wtorek, 6 sierpnia 2013

Zaległość majowa - rajd przez dwa rezerwaty

W słoneczną niedzielę 19 maja pomaszerowaliśmy ze Starachowic przez Rezerwat Rosochacz i Skałki pod Adamowem do Brodów Iłżeckich. Trasa liczyła 17,5 km, a przeszliśmy ją w ciągu 4 godzin i 15 minut. Jak było? Różnie. Ale przede wszystkim upalnie. Na szczęście większość trasy prowadziła lasem i upał nie dobijał, a i komary nie były dokuczliwe. Nawet w bardzo podmokłych, wręcz bagnistych, miejscach. 
 

 

Jeden z padalców spotkanych na trasie

 

Do Rezerwatu Rosochacz prowadzi piękna leśna droga będąca przedłużeniem ulicy Leśnej w Starachowicach. Niestety zeszliśmy z tej drogi, żeby inną ścieżką dotrzeć na teren rezerwatu. Nie udało się to i po kilkunastu minutach przedzierania się przez las doszliśmy do asfaltowej szosy, a nią już za kilka chwil do rezerwatu. Sam Rosochacz jest moim zdaniem najbardziej cywilizowanym rezerwatem świata – ma wytyczone ścieżki zwiedzania, dowcipne drogowskazy wyznaczające kierunek marszu, liczne tablice informacyjne, drewniane pomosty nad rzeczką. Sama zaś rzeczka to największa atrakcja rezerwatu. Wije się malowniczymi zakolami przez las, znika za drzewami, potem znów się wyłania, wodę ma czyściutką, ale pełną barw. I do tego nazywa się Świętojanka! Jeśli jeszcze ktoś tam nie był, niech się wybierze. Zmotoryzowani mogą dojechać szosą Starachowice – Lubienia, po prawej stronie szosy tuż przed Lubienią jest miejsce, gdzie można posiedzieć przy ognisku, a rezerwat jest po lewej. Warto zajrzeć. 

Świętojanka we własnej osobie

 
A to jeden z mostków  
Do rezerwatu Skałki pod Adamowem prowadzi czarny szlak (zresztą można nim dojść ze Starachowic i do Rosochacza, trzeba tylko wyruszyć z miasta żółtym szlakiem, który łączy się z czarnym). W tym rezerwacie nie ma żadnego znakowania ścieżek, ale jako drogowskazy służą same skałki, które są ustawione przez naturę w szeregu. Można więc spacerować sobie wzdłuż szpaleru różnej wielkości i kształtu skałek piaskowcowych i robić zdjęcia. A jest co fotografować, bo skały mają czasem niezwykle sugestywne kształty – moja ulubiona to głowa żółwia. Czasem ma się szczęście spotkać młodych ludzi, którzy ćwiczą tu wspinaczkę skałkową. Niezbędnym wyposażeniem takich sportowców jest porządny materac i kreda, którą znakują swoje „ścieżki”. 

To nasze dwa ulubione drzewa - "zakochane" sosna i dąb (może kiedyś opowiem legendę o nich)

Z terenu rezerwatu wydostaliśmy się wiedzeni intuicją i kompasem Edwarda. Jeśli kto nie ma takiego wyposażenia, może wrócić do szlaku i nim dostać się do czerwonego szlaku nad zalewem w Brodach, a potem do dowolnej stacji kolejowej. My wyszliśmy do wsi Młynek, a potem do Brodów. 


zdjęcia - Edek i ja  

2 komentarze:

  1. Piękne miejsca. Wspaniale wyglądają skały.
    Mówisz , że to padalec . Dla mnie to śliski temat. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bez obaw - padalec na 100 procent. Żeby mama wiedziała, jakiego ładnego padalca wypatrzył jej syn na rajdzie z okazji swoich 18 urodzin! Poza tym to nawet nie jest wąż, niegroźna jaszczurka.

    OdpowiedzUsuń