Zanim do
zastoiska dotarliśmy trzeba było się trochę rozruszać. Nasz ulubiony kierowca
wysadził nas na przystanku w Michniowie. Pusto mu się zrobiło, bo kto mu tak
ładnie wypełni pojazd, jak nie my?
A my
ruszamy drogą, która na tej wycieczce zyskała swoją nieoficjalną nazwę – Opalanka. Skąd taka nazwa? Prowadzi ta droga
w kierunku leśniczówki Opal. Nawet, jeśli nie bezpośrednio, to i tak jej się takie
imię należy.
Leśniczówka Opal jest uznana przez nas za jedno z najlepszych miejsc wypoczynkowych. A
właściwie to tu się obżeramy. Dziś też. Smakołyki na słodko.
Posileni
solidną porcją cukru maszerujemy dalej w kierunku wsi Kleszczyny.
na leśnej drodze
Tu
zatrzymujemy się na chwilę przy krzyżu wystawionym w miejscu, gdzie w sierpniu
1943 zginęło pięciu partyzantów z oddziału „Szorta” zgrupowania „Ponury” AK. Byli
akurat na patrolu i trafili na niemiecką żandarmerię. Wywiązała się bitwa, w
której partyzanci ponieśli śmierć. Upamiętniono to stosownym pomnikiem w
czterdziestą rocznicę bitwy.
pomnik w Kleszczynach
Z Kleszczyn
prowadzi prosta droga do kamieniołomu „Kopulak”. Byliśmy tu kilka lat temu (tu
link). Przypomnę jednak, że występują tu skały osadowe z okresu dolnego triasu
– to piaskowiec pstry. Ładny kolor ma ten piaskowiec – jest rudy „jak lisia skórka
latem”. Był okres, kiedy zaprzestano wydobycia w tym kamieniołomie i wtedy na
jego dnie zebrała się woda. To właśnie owo zastoisko wodne z tytułu. Jest
równie rude, jak skały wokół.
widok z góry na kamieniołom
Kiedy dotarliśmy do „Kopulaka”, zaświeciło
słońce. Niech więc was nie dziwi kolorystyka zdjęć kamieniołomu. Tam
rzeczywiste jest tak czerwono, jak widać.
rożne odcienie rdzy
Po
obejrzeniu kamieniołomu mieliśmy dylemat – szukać pobliskiego źródełka, czy
kolejnego kamieniołomu. Zwyciężyła opcja kamieniołomu. Udaliśmy się więc na
północny zachód drogą, co to czasem była ładna, czasem zawalona ściętymi
gałęziami, czasem z kałużą. Ot, zwyczajna leśna droga.
modrzewiowe igły ścielą się na ścieżce
A na
końcu drogi mały strumyk, za nim zaś dawno zapomniany kamieniołom.
nie było trudno
okazały dąb w pobliżu wyrobiska
W porównaniu z
„Kopulakiem” zajmuje chyba nawet większy obszar, bo dosyć długo go musiałam
okrążać, żeby dotrzeć do wejścia. I na tym kończą się jego przewagi. Zarósł
naprawdę solidnie. Między bezlistnymi gałęziami przezierają jednak fragmenty
ścian w górnej części wyrobiska. Barwa taka sobie – czerwonawa, szara, czasem pozieleniała. Ale wydaje mi się,
że możemy mieć tu do czynienia ze skałami tego samego typu, co w „Kopulaku”.
Po
opuszczeniu kamieniołomu zmierzamy w kierunku torów kolejowych i nad zalewem
Rejów grupa nam się rozdziela. Jedni w prawo, inni w lewo. Jak komu bliżej w
domowe pielesze.
zalew Rejów
jego stali rezydenci
Na przystanku
autobusowym nastąpiło podliczenie długości trasy – 13,9 kilometra. Czyli
czternaście, co się będziemy o jedną dziesiątą spierać.
Mapki trasy nie będzie, bo przebiega ona na połączeniu dwóch stron mapy Gór Świętokrzyskich i za dużo komplikacji się pojawia przy wykonaniu jednej mapy na blog.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Fajna kolorowa trasa... kopulak to perełka.
OdpowiedzUsuńBez "Kopulaka" kolorów by było mniej. Dobrze, że można tam wejść i obejrzeć go sobie. Nic to, że buty usmarowane w czerwonej glinie.
UsuńNo właśnie można? Bo pełno tabliczek o monitorowaniu obiektu i zakazie wstępu...
UsuńPrzecież się nie kąpaliśmy. Przez ostatnie trzy lata żaden monitoring się nie odezwał. Te wszystkie tablice i zakazy to chyba nie z tamtego czasu.
UsuńTeraz ustawiono takie zapory z kamieni, że chyba tylko dron się przeciśnie. A i to niechętnie.
Piękne miejsce, godne podziwu zostało odcięte od świata. A wcale tak nie musi być, wystarczy porównać z pobliskim kamieniołomem, który dzięki staraniom gospodarzy zyskał bezpieczne otoczenie i stał się prawdziwą atrakcją okolicy pod nazwą "Oczy Ziemi".
Po napisaniu tego komentarza przejrzałam jeszcze zdjęcia z tamtej wycieczki, powiększyłam je, żeby odczytać napisy na tabliczkach. To ów zakaz kąpieli z tytułu. Nie został naruszony w najmniejszym stopniu. Nikt z nas do wody nie wszedł, poza teren oznakowany tabliczkami nie przepłynął.
UsuńI już wiem gdzie jankesi kręcą zdjęcia z Marsa ;)
OdpowiedzUsuńAle by się nasz region od tych zdjęć wzbogacił! :)
Usuń