środa, 22 lipca 2015

Świętokrzyskie skojarzenia w Szwajcarii

Jak to mówią, głodnemu chleb na myśli. Ja bym dodała, że świętokrzyski włóczęga zawsze gdzieś region swój rodzinny wypatrzy. A nie?
No to zobaczcie, jaki napis miał na „czole” autobus w St. Gallen:

Heiligkreuz to po niemiecku Święty Krzyż

Szczerze powiem, tak mnie ten Święty Krzyż skołował, że pomyślałam „E, żart jaki” i nie pojechałam tym autobusem. A szkoda, bo Heiligkreuz to dzielnica St. Gallen z niebrzydkim kościółkiem. Znalazłam zdjęcia, to Wam pokażę.


zdjęcia skopiowałam z Wikipedii („HolyCrossSanktGallen5“ von BBCLCD - Eigenes Werk. Lizenziert unter CC-BY-SA 4.0 über Wikimedia Commons -)
  
Czy to ostatni Święty Krzyż na mojej trasie? Nie. W Schwyz jest kaplica, która się tak nazywa. A w niej ciekawy stary krzyż. Był on umieszczony pod niewielkim daszkiem w pobliżu kościoła. Wisiał tak lata całe, aż tu w roku 1642 we wsi wybuchł pożar, z którego ten krucyfiks w cudowny sposób ocalał.  Trzy lata później Anastasius Kyd ufundował kaplicę, w której umieszczono ów słynny krzyż. Złocone promienie i aniołki dodano w kolejnym stuleciu. Kaplica jest miejscem pielgrzymek. 

kaplica Świętego Krzyża w Schwyz

to ów cudem ocalały z pożaru krzyż


drewniane figury Mastki Boskiej i św. Jana umieszczone po obu stronach krzyża
 

Z czym nam się jeszcze kojarzy nasz Św. Krzyż? No, oczywiście – legenda o świętym Emeryku prowadzonym przez jelenia.

Podobną do niej historię  znalazłam w Zurychu. To legenda o powstaniu kościoła i klasztoru Fraumünster. Otóż, w IX wieku dwie córki króla Ludwika Niemieckiego - Hildegarda i Berta - udały się do zamku Baldern w górach Albis, aby wieść tam pustelnicze życie poświęcone służbie Bogu. Często wędrowały w okolice Zurychu, aby modlić się w kaplicy świętych Feliksa i Reguli (Pamiętacie? Tu o nich pisałam). Kiedy tak wracały nocą z modłów, mogły łatwo zgubić drogę i Pan Bóg zesłał im białego jelenia, którego błyszczące poroże oświetlało im drogę. Aż pewnego razu jeleń wskazał siostrom miejsce nad rzeką Limmat, gdzie powinny założyć kościół. Tatuś - król oczywiście wyraził zgodę, wyasygnował sporą sumkę i powstał Fraumünster. Siostry były później kolejno jego przeoryszami. 
Oczywiście ta legenda w sposob poetycki ilustruje prawdziwa historię klasztoru, który wspomnainy król ufundował i przekazał swojej najstarszej córce - Hildegardzie, pierwszej przeoryszy klasztoru.
A całą tę historię ilustrują freski Paula Bodmera w krużgankach dawnego klasztoru. Zarówno krużganki, jak i freski pochodzą z początków XX wieku.


krużganki z freskami przedstawiającymi legendę


pojedyncze sceny

krużganki od strony ogrodu

 brama wejściowa na teren ogrodu - w centrum balkonu jeleń z legendy i obie królewskie córki

Skoro już mówimy o klasztorach – Święta Katarzyna jest oczywistym świętokrzyskim skojarzeniem. W tej sytuacji zapraszam do dawnego klasztoru świętej Katarzyny w St. Gallen. Został on założony w roku 1228 jako klasztor żeński, w kolejnym stuleciu zreorganizowano go według reguły dominikańskiej. W XV wieku duża część budynku spłonęła, a w czasach reformacji klasztor sekularyzowano, zaś mniszki założyły nową wspólnotę zakonną. Przez wieki działała tu szkoła dla chłopców i biblioteka oraz wiele innych instytucji, obecnie budynki odrestaurowano, są sprywatyzowane, ale mają służyć miastu. W każdym razie zwiedzanie jest całkowicie dozwolone.

gotyckie krużganki klasztoru św. Katarzyny

widok z krużganków na klasztorny wirydarz  

krużganki i zabudowania klasztorne od strony wirydarza 

inny fragment klasztoru

A na koniec nasz wybitny świętokrzyski pisarz – Stefan Żeromski. 
Pracował on przez cztery lata w bibliotece polskiej przy muzeum w Rapperswilu. Oczywiście nie zaniedbał w tym czasie twórczości literackiej. Z tego okresu pochodzi kilka opowiadań i nowel, a wśród nich ta najbardziej świętokrzyska „Rozdziobią nas kruki, wrony”.

wewnętrzny ogród zamku - miejsce upamiętnienia Polaków zasłużonych dla muzeum w Rapperswilu


tablica upamiętniająca pracę Żeromskiego w Rapperswilu

To świętokrzyskie tropy, które wypatrzyłam. Zapewne jest więcej innych, ale trzeba je zostawić na przyszłe poszukiwania. 


Zdjęcia – Kasia i ja

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Należy je trochę z przymrużeniem oka potraktować, ale pewne podobieństwa można zauważyć.

      Usuń
  2. Podziwiam entuzjazm i konsekwencję w prowadzeniu tego wartościowego bloga... dobra robota ! - dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już mi tego entuzjazmu zaczyna brakować. Nadrabiam konsekwencją.

      Usuń