Ile razy
jadąc ruchliwą szosą zwracacie uwagę na
mijane miejscowości? Ja to na przykład raczej śpię w podróży, więc nic nie
zauważam. Ale jak już otworzę oko, to zaraz mi jakiś dworek wpadnie albo
przydrożny krzyż. W drodze można się natknąć na nieoczekiwane perełki. W związku z tym zachęcam nie tylko do otworzenia oka, ale
nawet do zatrzymania się w Jedlińsku w drodze z Radomia do stolicy.
Cóż to za
miejscowość? Otóż Jedlińsk wygląda jak miasteczko, a jest wsią (prawa miejskie
utracił po powstaniu styczniowym). Ma ryneczek i herb. I w dodatku ten oto herb
jest uwieczniony w postaci uroczego pomnika.
rak - od roku 1846 w herbie Jedlińska (A każdy by się spodziewał jodły. Tymczasem to właśnie czystość jedlińskiej rzeki Radomki i obfitość raków w niej dały początek temu herbowi.)
W pobliżu
zabudowa małomiasteczkowa – wąskie domki (wiadomo – czynsz przy rynku wysoki),
zieleń i ciekawe figurki. Jedna z nich przedstawia świętego Wawrzyńca z
atrybutem w postaci kraty, na której był poddany torturom i zgładzony (rzeźba
tego nie jest w stanie pokazać, ale krata była rozżarzona).
Inna nad rzeczką Tymianką przedstawia świętego Jana Nepomucena. Jest też w pobliżu figurka świętego Floriana, a przy niej coś w rodzaju gongu strażackiego. Wszystkie bardzo stare – ufundował je w roku 1752 biskup Andrzej Stanisław Załuski, dziedzic Jedlińska. Niech was nie zmyli ładny wygląd figurek – mają one za sobą ciężki los – w czasie wojny niemieccy żołnierze pozbawili je głów. Na szczęście jeden z mieszkańców wsi ukrył odcięte głowy i przechował je w stodole. Po wojnie całość zmontowano. A ostatnio figury przeszły renowację.
Inna nad rzeczką Tymianką przedstawia świętego Jana Nepomucena. Jest też w pobliżu figurka świętego Floriana, a przy niej coś w rodzaju gongu strażackiego. Wszystkie bardzo stare – ufundował je w roku 1752 biskup Andrzej Stanisław Załuski, dziedzic Jedlińska. Niech was nie zmyli ładny wygląd figurek – mają one za sobą ciężki los – w czasie wojny niemieccy żołnierze pozbawili je głów. Na szczęście jeden z mieszkańców wsi ukrył odcięte głowy i przechował je w stodole. Po wojnie całość zmontowano. A ostatnio figury przeszły renowację.
stare i nowe
osiemnastowieczna figura świętego Wawrzyńca
niedawno odnowiona figura świętego Jana Nepomucena
patron strażaków - święty Florian
dawny "system alarmowy"
Spacerując
uliczkami Jedlińska napotkamy krzyż ustawiony na niewielkim kopcu – to miejsce,
gdzie spoczywają żołnierze, którzy zginęli w bitwie pod Jedlińskiem 11 czerwca
1809, w której Polacy pod wodzą generała Zajączka walczyli z oddziałami
austriackimi. W mogile zostali pochowani żołnierze obu armii.
kopiec na żołnierskiej mogile z początku XIX wieku
Na skraju
wsi znajduje się cmentarz parafialny. Założono go w roku 1798. Wiele tu zabytkowych
nagrobków, a wśród nich na przykład kwatera dziedziców Jedlińska. Cmentarz nie
jest duży, a spacer po nim to podróż do przeszłości. Warto tu wstąpić i zadumać
się nad życiem tych, co odeszli i własnym.
nagrobek dziedzica dóbr jedlińskich w kwaterze rodziny Trzcińskich
stare nagrobki
Te miejsca
nie są widoczne z szosy warszawskiej, ale jest jeden obiekt, który widać z
daleka. To barokowy kościół pod wezwaniem świętych Apostołów Piotra i Andrzeja.
Został on rozbudowany po zniszczeniu przez Szwedów poprzedniego kościoła. Projektantem
kościoła był Jakub Fontana, a fundatorami – dziedzic Załuski i jego syn –
wspominany już biskup.
brama w ogrodzeniu kościoła
zachodnia fasada kościoła
Junosza - herb biskupa Załuskiego (w szczycie fasady)
sygnaturka w deszczu
kościół widziany od strony cmentarza parafialnego
widok na kościół z lotu ptaka (zdjęcie jest własnością parafii - inne ciekawe zdjęcia znajdziecie w parafialnej galerii - tu link)
rzut przyziemia kościoła z karty ewidencji zabytków
barokowy portal - wchodzimy!
Wnętrze
kościoła wydaje się większe niż jest w rzeczywistości, a to dzięki
iluzjonistycznemu malarstwu barokowemu. W ołtarzu głównym znajduje się
ciekawy obraz przedstawiający patronów świątyni, dar biskupa Załuskiego. Ściany
zdobią również zabytkowe obrazy, bogato zdobione pilastry.
W gruncie rzeczy człowiek nie jest w stanie ogarnąć tych wszystkich pięknych
zabytkowych obiektów – bo to i konfesjonały, i feretrony, i figury świętych.
obraz w głównym ołtarzu „Powołanie świętych Apostołów Piotra i Andrzeja” namalowany przez Tadeusza Kuntze-Konicza
ołtarze boczne
stalle umieszczone przy ołtarzu bocznym
jeden z zabytkowych konfesjonałów
barokowa ambona
na obrazie moja patronka - święta Anna
Przed
kościołem można zobaczyć zabytkową dzwonnicę. Ciekawostką może
być fakt, że jeden z dzwonów ufundowali arianie, którzy niegdyś zamieszkiwali w
Jedlińsku.
dzwonnica z 1645 roku
dziewiętnastowieczny krzyż przed kościołem
W Jedlińsku
byłyśmy latem, nie mogłyśmy wiec obejrzeć ostatkowej tradycji, która jest tu
kultywowana prawdopodobnie od roku 1778. To „Ścięcie Śmierci”, które odbywa się
w ostatni wtorek karnawału. Pierwszy ten zwyczaj opisał jedliński proboszcz,
ksiądz Kloczkowski. Obecnie widowisko przebiega według wierszowanego opisu
księdza.
fragment widowiska "Ścięcie Śmierci" z roku 2004 (na stronie Urzędu Gminy znajdziecie filmiki pokazujące ten zwyczaj - tu link)
tablica poświęcona księdzu Kloczkowskiemu w jedlińskim kościele
grób księdza Kloczkowskiego na tutejszym cmentarzu
I co? Warto
zajrzeć do Jedlińska?
Moim
zdaniem warto! Może nie każdemu się tak poszczęści jak nam, że obejrzy zabytki
w towarzystwie pani Bożeny, która pokaże ciekawe miejsca, opowie o nich,
podrzuci ciekawostkę. Nasza przewodniczka jest autorką książki na
temat perełek architektury gminy Jedlińsk. Zresztą to nie jedyne dzieło pani
Bożeny. Ale nie będę wam wszystkiego zdradzać. Może jeszcze nadarzy się okazja,
żeby zaprezentować inne jej prace.
Zdjęcia – Teresa i ja
Wspaniałe miejsca
OdpowiedzUsuńMasz rację.
UsuńDla pani Bożeny pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsce, tam jeszcze nie byłem. Ale w sobotę byliśmy w okolicach - bo między Górami świętokrzyskimi a Radomiem - zrobiliśmy rajd po tamtejszych zamkach. Będzie opis u mnie na blogu.
A skoro już poruszyłaś temat rozglądania się podczas jazdy, zauważyłem tam stawiane przy drodze trzy krzyże z belek drewnianych - duże, na środkowym często kapliczka. Nie wyglądają mi na upamiętnienie miejsca wypadku - dobrze znane z innych miejsc w Polsce. Wiesz coś na temat tego zwyczaju?
Takich krzyży jest w naszym regionie bardzo dużo. Słyszałam, że mamy w okolicy zapaleńca, który je sam majstruje i ustawia, gdzie mu się wydają potrzebne lub ważne. Trwa to dosyć długo i krzyże stają się coraz starsze. Często też bywają po dwa.
UsuńJak już tak pytasz, to poszukałam informacji i znalazłam artykuł prasowy na ten temat: http://www.echodnia.eu/swietokrzyskie/wiadomosci/art/8233191,tajemnica-krzyzy-przy-drodze,id,t.html
Super - bo już myślałem ze jak w Harcerstwie wędrowaliśmy "śladami Czarnych Stóp" to je przeoczyłem. A one stosunkowo młode.
UsuńDzięki
Faktycznie - stare nie są, to, można powiedzieć, wytwór 21. wieku.
Usuń