poniedziałek, 3 czerwca 2019

Zrywamy z tradycją

Dotychczas nasze wycieczki odbywały się w niedziele i środy, ale postanowiliśmy zerwać z tą tradycją. A wszystko przez kapryśną pogodę.
Po mokrej środzie, nastąpiła poprawa pogody i należało to wykorzystać. W piątek bus dowiózł nas do Zbijowa Dużego. Stamtąd drogą asfaltową podążyliśmy w stronę Mirowa. Mieliśmy okazję sprawdzić, jak się mają pomnikowe dęby dawno przez nas nieodwiedzane.




 aleja pomnikowych dębów przy drodze do Mirowa 
 
Warto dodać, że trasa przebiegała przez tereny powiatu szydłowieckiego w woj. mazowieckim. Po trzykilometrowym marszu dotarliśmy do Mirowa – siedziby gminy. Trzeba przyznać, że mieszkańcy zadbali o dzieci (plac zabaw) jak i dorosłych (muszla koncertowa). W centrum wsi dominuje okazały kościół p.w. MB Częstochowskiej. 

 plac zabaw

kościół w Mirowie

Otarliśmy się o Mirów Stary, by po kilkuset metrach skręcić w polną drogę na Czerwoną Górę. Nie wiem, jak innych, ale mnie ta droga urzekła. Może z powodu widoków wśród szumiących zbóż, a może też z powodu zmęczenia asfaltem. Jedynie huczący  samolot, który uskuteczniał akrobacje nad naszymi głowami, zakłócał sielankowy nastrój. 

ukwiecone łąki w okolicach Mirowa

 czyli krowia stołówka 

 spotkanie z Iłżanką


na polnej drodze

i wśród zbóż  
 
Jeszcze tylko kilometr leśnej drogi i wkroczyliśmy w świętokrzyskie. Teraz, aż do Mirca, marsz odbywał się asfaltowymi drogami. 

ulubiony bohater zdjęć Janka

 widok na Mirzec od północy
 
Na mecie zameldowaliśmy się na pół godziny przed odjazdem busa. Posiedzieliśmy w parku w cieniu rozłożystych drzew. 

pomnikowy wiąz w parku

dworek w Mircu w promieniach majowego słońca  
 
Krokomierz wymierzył trasę na 14,3 kilometra.

Tekst – Edek
Zdjęcia – Edek i Janek        

4 komentarze: