niedziela, 31 grudnia 2017

Ledwie chwila, ledwie krok, a już mija cały rok …*


Tych kroków sporo się uzbierało w mijającym roku; przeszliśmy na wycieczkach niedzielnych i środowych 1089,3 kilometra. Średnia długość trasy drastycznie zmalała do 16 kilometrów. Było tych wycieczek 68; najdłuższą okazała się jesienna wycieczka na trasie Kuźniaki- Tumlin. 

podejście na Siniewską (tu relacja)

I oby nie padało!

To było nasze najważniejsze życzenie na ostatnią wycieczkę w roku 2017. 
Rano wszystko wskazywało na to, że się nie spełni – po nocnym deszczu jeszcze została mżawka.
Zapakowałam do plecaka parasolkę i poszłam na bus. A tu niespodzianka – nie ma deszczu. Nasza grupa nie dała się zastraszyć prognozom pogody i wyruszyliśmy na trasę. To tradycyjna wyprawa noworoczna, ale teraz okazało się, że połączenia w Nowy Rok są prawie niemożliwe, więc przełożyliśmy wymarsz na ostatni dzień starego roku. I jak wyszło?
Zaczęliśmy od spełnienia obowiązku, czyli wizyta zupełnie prywatna na cmentarzu. 

tradycyjne zdjęcie dworku w Mostkach 

środa, 27 grudnia 2017

Turyści, miliony lat patrzą na was *



Na szczęście nie przez cały czas.
Na początku to my mogliśmy sobie pooglądać. A co? Okolice stacji kolejowej w Zagnańsku, z której wyruszyliśmy w kierunku kościoła.
Był przyjemny zimowy poranek ze słońcem i niewielkim mrozem. Maszerowaliśmy ścieżkami w pobliżu torów.


piątek, 22 grudnia 2017

Wprowadzenie w świąteczny nastrój

Już chyba pora, żeby poczuć ten nastrój. Piernik upieczony czeka na lukier, choinka wystrojona, czyste firanki już powiesiłam. Mam więc czas, żeby opisać wernisaż wystawy, która nosi tytuł „Szopka bożonarodzeniowa - artystyczny kalejdoskop”.
Jest grudniowy wieczór, w sali wystawowej Ośrodka Kultury „Ziemowit” w Kielcach zbiera się publiczność. Na ścianach zdjęcia szopek, plakaty, obrazy i niezwykłe anioły. 

jeden z aniołów autorstwa pana Wojciecha Michno

środa, 20 grudnia 2017

Krótki dzień – krótka wycieczka

Zaplanowana była dłuższa, ale tak nam jakoś nieoczekiwanie się skróciła. Można powiedzieć, że prawie o połowę, bo otrzymaliśmy 8,8 kilometra trasy.
Jeśli ktoś po tej wstrząsającej informacji nie zechce czytać dalej, zrozumiem. A wycieczkę i tak opiszę, bo nie była jakoś specjalnie słaba. A może nawet wręcz przeciwnie.
Wystartowaliśmy w Suchedniowie. Tym razem zachwyciliśmy się niewielkim modrzewiowym dworkiem, koło którego setki razy przejeżdżaliśmy bądź przechodzili i nic. Nie rzucał się w oczy, a jest naprawdę ładny i stary. Pochodzi na pewno z dziewiętnastego wieku. Na drzwiach ma rok budowy 1850, ale wygląda to na zapis współczesny, więc pewności co do daty brak. A nazywa się uroczo – „kałamarzyk”. 

 kałamarzyk

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Bo to dobra droga jest

Zwłaszcza na zimowe wędrówki. Szczególnie dla ludzi, co już w tym roku swoją porcję błota zaliczyli i dziękują za dokładkę. Czyli dla nas.
Szliśmy tą drogą zaczynającą się w lesie na skraju Parszowa raptem dwa razy, ale jakoś nigdy całą. Tym razem nas poniosło i poszliśmy na całość.  
Towarzystwo mieliśmy najlepsze z możliwych – drobny śnieżek, który prószył na nas, na drogę, na drzewa i na wszystko, co po drodze. 

ledwo z busa wysiedliśmy, a już sypie (tu spotkanie z zielonym szlakiem po 45 minutach marszu)

czwartek, 14 grudnia 2017

Jak dostaliście się ze Zbijowa do Wąchocka?

… zapytał kierowca busa, którym wracaliśmy z wycieczki.
– Pieszo.
– Ale to dosyć daleko.
– No nie, tylko 14,5 kilometra.
– Myślałem, że dalej.
– A, niedaleko, bo lasami szliśmy. I polnymi drogami. Tak lubimy najbardziej.


Jak było? 
Różnie.
Droga w lesie na południowy wschód od Zbijowa Małego okazała się bardzo dobra. Sucha i doprowadziła do naprawdę ładnej drogi polnej do Jagodnego. Świetnie się nią szło. 

 stara chata w Zbijowie Małym 

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Szydłowiec, szlak i szosa

To trzy główne elementy niedzielnej wycieczki. Niestety, najwięcej było szosy w tej układance. Ale jeszcze więcej słońca, czyli wycieczka się udała.
Tym razem zaplanowałam niewielkie zwiedzanie Szydłowca, który jest dla nas zwykle punktem zakończenia lub rozpoczęcia wycieczki, czyli najlepiej znamy okolice przystanku. A przecież historyczna część miasta przechodziła ostatnio gruntowną rewitalizację i ciągle obiecywaliśmy sobie sprawdzić, jakie przyniosła efekty.
Zamek – cacuszko. A i park wokół niego ładnie się prezentuje, choć drzewa, jak to w grudniu, pozbawione liści. 

parkowa alejka 

piątek, 8 grudnia 2017

Piękno znajduje się … *

… w naturze
Wielokształtnej i wielobarwnej*

I dlatego zaczęliśmy naszą wycieczkę od kontaktu z naturą, czyli lasem. To był ten sam las, przez który wędrowaliśmy w niedzielę. Ten sam, ale nie taki sam. Barwy mu się zmieniły. I nie dlatego, że szliśmy innymi drogami, a dlatego, że śnieg nas opuścił.
W tej sytuacji w Michniowie zanurzyliśmy się w szarość powietrza, ciemną zieleń lasu i brejowaty brąz kałuż rozjeżdżonych przez ciężki sprzęt leśników. 

ruszyli z kopyta

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Wycieczkę sponsorowała literka „ś”

„ś” jak … śnieg, oczywiście. Bo światła nie było zbyt wiele, a nawet mgła zasnuwała okolicę.
Wysiedliśmy z busa w Leśnej i pomaszerowali na północ w kierunku lasu. To wychodzi 5 kilometrów marszu. I gdyby nie śnieg, to zostalibyśmy spowici przez szarość. A tak mieliśmy zamglone wprawdzie, ale jednak zimowe widoki na okolicę. 

trochę śniegu plus różne odcienie szarości