Trasę sama
wymyśliłam. Kiedy ją planowałam, było ciepło i przyjemnie. W dniu wycieczki od
rana czuło się nadciągający upał. A całość tak sprytnie przemyślałam, żeby nie
było asfaltu. I nie było. Większość trasy przebiegała wałami
przeciwpowodziowymi nad Kamienną. Są
rewelacyjne do chodzenia – trawa skoszona, woda niedaleko. Tylko cienia, cienia
brak!
na wałach przeciwpowodziowych
jedni na wale, inni obok
Na początku wycieczki odwiedziliśmy ruiny szesnastowiecznego zamku, z których zachowała się jedynie część położona na wyspie – to podobno mury dawnej kaplicy.
ruiny zamku na wyspie
Lepiej zachowały
się z budynki przedzamcza, które otaczały zamkowy dziedziniec. Miały bronić
zamku, jak widać nie do końca się z tej funkcji wywiązały. Najlepiej wyglądają w tej chwili mury wieży
bramnej zamku, którą w czasie 2 wojny światowej Niemcy przekształcili na
szpital wojskowy.
ruiny przedzamcza
sklepienie piwnic
Kto teraz
pilnuje zamku? Zobaczcie. Ja się wycofałam na z góry upatrzone pozycje. Panowie
dzielnie stawili czoła przeciwnikowi.
sielankowa łabędzia rodzina
na straży zamku
Ćmielowa
nie zwiedzaliśmy. Pomaszerowaliśmy w kierunku zbiornika Topiołki. Jeśli nie
jesteście wędkarzami, to zapewne go nie znacie. A szkoda, bo to nadzwyczaj
przyjemne miejsce – niewielki zbiornik zasilany przez wody gruntowe, połączony
jednak zamykanymi rowami z Kamienną. Jaka tam cisza! Błogi spokój. I tylko cisi
panowie z wędkami siedzą sobie co parę metrów. Idealne miejsce relaksu.
na skraju lasu kamień upamiętniający 4 żołnierzy AK zamordowanych przez Niemców w roku 1943
zbiornik Topiołki
Podobał nam
się też lasek w pobliżu Piasków Brzóstowskich. Sympatię naszą zdobył zapewne z
powodu cienia, który pozwolił odpocząć od upału. No i zawarliśmy tam miłą
znajomość z kózką.
żeby nie było wątpliwości - to nie Koziołek Matołek, ale podobieństwo duże, nieprawdaż?
malina kamionka
Skoro już
wiecie, że wędrowaliśmy wzdłuż Kamiennej, to teraz pora na kilka widoczków z
rzeką. Mosty też będą.
Kamienna za Ćmielowem przy szosie do Rudy Kościelnej
Kamienna w okolicy Piasków Brzóstowskich
Kamienna w okolicy Grójca
most kolejowy na bocznicy z Bodzechowa
Głównym
celem całej tej morderczej wyprawy był Denków – niegdysiejsze miasto, obecnie
osiedle we wschodniej części Ostrowca Świętokrzyskiego. Dwa lata temu Denków
świętował 450 rocznicę otrzymania praw miejskich.
Co udało
nam się zobaczyć w Denkowie?
Najpierw
Rynek Denkowski z pochodzącą z roku 1803 figurą świętego Floriana i
współczesnymi mieszczanami, którzy bardzo chętnie i kompetentnie udzielają
wszelkich informacji krajoznawczych.
figura św. Floriana przy rynku
figura Matki Boskiej w innym rogu rynku
figura św. Floriana przy rynku
figura Matki Boskiej w innym rogu rynku
Dzięki nim
trafiliśmy do dziewiętnastowiecznej kapliczki świętego Jana Nepomucena. Kierowali
nas też do jeszcze jednej kapliczki, ale nie starczyło czasu – nadjechał bus.
dziewiętnastowieczna kapliczka
figura świętego w jej wnętrzu
dziewiętnastowieczna kapliczka
figura świętego w jej wnętrzu
Zdążyliśmy zajrzeć
do barokowego kościoła. O zwiedzaniu nie było mowy – trwało nabożeństwo, ale i
tak wnętrze kościoła zrobiło na mnie duże wrażenie.
kościół pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa
fasada kościoła
ołtarz w kaplicy Najświętszego Serca Jezusowego
oltarz w kaplicy Przemienienia Pańskiego
kościół pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa
fasada kościoła
ołtarz w kaplicy Najświętszego Serca Jezusowego
oltarz w kaplicy Przemienienia Pańskiego
A i wokół
kościoła i na jego ścianach zewnętrznych można zauważyć dziewiętnastowieczne
figury, epitafia świadczące o bogatej historii miejscowości.
figury na zewnętrznej ścianie prezbiterium
krzyż nagrobny Magdaleny Rogójskiej na przykościelnym cmentarzu
tablica epitafijna na murze otaczającym kościół przeniesiona z dawnego przedsionka kościoła
figury na zewnętrznej ścianie prezbiterium
krzyż nagrobny Magdaleny Rogójskiej na przykościelnym cmentarzu
tablica epitafijna na murze otaczającym kościół przeniesiona z dawnego przedsionka kościoła
Po stronie
manka wycieczki należy zapisać, że nie zrealizowaliśmy planowanego zwiedzenia cmentarza w
Denkowie z kaplicą rodziny Kotkowskich, z której wywodziła się matka Witolda
Gombrowicza. Pokonanie 14 kilometrów w upale zniechęciło nas do zrobienia
jeszcze tego jednego wysiłku. Nic to – znów mamy coś na przyszłe wypady.
Zdjęcia – Andrzej, Edek, Janek i ja
Ciekawa relacja z rzadko odwiedzanych terenów... :)
OdpowiedzUsuńTrudno się tam od nas dostać. Korzystamy z letniego pociągu w kierunku Sandomierza.
UsuńFajna wędrówka! Ciekawe miejsca, pod za kiem byłem, ale z racji chaszczy nie zamierzaliśmy, zresztą co to za zwiedzanie z samochodu? Ale Marzenka zobaczyła na naszej mapie jako "zdobyty". Tam wtedy były stada gęsi i moja żona obawiała się "ugęgania" ;-).
OdpowiedzUsuńSympatyczny kościół, jak nie lubię baroku, to ten robi miłe wrażenie z być może dlatego że Jezuici nic przy nim nie kombinowali.
AKowcy w 1940?! Wtedy jeszcze AK nie było. Był ZWZ, tam musi być jakiś błąd!
Przede wszystkim dziękuję za czujność - tablica lśniła w słońcu i Źle odczytałam datę - to nie zero, a trójka na końcu (sprawdziłam na zdjęciu)- zaraz poprawię.
UsuńKościół w Denkowie chyba będzie moim ulubieńcem, żeby tylko jeszcze kiedy tam wrócić i obejrzeć go dokładniej! To się da zrobić, byle nie w upale.
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję. I ja pozdrawiam.
Usuń