niedziela, 26 stycznia 2014

Za nieznanym tęsknij, ale nieznanego nie wyobrażaj sobie.*

Z tej tęsknoty zrodził się pomysł niedzielnej wycieczki – sprawdzimy, jak wygląda i dokąd prowadzi nowa, nieznana droga, która rozpoczyna się w okolicach Parszowa. Wyglądała zachęcająco (dwa tygodnie temu, kiedy śnieg jeszcze nie padał). A dziś? Mało – zachęcająco, wyglądała pięknie – równa jak stół, posypana grubą warstwą śniegu, którego dostawa ciągle trwała. 

 I jak tu się oprzeć takiej pięknej drodze? Tu - początek trasy.

środa, 22 stycznia 2014

Jabłuszka pełne snu

Jak tylko je zobaczyłam, wiedziałam, że muszę iść do domu, założyć sweterek na aparat fotograficzny (żeby nie było - mój aparat ma własny sweterek na wypadek mrozu) i wrócić do parku. Te owoce same aż wołały o zdjęcia. I jak tu się oprzeć? 


poniedziałek, 20 stycznia 2014

W lodowym pudle

Pamiętacie piosenkę kabaretu Potem?

"Porwała mnie Królowa Śniegu
- Biedny Kaj
Zamknęła mnie w lodowym pudle
- Aj jajaj
Tysiąc bałwanów na cztery zmiany
- Trzyma straż
Królowa Śniegu ciągle mnie bije w twarz."


Za mną, nie wiedzieć czemu, "chodził" dziś ten tekst. 


niedziela, 19 stycznia 2014

Ze Starachowic nad Balaton


Na początku śpieszę wyjaśnić, że nie była to wyprawa nad słynne jezioro na Węgrzech, ale nad zalewik na wschód od Starachowic. Wielkością oryginałowi ustępuje, otoczony jest lasem i, mimo że było ponuro, prezentował się tajemniczo. (A może właśnie dlatego?)

 Balaton w pobliżu Starachowic

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Pod wysokim napięciem


Tak właśnie zaczęła się niedzielna wycieczka. Wędrując ze Starachowic  szlakiem żółtym, a potem czarnym i czerwonym rowerowym aż 6 razy przechodziliśmy pod linią wysokiego napięcia! To było nawet zabawne, bo wydawało się, że idziemy prosto przed siebie, a ta linia tańczy wokół nas – raz wyłaniała się z prawej, raz z lewej, czasem biegła równolegle do naszej trasy, ale zawsze była czujnie w pobliżu. Rozmiłowanych w swym fachu elektryków z przykrością informuję, że nie fotografowaliśmy naszej towarzyszki, więc trzeba się samemu pofatygować na spotkanie.
A co fotografowaliśmy? Najpierw pozostałości kopalni Majówka, do której znów dotarliśmy. Pokopalniana hałda prezentowała się zachęcająco, ale rdzawe błoto na niej skutecznie nam wyperswadowało zamiar wspinania się na szczyt. 

 pozostałość zabudowań dawnej kopalni rudy

czwartek, 9 stycznia 2014

Trzy kolory; żółty...



Kiedy staraliśmy się o skierowanie do sanatorium, na pytanie lekarza prowadzącego, gdzie chcielibyśmy pojechać?, odpowiedzieliśmy zgodnie: tylko w góry. Nasze oczekiwania się spełniły – „dostaliśmy” Krynicę; wcześniej bywaliśmy w tym Zdroju dwukrotnie na wczasach z FWP, ponad 25 lat temu.


wtorek, 7 stycznia 2014

W chowanego ze słońcem


Na poniedziałkowej trasie z Barbarki do Bodzentyna słonko robiło nam psikusy – raz było, raz nie. Ale zawsze gdzieś się czaiło.
Na początku trasy zdecydowanie słońce zaspało. Szliśmy polnymi drogami z widokiem na okoliczne lasy i pola. Niegdyś bywały tu strachy na wróble, teraz na polach bezludnie. Jedynie błoto, wierny druh, nie porzucało turystów.

to my na trasie z Barbarki 

środa, 1 stycznia 2014

Między dawnymi i młodszymi laty*

Takim pomostem między dawnymi i młodszymi laty jest dla mnie noworoczna wycieczka, którą organizujemy wspólnie z Elą. Trasy bywają różne, ale wszystkie mają wspólny element – odwiedziny na grobach naszych bliskich na cmentarzu w Mostkach. Wspominamy dziadków, teścia Eli, naszego wspólnego kolegę z tras – Henryka, zapalmy lampki tym, co odeszli, żeby z ich wsparciem ruszyć w kolejny rok.
Tak było i tym razem. Wyruszyliśmy (było nas czworo) z Parszowa. Tu oczywiście nie sposób minąć obojętnie kościoła, z którym ma się związanych wiele rodzinnych wspomnień. Zmienił kolor ścian, ale to ciągle ten sam drewniany kościółek, w którym brali ślub moi rodzice. Teraz znajdująca się obok niego kaplica pod wezwaniem Aniołów Stróżów (zbudowana w 19 wieku ze składek hutników i górników z Parszowa i Mostek) też zyskała nową kolorystykę.

ściany tego kościoła były kiedyś jasne; tu widok od strony parkingu