Po
dwóch dniach upału popsuła się pogoda. Na razie nie padało, ale zrobiło się
pochmurno i dosyć chłodno. Uznałam, że to idealne warunki na spacer tak zwaną
Drogą Pienińską czyli czerwonym szlakiem nad Dunajcem w przeciwnym kierunku do
spływu tratw Przełomem Dunajca.
Droga początkowo asfaltowa. Prowadzi obok niebrzydkiej jaskini w skale nad rzeką, a potem mijamy pawilon Pienińskiego Parku Narodowego. Dunajec płynie dosyć spokojnie po naszej prawej stronie.
skalna grota
siedziba Pienińskiego Parku Narodowego (wewnątrz ekspozycja, którą można bezpłatnie obejrzeć: wypchane zwierzęta, makiety i wystawa fotografii)
za nami Szczawnica
Po
kilku minutach przekraczamy granicę ze Słowacją. Pamiętam posterunek graniczny
z celnikami, którzy ostrzegali o zakazie przenoszenia przez granicę alkoholu.
Kiedy wracaliśmy zapytali, czy mamy alkohol. Owszem, piwo. A gdzie? Pokazać! W
żołądku. Dalszej rewizji nie było.
A
potem dróżka już nie asfaltowa. Wygodna i dla pieszych i dla rowerzystów. Tę
drugą opcję przetestowała w niedzielne popołudnie Zosia, która dzielnie śmigała
tędy na rowerze.
rowery można wypożyczać w Szczawnicy
rowery można wypożyczać w Szczawnicy
Idąc
podziwiamy skalne ściany na obu brzegach rzeki. Na mapie mają swoje nazwy. W
rzeczywistości zapewne też, ale teraz nie sposób przypomnieć sobie, która jak
się nazywa.
tą drogą można się oddalić od rzeki i udać w stronę Lesnicy - my mamy inne plany
tą drogą można się oddalić od rzeki i udać w stronę Lesnicy - my mamy inne plany
Czasem
schodzimy niżej nad samą wodę, żeby sfotografować interesujące skały wystające
z niej, wir, czy ciekawe formy brzegu.
Przyglądamy
się i roślinom. Zawsze się coś rzuci w oczy. I jest motyw do zdjęcia.
dziewanna zwykle przy drodze, a tu nad wodą
kukułka Fuchsa
gnieźnik leśny
smagliczkę Arduina spotkaliśmy już na Trzech Koronach, ale zobaczcie jej owoce
dziewanna zwykle przy drodze, a tu nad wodą
kukułka Fuchsa
gnieźnik leśny
smagliczkę Arduina spotkaliśmy już na Trzech Koronach, ale zobaczcie jej owoce
Najbardziej
malownicze są jednak liczne zakręty Dunajca, który płynie sobie spokojnie,
płynie, aż tu nagle robi niesamowity wiraż. I zza zakrętu wyłaniają się nowe,
nieoczekiwane widoki.
na tym zakręcie Irena zauważyła jakiegoś ptaka
oto on - bocian czarny
na tym zakręcie Irena zauważyła jakiegoś ptaka
oto on - bocian czarny
No
i oczywiście ludzie na rzece też się pojawiają.
Wyruszyliśmy wcześnie rano, więc przez dłuższy czas nie spotykaliśmy nikogo, aż się w końcu pojawiła pierwsza tratwa, za nią kolejne. A potem po wodzie zaczęły płynąć kajaki, pontony. Widać było, że tam to dopiero jest zabawa. Bo na tratwie nudno trochę. Nawet, jeśli flisak stara się jak może i sypie historyjkami jak z rękawa.
Wyruszyliśmy wcześnie rano, więc przez dłuższy czas nie spotykaliśmy nikogo, aż się w końcu pojawiła pierwsza tratwa, za nią kolejne. A potem po wodzie zaczęły płynąć kajaki, pontony. Widać było, że tam to dopiero jest zabawa. Bo na tratwie nudno trochę. Nawet, jeśli flisak stara się jak może i sypie historyjkami jak z rękawa.
I wreszcie następuje oddalenie się od rzeki. Wychodzimy na sporych rozmiarów pole kempingowe z widokiem na Trzy Korony.
Jesteśmy na półmetku naszej wyprawy, odpoczywamy, a potem wybierzemy się na zwiedzanie i trasę po słowackiej stronie Małych Pienin. Ale o tym następnym razem.
Zdjęcia – Zosia, Janek
i ja
Co mogę napisać - piękne tereny schodzone przeze mnie wiele razy. A piwo faktycznie najlepiej szmuglować w brzuchu. Czy też w nerkach.
OdpowiedzUsuńMiejsce szmuglowania zależy od czasu po spożyciu. ;)
UsuńA w tym roku takie paskudne zimno było, że nawet człowiek o piwku nie pomyślał.
No toście są w Czerwonym Klasztorze. Zwiedzanko obowiązkowe, i piwo i nowa kładka na Sromowce i legenda o latającym mnichu Cyprianie i barokowa kolumna cheryczna... Bogato tam.
OdpowiedzUsuńJuż my tam nie są. Bylim w czerwcu. Teraz tylko wspominamy.
UsuńAle nie było aż tak bogato, bo sama zubożyłam ofertę zabierając ludzi od razu z klasztoru na szlak. Tylko jeden kolega się wyindywidualizował i poszedł na zwiedzanie w stronę kładki, ale zdjęć nie robił. :)