wtorek, 17 września 2013

Co tam, panie, w stolicy?


Łaziki Świętokrzyskie włóczą się nie tylko po lasach i polach; czasem odczuwają potrzebę zajrzenia do miasta. Tym razem padło na Kielce.
A tam jak zawsze – Sienkiewicz siedzi na początku ulicy nazwanej swoim imieniem i przygląda się ruchowi na niej, a ludzie spieszą to tu, to tam i nawet się nie zastanowią, co miasto ma im do zaoferowania oprócz galerii handlowych. My właściwie nie zaglądamy do tego typu galerii, więc podzielimy się swoimi spostrzeżeniami na temat innych atrakcji.

 
Tym razem odwiedziliśmy trzy miejsca mało oblegane.
Na pierwszy ogień poszło Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego. Pewnie każdy z nas był tu w swoich latach szkolnych. I wtedy już się tam wynudziliśmy, chociaż ekspozycja nie powala rozmiarami – ot dwie sale, ale jak się dokładniej przyjrzeć, można znaleźć kilka wartościowych pamiątek po pisarzu i jego rodzinie. Dla mnie – bazgrzącej jak kura pazurem – najbardziej zachwycający był starannie wykaligrafowany eleganckim charakterem pisma rękopis pisarza. A ławki szkolne, które mają oddawać atmosferę dawnej szkoły już jakoś do mnie nie przemawiają. Ale to pewnie dlatego, że szkoły miałam przez całe życie więcej niż przeciętny dorosły.



Drugie miejsce to dwustuletni drewniany Dworek Laszczyków czyli oddział Muzeum Wsi Kieleckiej. Zmienił się bardzo w ostatnich latach – jest wyremontowany, ma udostępnione do zwiedzania wszystkie sale (a może powinnam napisać „izby”). Jedna z nich to elegancko umeblowany pokój – może gabinet pana domu? W pozostałych mieliśmy okazję obejrzeć wystawę „Baśnie i pejzaże”. Już jej nie zobaczycie, bo właśnie się skończyła, a warto było zobaczyć obrazy Marka Hołdy (pejzaże) i Barbary Chorążek. Szczególnie te drugie bardzo mi się podobały – miały niesamowitą fakturę, stonowane barwy i najdziwniejsze oprawy. Otóż niektóre z tych obrazów autorka „oprawiła” w drzwi od obórki czy stajni albo inne stare deski. Warto było to zobaczyć.



a to taki tylko widok na "kącik" w ekspozycji

Na koniec zostawiliśmy sobie wizytę w Instytucie Designu (wybaczcie to potworne słówko, ale tak się to miejsce na Wzgórzu Zamkowym nazywa w nowej polszczyźnie). Jest tam świetna wystawa „Poezja światła” pokazująca piękne szkło autorstwa dwojga litewskich artystów Indre Stulgaite-Kriukene i Remigiusa Kriukasa. Każda z prac to w moich oczach rzeźba, która zachwyca swoją zmiennością – w zależności od punktu spojrzenia lub oświetlenia wydaje się inna, a zapewne skomplikowany sposób wykonania dodaje jej tajemniczości.  Pokazuję kilka zdjęć, a resztę prac zobaczcie sami przy okazji pobytu w Kielcach – wystawa potrwa jeszcze do końca miesiąca.





Na dziedzińcu Instytutu mieliśmy jeszcze jedną niepowtarzalną okazję – mogliśmy cichutko popatrzeć na pracę wielkiego artysty – Leszka Mądzika, który akurat wtedy odbywał próbę spektaklu „Cień”. Niezwykłe wrażenie, ale nie mamy ani zdjęć, ani autografu – taki gigant nas onieśmielił i nie odważyliśmy się przeszkadzać. 

zdjęcia - Edek

2 komentarze:

  1. Quo vadis... nie zbadane są ścieżki lidzkich pomysłów.Osobiście mam opory przed wchodzeniem do pomieszczeń skoro tyle jest na zewnątrz.
    Fajny reportaż...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bez obaw,tam pracują bardzo mili ludzie, których tak cieszy, że ktoś do nich zajrzał, że traktują zwiedzających jak najmilszych gości.

    OdpowiedzUsuń