niedziela, 27 kwietnia 2014

Mała improwizacja


Pogoda zapowiadała się fatalnie, więc zrezygnowaliśmy z planów na niedzielną wycieczkę, a tu rano niespodzianka – przetarło się. W tej sytuacji nastąpiła szybka mobilizacja i trójka zapaleńców wyposażonych w parasolki na wszelki wypadek ruszyła o niespotykanie późnej porze na improwizowaną trasę.
Wystartowaliśmy z ulicy Kilińskiego z zamiarem przejścia zielonym szlakiem do Wołowa i dalej aż do Bliżyna. Ale skoro miała być improwizacja, to zaraz po zauważeniu pierwszej ścieżki w stronę Kamiennej zrezygnowaliśmy z tego zamiaru.
Zaczęła się przygoda z rzeką, która raz się do nas przybliżała, raz oddalała, ale ciągle była w pobliżu i odsłaniała swe wdzięki. Pojawiały się malownicze zakola, proste odcinki, wiry, szybki nurt a zaraz spokojny leniwy bieg. 


sobota, 26 kwietnia 2014

Człowiek jest tylko pyłkiem na tyłku wszechświata*


Przekonałyśmy się o tym z koleżankami podczas piątkowej wyprawy do Kielc.
Najpierw zderzyłam się z apteczką pierwszej pomocy. W galerii BWA chciałam opatrzyć skaleczony palec i miałam przyjemność zapoznać się z odpowiadającą unijnym normom zawartością apteczki. Gdyby skaleczenie było poważne, wykrwawiłabym się na śmierć, zanim pracownik galerii dowiedziałby się, jak otworzyć to pudło. Na szczęście wspólnymi silami pokonaliśmy bestię.

tak wygląda apteczka po otworzeniu, ale to nie koniec przygód, trzeba jeszcze dostać się do wnętrza

środa, 23 kwietnia 2014

I znów skróciliśmy trasę

Obawiam się, że zaczyna nam to wchodzić w krew, ale może uda się pokonać tę słabość. Tym razem po 24 kilometrach marszu ulegliśmy coraz śmielszym sugestiom pogody, która ostrzegała nas przed kontynuowaniem wycieczki wysyłając jednoznaczne pomruki burzowe. A że przy okazji trafił nam się pojazd, to z bólem serca zrezygnowaliśmy z planowanej sesji zdjęciowej w Krynkach i podjechaliśmy na stację w Brodach. Czy burza nadeszła, nie wiemy, ale też i nie potrzebujemy tej wiedzy.
Do tego punktu doprowadziła nas ciekawa i ładna wędrówka. Zaczęliśmy w Starachowicach od marszu po ulicach aż do zalewu na Lubiance. Z tamy zalewu zeszliśmy na wschód i nad rzeką próbowaliśmy znaleźć czerwony szlak rowerowy. Jego odkrywcą okazał się Janek, który z politowaniem patrzył na miotanie się po lesie w wykonaniu pozostałych uczestników i przyjrzał się mapie, po czym skierował nas na szlak, prowadzący innym brzegiem rzeki niż ten, na którym go szukaliśmy.

 zalew na Lubiance 

sobota, 19 kwietnia 2014

Wesołego Alleluja!

W starym rodzinnym albumie znalazłam kartkę, którą moja babcia Amelia otrzymała z życzeniami na Wielkanoc 1926 roku. 


Tamte życzenia są dla mnie nieczytelne, ale dołączam się do nieznanego mi nadawcy i życzę wszystkim czytelnikom radosnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy oraz tyle subtelnej czułości w życiu, ile na tym obrazku. I, dziewczyny, żebyśmy miały takie urocze rumieńce!

czwartek, 17 kwietnia 2014

A jednak się udało …


… pojechać do Chlewisk. Trzeba tylko było wybrać się tam w dzień powszedni, bo busy w takie dni kursują stadami. A i pogoda nam się trafiła fantastyczna – słońce, malownicze chmurki na błękitnym niebie, ciepło może nie było, ale nawet tego nie zauważyliśmy, bo Stasio był dziś nadającym tempo. Jak kto chce za nim nadążyć, to nie zmarznie. Zresztą, Janek i ja wcale mu nie ustępowaliśmy. Dzięki temu szybko i sprawnie pokonaliśmy trasę z Chlewisk do Lipowego Pola.
Na starcie spenetrowaliśmy park wokół pałacu w Chlewiskach. Spędziliśmy tam godzinę i nawet nie zauważyliśmy, że aż tyle. Wiadomo – szczęśliwi czasu nie liczą. A park w Chlewiskach wspaniale poprawia nastrój – rośnie tam mnóstwo pomnikowych drzew. I to takich oryginalnych jak tulipanowiec amerykański czy dąb błotny oraz dorodnych znajomych, jak choćby piękne lipy drobnolistne. Jest cała aleja grabowa, kwitną barwinki i migdałowce. No i jak tu przejść obojętnie obok tego bogactwa?!

 tulipanowiec amerykański

niedziela, 13 kwietnia 2014

Nareszcie!


Wyszliśmy z domu. Udało się nawet z pogodą, która dopisała nadzwyczajnie – drobna mgła tylko dodała uroku porankowi, a potem robiło się coraz cieplej i przyjemniej.
Zaplanowana na dziś trasa na mapie wyglądała niezwykle pociągająco – proste dróżki, jak już zakręt to wyraźny, nic tylko iść. A w terenie?
Marsz z Pięt przez Płaczków Piechotne i potem lasem do Nowek to sama przyjemność. Droga dobra, ta odrobina błota, co ją trzeba było ominąć, niewarta wspomnienia, urocze meandry niewielkiej rzeczki – dopływu Kuźniczki – no romantycznie.

 wiosenna pajęczyna o poranku

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Turystyka piesza – samo zdrowie


Dziś Światowy Dzień Zdrowia, no to pokażę nasz wkład w zdrowy tryb życia. I wszystko będzie śmiertelnie poważnie.
Dla nas – turystów pieszych każda pogoda jest dobra na wędrówkę, nie zważamy na śnieg, mróz, deszcz czy upał. Wyruszamy na szlak. I oczywiście dzięki temu jesteśmy zahartowani jak mało kto.

trochę mrozu jeszcze nikomu nie zaszkodziło

piątek, 4 kwietnia 2014

A tymczasem w Skarżysku …


Co ciekawego w Kielcach, już wiecie, a u nas? Wbrew pozorom nie jest źle.
W czwartek w bibliotece odbyła się promocja albumu „Powiat skarżyski romantycznie”. Warto było się wybrać, bo każdy z uczestników spotkania otrzymywał bezpłatny egzemplarz elegancko wydanego albumu z wierszami i fotografiami skarżyskich twórców; oczywiście można było również otrzymać autografy autorów.  


wtorek, 1 kwietnia 2014

Wpadki chodzą po ludziach


Koń ma cztery nogi i się potknie, a co dopiero turysta. Niestety, upadki i wpadki różnego typu czasem nam się zdarzają.
Najłatwiej poślizgnąć się i wywinąć orła na śniegu lub oblodzonej drodze. Tu bez wątpienia najlepszy upadek zaliczyłam ja podczas podchodzenia na Kamień Michniowski. Zaryłam pazurami w śnieg i dla lepszego efektu zjechałam ładny kawałek w dół na brzuchu. Gdyby nie pomoc kolegi, leżałabym tam pewnie do dziś.

 
ta kobieta upadła to ja