sobota, 21 maja 2016

Ile muzeów jest w Jagodnem?

Jedno. Ale za to, jakie!
Pierwsze określenie, które przychodzi mi na myśl, to żywe. Temu obiektowi nie grozi zastój – tu zawsze coś się dzieje. Ostatnio kustosz Muzeum Pamiątek Regionalnych, pani Jagoda Rafalska-Kawalec, zaprosiła gości na Noc Muzeów.  

Muzeum Pamiątek Regionalnych zaprasza 

W wielkich miastach na takich imprezach podobno tłumy. A jak było w Jagodnem? Wcale nie inaczej. W salce muzeum zebrało się dużo ludzi – przedstawiciele władz, mieszkańcy wsi i okolic, przyjezdni. I nikt się nie nudził.
Rzecz jasna można było zwiedzić muzeum. Już je pokazywałam w marcu (tu link), ale może coś jeszcze nowego wyszperam.  

stary kredens

bielizna i moje ulubione chodniki z gałganków

upływ czasu

jedna z ksiąg pamiątkowych

Niezwykle ciekawym fragmentem wieczoru było spotkanie z niezwykłymi ludźmi (to tutejsza tradycja). Tym razem w Jagodnem gościli państwo Monika Kowalczyk-Kogut i Piotr Kogut. Ich opowieści o życiu, pasji, podróżach i wszystkich drobnych odcieniach radości ze spotkań z ludźmi można słuchać i słuchać.
I jeszcze na zakończenie pan Piotr zaskoczył słuchaczy fragmentem powieści W. Myśliwskiego „Kamień na kamieniu”. Formalnie porwał słuchaczy. Cisza zapanowała na sali jak makiem zasiał. Taka to jest, proszę państwa, potęga słowa.

wspomnienie dawnych spotkań 

zaproszeni goście

Normalnie, to już by tyle atrakcji wystarczyło. Ale nie w Jagodnem.
Sala gimnastyczna szkoły została zamieniona w kawiarenkę „Słodka Euforia”, gdzie można było spróbować niesamowitych ciast. No, może kawałki ciast były odrobinę za duże. Ale to z serca, panie, z serca.
Zaś ściany sali zamieniono w galerię sztuki z trzema wystawami. To obrazy pani Iwony Półtorak (tym razem nie tylko kwiaty, jak to było jesienią – tu link). Obok radosne i niesamowicie korowe zdjęcia pana Piotra Koguta, a na nich karnawał w londyńskiej dzielnicy Notting Hill. I jeszcze nastrojowe, „malowane” światłem i cieniem portrety pana Cezarego Szymkiewicza „Kobieta, światło, emocje…”  


na wystawie 

obrazy Iwony Półtorak

fotografie Piotra Koguta 

fotografie Cezarego Szymkiewicza
  
Jednych zachwycały portrety – no, jakby obrazy, inni woleli barwność karnawału, a jeszcze inni zatrzymywali się  przy malarstwie. Dla każdego coś miłego.
No i niektórzy (dosyć liczni) wychodzili z sali obładowani drobiazgami zakupionymi na kiermaszu rękodzieła.  Koleżanka pochwaliła mi się drewnianą kapliczką, którą akurat nabyła, ktoś targał słoik miodu, inny serwetkę. 



jarmark rękodzieła
  
I pewnie następna taka muzealna noc za rok. 

Zdjęcia – Teresa i ja

2 komentarze:

  1. To właśnie jest urok lokalnych wydarzeń!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto pamiętać, że takie inicjatywy zawsze muszą mieć człowieka, któremu po prostu chce się angażować i rozrusza pozostałych.

      Usuń