Tym
razem tropiliśmy ślady przeszłości we wsiach na południe i północ od Pasma
Jeleniowskiego. Na trasie mieliśmy kilka wiosek i sporo ciekawych obiektów
rzuciło nam się w oczy.
Chyba omawiamy plany trasy. A może tylko tak sobie rozmawiamy.
Przede
wszystkim zauważyliśmy pewną zależność – potężne wiekowe lipy towarzyszą równie
starym kamiennym figurkom. Większość z nich pochodzi z 19. wieku, niektóre już
ze starości straciły rysy twarzy, inne trzymają się dobrze. Ale uroda nadal
przemawia do przechodnia – są niesztampowe i takie skromnie ukryte wśród
listowia.
Kraszków - potężne lipy kryją kamienną figurkę
krzyż przy drodze do Roztylic
figura Chrystusa w Witosławicach
Z
obiektów sakralnych mieliśmy poza tym na początku trasy stary cmentarz i
kościół w Baćkowicach. Na cmentarzu kilka dziewiętnastowiecznych nagrobków i
symboliczna mogiła poświęcona legionistom poległym w bitwie pod Żernikami w
1915 roku (pochowani na tym cmentarzu, zostali po wojnie ekshumowani i
spoczywają na innych cmentarzach).
pomnik Legionistów na cmentarzu w Baćkowicach
stare nagrobki
Kościół,
co często spotykamy, został zbudowany w 19. wieku na miejscu starego
drewnianego. Teraz też już się zestarzał, ciekawie się prezentuje jego kamienna
bryła w otoczeniu pól. We wnętrzu zachowało się wiele elementów wyposażenia dawnego kościółka. Nie
wszystkie zdołaliśmy dokładnie obejrzeć, bo trafiliśmy na poranne nabożeństwo.
kościół pod wezwaniem św. Mikołaja w Baćkowicach
wnętrze kościoła
Na
trasie naszej wędrówki znalazła się wieś Janowice. Tu trafiamy na dom rodzinny majora Piwnika „Ponurego”.
Planowaliśmy zwiedzenie izby pamięci majora. Nic z tego – dom zamknięty na
głucho, ogród, w którym znajduje się kamień z tablicą pamiątkową – zarośnięty.
Naprzeciwko szkoła nazwana pod koniec klat osiemdziesiątych imieniem majora. I ona nie wygląda lepiej.
dom rodzinny majora "Ponurego"
tablica upamiętniająca majora
Niezrażeni
tym niepowodzeniem maszerujemy dalej naszym ulubionym asfaltem i docieramy do kawałka
polnej drogi, przy której zauważamy dziwny duży budynek. Murowany jest, wygląda
na stary. Stoi sobie samotnie wśród pól. Cóż to takiego? Z informacji na mapie
wynika, że to dziewiętnastowieczny spichlerz w Witosławicach. O, gdybyż nie był
taki zarośnięty! W chaszczach kryje się piękny obiekt, ale my możemy obejrzeć
ledwie kawałki wystające zza krzaków. Szkoda.
dziewiętnastowieczny spichlerz
Drzwi nie tylko zamknięte na głucho, ale i zarośnięte.
Do
kolejnego obiektu przedzieramy się przez pokrzywy po pas. Może niesłusznie, bo
z innej strony byłoby łatwiej, ale mamy to, co wybraliśmy, czyli trudne
podejście do dworu we Wronowie, który miał okres bycia leśniczówką, a teraz
dogorywa w pokrzywach.
południowa elewacja dworu we Wronowie
I
na zakończenie jeszcze jedno miejsce – Mirogonowice. Tamtejszy dwór trafił do
skansenu w Tokarni, a właściciele odbudowali jego wierną kopię.
tak wyglądał dwór w czasach swej świetności
to jego rekonstrukcja
kopia jednego z fresków, które ozdabiały ściany dworu (oryginały można obejrzeć w skansenie w Tokarni)
Dwór
jest otoczony pozostałością dawnego parku ze starymi drzewami, są tu i
malownicze stawy. Z ciekawych budynków zachowały się niektóre zabudowania
gospodarcze, jak choćby dziewiętnastowieczna kuźnia z zegarem słonecznym na
frontonie. No i siedemnastowieczny murowany lamus, kryty czterospadowym
gontowym dachem; wewnątrz ma ciekawe sklepienie kolebkowo-krzyżowe. Pełnił on niegdyś
funkcję zboru ariańskiego, był kaplicą, a jej wyposażenie trafiło do kościoła w
Waśniowie.
siedemnastowieczny lamus dworski
kaplica w jego wnętrzu (plus moja nieudolna próba pokazania sklepienia)
zegar słoneczny na ścianie starej kuźni
Czy
coś z naszej trasy pominęłam? Owszem – Pasmo Jeleniowskie, które
przekroczyliśmy dziarsko. W lesie trochę błota, dużo zieleni i owoce roślin, ktiore jeszcze tak niedawno kwitły wiosennie.
widok na Pasmo Jeleniowskie od południa
widok na Szczytniak (w oddali Łysiec)
jagoda czworolista pospolitego
jagody konwalijki dwulistnej (zabarwienie nietypowe raczej)
No i niesamowite pola, wśród których wędrowaliśmy.
Zboża już dojrzewają, pachnie tam niesamowicie. Wiatr rozwiewa włosy,
odpoczywamy od upału.
kłosy pszenicy
pole gryki (w tle Szczytniak)
pola Witosławic
pola w okolicy Mirogonowic (Te oglądaliśmy w biegu. Tak nas wciągnęło zwiedzanie, że trzeba było trochę przyspieszyć na finiszu.)
Piękna
trasa. I nie taka znów długa – 17 kilometrów.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Piękna wycieczka... i wspaniałe foty. :)
OdpowiedzUsuńStaramy się. Niektórzy to nawet wstają skoro świt, żeby pojechać.
UsuńA dla mnie to teraz incognito! Tym chętniej wbijam się wzrokiem w zdjęcia.
OdpowiedzUsuńLipy sadzono zaraz po postawieniu kapliczki, dlatego to zazwyczaj równolatki. Przyznaj że niesamowitą nam spuściznę przodkowie zostawili, a co my zostawimy naszym pracownikom pra wnukom?
Zbór Ariański... mam tu niedaleko, przepiękny, manierystyczny i tylko "melodii nie mam" żeby siąść na rower i mieć kolejną wrzutkę na bloga. Zdjęcia oczywiście mam, ale... tak bez rajdu, same... sieroce... ;)
Masz rację, przodkowie zostawili nam piękną spuściznę, a my ledwie ją zauważamy. Tu przynajmniej niektóre dwory się ratuje, dba o kapliczki. A ileż tak, jak we Wronowie, smętnie czeka na swoją kolej? I nie wszystkie się doczekają.
UsuńMiało być "terra incognita" ale durnowaty skrypt Androidzie sam wykombinował co ja chciałem napisać.
UsuńBez trudu się domyśliłam - znam te "numery", które potrafi człowiekowi wyciąć maszyna. I to bez uprzedzenia.
Usuń