Do
ratowania z opresji.
Taka
sytuacja trafiła nam się w środę.
Przygotowałam trasę nowymi drogami, zrobiłam
mapkę (nawet w wersji na blog – może się jeszcze kiedy przyda), z dziesięć razy
sprawdziłam rozkład jazdy i pojechaliśmy do Starachowic. Tu czekamy na przesiadkę – bus
elegancki stoi w pewnym oddaleniu i ani drgnie. Pukamy, stukamy, bez reakcji. Dzwonię
do firmy – rekolekcje są, bus nie kursuje. Następny za godzinę.
Toż
zmarzniemy. A tu podjeżdża bus do Wąchocka. Szybka decyzja – wsiadamy.
Nie mam
mapy, ale tam przecież szlak jest. Poradzimy sobie.
Na
starcie chciałam ruszyć bez szlaku, nawet się udało, ale w połączeniu z brakiem
mapy skutkowało drobnymi perypetiami w lesie.
takiego obiektu z Wąchocka jeszcze na blogu nie było, ale pozazdrościłam Maciejowi pustułki, no to mam taki okaz (plastik jak nic)