Powstanie
zostało w krwawy sposób stłumione. Jego bohaterowie cierpieli prześladowania,
ukrywali się, znosili trudy katorgi. Niektórzy wrócili do domów i układali nowe
życie. Niektórzy układali to życie w nowym miejscu, czasem pod nowym nazwiskiem. Różnie
bywało.
Jedni,
jak Andrzej Kocia ze Świerczka, uratowali się ucieczką, kiedy ktoś doniósł.
Kocia musiał uciekać z domu rodzinnego. Ukrył się we młynie. I tam się żarliwie
modlił o ocalenie. Obiecał Najświętszej Panience, że za uratowanie kapliczkę na
swojej ziemi wystawi. Ocalał. Wrócił do żony i zapomniał o obietnicy. Aż tu
którejś nocy żonie się Matka Boska przyśniła. Kopała na ich polu. Kiedy ów sen
mężowi opowiedziała, wspomniał swoją obietnicę i kapliczkę wreszcie wystawił.
Chałupy Kociów już tam nie ma, a i pole zarasta lasem, ale kapliczka,
przed laty zrujnowana, teraz odnowiona stoi i ową historię przypomina.