Kolejny
raz wybraliśmy się do puszczy. Tym razem wędrowaliśmy z Pionek do Pionek, co
dało 20,8 kilometra. Naszym celem znów był rezerwat Źródło Królewskie, ale poza
tym wszystkie fragmenty trasy były dla nas nowe.
Maszerowaliśmy
do źródła czarnym szlakiem rowerowym – i znów bardzo ładna leśna droga. To już
się robi podejrzane – dlaczego te wszystkie drogi takie tam porządne?
idziemy szlakiem rowerowym, ale te ślady kół to chyba raczej nie rower zostawił
Przy
tej natknęliśmy się na drogowskaz kierujący do miejsca pamięci. Dobry pomysł z
takimi drogowskazami, ale z wadą – na tabliczce brak informacji, jak daleko jest do takiego
miejsca. Zwykle jest niedaleko, ale precyzja dużo by ułatwiła. Tu
napotkaliśmy miejsce zbrodni dokonanej przed laty na leśniku przewożącym
gotówkę z Radomia do Aleksandrówki. Podobno miejsce zamordowania okradzionej
ofiary pokryło się krwią i było nazywane „Czerwona figura”.
"Czerwona figura" - miejsce śmierci leśnika
pomnikowy świerk przy szlaku
Maszerowaliśmy
dalej lasem, aż dotarliśmy do rezerwatu Brzeźniczka. Urocze to miejsce znajduje
się u ujścia rzeki Brzeźniczki do Zagożdzonki oraz na obu brzegach tej drugiej
rzeki. Zachwyciliśmy się stawem utworzonym na rzece w rezerwacie, ale i
drzewostan też niczego sobie. Właściwie przechodziliśmy przez ten rezerwat
dwukrotnie – raz czarnym szlakiem rowerowym, drugi raz wracając do Pionek
czerwoną ścieżką dydaktyczną „Dąbrowa nad Zagożdżonką”. Oba warianty godne
polecenia.
zbiornik wodny w rezerwacie Brzeźniczka
Na
ścieżce dydaktycznej napotkaliśmy kolejne miejsce pamięci. To upamiętnia czasy, kiedy to w bunkrach w tej okolicy kwaterowali żołnierze BCH, AK i
WiN (lata 1944 – 46). Na szczęście nie mieliśmy czasu szukać rzeczonych
bunkrów, bo wydaje mi się, że wcale już ich tu nie ma. Dużo już czasu minęło przecież.
pomnik przy ścieżce dydaktycznej
No,
ale ominęłam najważniejszy punkt wyprawy – rezerwat, w którym byliśmy 2
tygodnie temu. Miałam wrażenie, że to miejsce wygląda inaczej niż wtedy – wody
zdecydowanie ubyło, za to przybyło traw – wybujały nad wyraz.
miejsce biwakowe przed rezerwatem
jeden z pomostów w rezerwacie
las w rezerwacie
nurt Zagożdzonki
trawy w natarciu
wieża obserwacyjna
Tym
razem przeszliśmy przez rezerwat inną trasą i udało nam się dotrzeć do źródła obudowanego
i osłoniętego zadaszeniem przy pomoście. Mamy jeszcze inne źródła do
odwiedzenia – to materiał na kolejną wycieczkę innym razem. I pewnie okolica
będzie się prezentować znów inaczej. To prawdziwa zaleta takich zakątków.
A
nasza letnia wędrówka bardzo się przyjemnie rozwijała – ciepło było, las
cienisty. Z lasu wyszliśmy na polną drogę wsi Januszno i przy niej napotkaliśmy
malowniczy staw.
Aż
tu jak nie zacznie nagle padać! Nie powiem, żeby nas to zaskoczyło, bo prognoza
pogody przewidywała przelotne opady, byliśmy więc przygotowani. Ale zepsuł nam
ten deszczyk przejście zielonym szlakiem pieszym. Przy tym szlaku odeszliśmy do
kolejnego miejsca pamięci – tym razem to krzyż i tablica upamiętniające ofiary
epidemii cholery z roku 1879.
Dziwnie
tylko niemiło zrobiło się w pobliżu tego krzyża – skądś dolatywał nas zapach
spalenizny – dymu nie było widać, ognia też nie, a swąd czuć. Po cichu się zastanawiałam,
czy by nie zawiadomić straży pożarnej. Ale o czym? Przecież zapach dymu to
jeszcze nic strasznego. Ale …
No
i w końcu sprawa się wyjaśniła – przy drodze zobaczyliśmy retorty do wypału węgla
drzewnego. O, tu by się zaszalało z aparatem, ale deszcz lał dosyć intensywnie.
Szkoda. Tyle, że przynajmniej wiemy, gdzie te retorty się znajdują, mamy
możliwość powrotu.
A
ostatni odcinek trasy okazał się nieco trudny, bo szliśmy wśród wysokich traw –
o, podczas deszczu to mocne wyzwanie. Spodnie mieliśmy mokre, ale deszcz szybko
się skończył. Słońce i wiatr wysuszyły nam przyodziewek. I do domu dotarliśmy w
dobrym stanie.
Zdjęcia – Edek
Ciekawa kraina... ścieżki zadbane z zapleczem - fajna sprawa.
OdpowiedzUsuńCieszy mnie udział Andrzeja... :)
I samochodem od biedy można dojechać.
UsuńZaskoczyło mnie pozyskiwanie węgla drzewnego... kojarzyłem raczej z Bieszczadami a tu proszę.
UsuńMnie nie zaskoczyło, bo miałam przewodnik po tych terenach. W przeciwnym wypadku też bym była zdumiona. Wyślę Ci ten przewodnik poczta internetową.
UsuńDla mnie super! Ach te lasy... Ten post przypomnial mi jak telefonowalam do Ciebie po wskazowki jak dotrzec do sladow dinozaurow kolo Staporkowa! Zaraz po telefonie w koncu natrafilismy na znak. Czuje, ze kiedys wspolnie gdzies znowu powedrujemy!:-) Moze po Anglii?:-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKoniecznie trzeba wspólnie się gdzieś wybrać, choć w tym roku mam na razie wystarczającą ilość zagranicznych wędrówek.
Usuń