi, a kolejne giną w porannej mgle, nie łamię sobie
głowy nad nazwami.
Nad
jeziorem zauważam niewielkie domki. A cóż to za dziwo? Prozaiczna sprawa –
to przystanie dla łodzi. Ale jakie ładniusie. Nieprawdaż?
Statek
zatrzymuje się na krótki postój w miejscu o wdzięcznej nazwie „Kastanienbaum”
(Kasztanowiec). Proszę bardzo, tak to wygląda.
Jeszcze
setki widoków i już znów Lucerna. Czas na spacer po mieście. Trzymajcie się –
jest tu co oglądać. Mała próbka w następnych wpisach, bo jeden to stanowczo za
mało.
Zdjęcia - Kasia i ja
Ale foty... uczta dla oka i innych zmysłów - brawo ! :)
OdpowiedzUsuńStarałyśmy się nie popsuć naturze zabawy.
UsuńKasia reagowała spokojnie, a ja biegałam od burty do burty.
Piękne zdjęcia . A ja tych hoteli nie widziałam. Widocznie nie pływałam w tych okolicach =D
OdpowiedzUsuńOczywiście, Ty pływałaś po Jeziorze Zuryskim. Może i to jezioro kiedyś pokażę, jak ogarnę wszystkie zdjęcia.
Usuń