Może
to nieco dziwne – ten cytat z polskiej klasyki w odniesieniu do historii
Szwajcarii, ale moim zdaniem on najlepiej określa determinację i potęgę ruchów
chłopskich w 13. wieku, które w efekcie doprowadziły do uniezależnienia się
początkowo dwóch, potem trzech kantonów od Habsburgów, a później stały się
zaczątkiem niezależnego państwa – Szwajcarii, której nazwa pochodzi od nazwy
wymienionego w tytule kantonu.
Ciepłe, choć pochmurne niedzielne popołudnie spędziłam w stolicy kantonu – mieście Schwyz.
Mam wrażenie, że nieco przesadzam z tym miastem, bo nie jest to jakaś
przesadnie wielka metropolia, ot miasteczko liczące prawie 15 tysięcy
mieszkańców. Cicho tam było i spokojnie, spacerowałam po uliczkach, przechodnie
chętnie służyli radą i informacją.
jedna z kamienic w Schwyz z flagą kantonu
No
to zaczynamy poznawanie Schwyz. Na początek proponuję skromny domek – jest on
świadkiem historii, bo pochodzi z roku 1287, kto wie, może jego mieszkańcy
brali udział w tworzeniu konfederacji. Dom nosi nazwę „Betlejem”. Można zajrzeć
do wnętrza, poczuć zapach historii.
trzynastowieczny dom chłopski "Betlejem"
piec kuchenny
szesnastowieczny kredens
„Betlejem”
znajduje się obecnie na terenie otaczającym inny słynny budynek – to dom, który
wybudował w roku 1606 Ital Reding przedstawiciel wybitnego rodu, którego
członkowie stali na czele władz kantonu.
zewnętrzny mur zagrody
Muszę
posypać głowę popiołem przy okazji tego zabytku – podeszłam do drzwi
wejściowych, ale jakieś takie mi się wydawały mało reprezentacyjne i nie
otwierałam, a teraz żałuję, bo we wnętrzach jest co obejrzeć. Cóż, może innym
razem…
najsłynniejszy dom w Schwyz "Ital-Reding-Haus"
Na
terenie zagrody znajduje się również dom ekonoma, a w nim biblioteka miejska.
Przed nią i na terenie całej zagrody można podczas spaceru oglądać wystawę
rzeźb.
dzieło "Dokumenty" przed budynkiem biblioteki
nie znam tytułu tej rzeźby, ale i tak mi się podoba
W
mieście można obejrzeć wiele innych ciekawych budynków. Wszystko w niedużych
odległościach – rynek z ratuszem, kościół pod wezwaniem św. Marcina, dwa
klasztory, muzea.
rynek
ratusz
portal kościoła
Hedlingerhaus
Można
też spotkać na ulicy najprawdziwszych wędrowców wracających z gór – strój solidny, buty do zdobywania porządnych szczytów niosą już w ręku, a na bosych
stopach letnie klapeczki, żeby odpocząć po trudach wędrówki. A szczyty tu
porządne, alpejskie – dwa najsłynniejsze to Mythen, u stóp których rozłożyło
się miasto.
dwa szczyty Mythen (Wielki i Mały) nad miastem - pewnie zauważyliście je na poprzednich zdjęciach
Pora opuścić Schwyz - czasu miałam niewiele, bo wybrałam się tam po południu, ale i tak "wycisnęłam" z pobytu, co się dało. A w drodze można podziwiać widoki na góry i jeziora - piękna podroż, ale ja z zasady nie robię zdjęć z okna pociągu i autobusu, to mam te obrazy tylko dla siebie.
Zdjęcia - moje
Miasteczko nie ucierpiało od wojny... to i ma stare domy.
OdpowiedzUsuńAlpejskie szczyty są rewelacyjne... może trochę za wysokie do chodzenia - jak dla mnie :)
I dla mnie za wysokie. Ale popatrzeć z bezpiecznej odległości - czemu nie?
UsuńFaktycznie , wspaniałe budynki i aż dziw , że niektóre tak stare i w tak dobrym stanie. To nie Polska. Tu by się nie uchowały. Piękny ratusz . A i Alpy na wyciągnięcie ręki.
UsuńTe Alpy to takie nie główne, jak mi się wydaje, pomniejsze pasma, ale nie będę się zagłębiać w nazewnictwo.
UsuńCo do starych domów - kraj miał spokojną historię neutralnego państwa, to i zachowało się wiele zabytków. A my jak to ktoś powiedział "obrotowe przedmurze" - zawsze na linii frontu. Taki los.