wtorek, 30 września 2014

Ach, nie wrócisz ty już, rzeko, rzeko... Coraz dalej płyniesz, coraz dalej...*



Długo myślałam, co i jak napisać w tekście na Światowy Dzień Rzek, jakie zdjęcia pokazać, żeby się nie powtarzać, bo tyle już rzek było na blogu. I na ratunek przyszła przyjaciółka moja, Poezja, która skierowała mnie do Przeszłości.
Zasiadłam więc na kanapie ze starym metalowym pudełkiem wyciągniętym z dolnej szuflady komody. I mogłam tak sobie godzinami „patrzeć w płynącą wodę, śledzić nieustanny film czasu”**
Spotkałam grupę nieznanych mężczyzn a może młodych chłopców odpoczywających nad rzeką, która już dawno odpłynęła, a oni zostali na tej swojej wycieczce. (Mam podejrzenia, że pierwszy z lewej to mój tata, ale on siebie nie poznaje.)


sobota, 27 września 2014

Hej, morze moje, morze …

Z okazji Dnia Morza opowiem wam o „moim” morzu. Spędziłam w jego pobliżu ładnych parę lat i właściwie chyba za nim trochę tęsknię.
To ciepłe morze z piękną lazurową wodą, choć nazwa, którą jakoby nadali mu greccy żeglarze zaskoczeni przez burzę morską, zupełnie temu przeczy.


 woda, niebo i skały

czwartek, 25 września 2014

Wybraliśmy mniejsze zło


Środową wędrówkę rozpoczęliśmy w Bodzentynie we wczesnych godzinach porannych, aby potem ruszyć na wschód.

Bodzentyn młodnieje - stary mur obronny wygląda jak prosto spod kielni

wtorek, 23 września 2014

Przyjdzie jesień, azaż nie rozkosz..? *


Wkradnie się ta jesień cicho i nawet się człowiek nie obejrzy, a tu już poranki chłodne, mgły się snują, palce marzną, o szaliczku pora pomyśleć, a nie o krótkich spodenkach na wycieczkę. 

ciepło ubrani maszerujemy we mgle

poniedziałek, 22 września 2014

Schyłek lata w Gorcach

Ostatnie dni sierpnia grupka kolegów spędziła w Gorcach, Beskidzie Wyspowym i Pieninach. Pogoda nie zawsze sprzyjała, stąd nie dostałam wielu zdjęć, ale już dwie relacje z ich pobytu możecie przeczytać tu i tu.
Gorczańskie trasy, które grupa pokonała, to podejścia na Turbacz kilkoma szlakami, zajrzeli też do schroniska na Starych Wierchach i byli na Polanie Maciejowej (z tej ostatniej nie mam relacji fotograficznej). Może zdjęcia, które tu pokażę wywołają u czytających wspomnienia z dawnych lub zupełnie nieodległych w czasie wypraw, bo ja wróciłam we wspomnieniach na tamte trasy. Tak więc, kto był, to sobie przypomni, a kto nie był, może nabierze ochoty do wyjazdu.

Zdarzają się ładne, suche odcinki.

niedziela, 21 września 2014

Krasna – rzeka, której nie udało nam się dziś zobaczyć

Przynajmniej raz na dwa lata staramy się odwiedzić jedną z naszych ulubionych rzek, którą jest Krasna. Wybieraliśmy się tam w niedzielę, ale pogoda splatała nam figla i ulewny deszcz o poranku uniemożliwił wyruszenie na trasę. Co się odwlecze, to nie uciecze, jeszcze się wybierzemy nad Krasną. A z braku aktualnego materiału sięgnijmy do naszego archiwum i podzielmy się dotychczas zrobionymi zdjęciami.

Rzeka Krasna ma swoje źródliska na zboczach Świniej Góry. Kilka potoków łączy się pod wsią Szałas i stamtąd płynie do Czarnej jako rzeka Krasna.
W okresie przedwiośnia, przy obfitych opadach śniegu i deszczu tworzy ona rozlewiska trudne do przebrnięcia. Mieliśmy okazję przekonać się o tym na własnej skórze, kiedy mały strumyk zamieniony w rwąca rzekę zmuszał nas do zmiany trasy.

wiosenne rozlewisko Krasnej - tędy zamierzaliśmy przejść

piątek, 19 września 2014

Nie jestem małym chłopcem, ale …

Skarżysko to moje rodzinne miasto i miałam dwóch dziadków kolejarzy, więc trudno mi przejść obojętnie obok przystojnego parowozu. Lokomotywa na spaliny też bywa niebrzydka. Elektrowóz wydaje mi się za bardzo nowoczesny, trochę mu brak romantyzmu, ale w ostateczności mogę go obdarzyć sympatią. Mam w rodzinie młodego człowieka, który w dzieciństwie spędzał wiele czasu z dziadkiem na peronie naszego dworca podziwiając pociągi. To widocznie u nas rodzinna słabość.
I tu nagle dostaję od kolegi zdjęcia z wyprawy w Gorce i co widzę? Skansen Taboru Kolejowego w Chabówce! A w nim kilka „wypasionych” okazów. Może zechcecie rzucić okiem? Chętnie się podzielę zdjęciami.

czwartek, 18 września 2014

Pasmo Jeleniowskie raz!



I to raz na jakiś czas, bo dojazd długi i kłopotliwy – z przesiadkami. Ale warto tu zajrzeć, pooddychać leśnym, górskim powietrzem. Szlak na tym odcinku jest bardzo dobrze znakowany, a ścieżki suche.

pola na południe od Pasma Jeleniowskiego 

środa, 17 września 2014

Kieleckie instalacje



Dawniej, jak człowiek słyszał o instalacji, to myślał – „centralne ogrzewanie”, no może czasem „kanalizacja” albo "elektryczność". A teraz nie. Instalacja stała się ważnym elementem prezentacji a właściwie realizacji sztuki. I ta sztuka w instalacji pojmowana jest szerzej, łączą się tam elementy przeróżne, sztuką staje się i to, co znamy z codzienności, ba nawet to, co już z niej usunęliśmy. Nie wierzycie? To zajrzyjcie na Plac Artystów w Kielcach i obejrzyjcie instalację Roberta Kuśmirowskiego „Tężnia”. Zaskoczy was na pewno. No, chyba, że  przeczytacie o niej na blogu i będziecie przygotowani.
Na placu ustawił artysta konstrukcję z drewnianych bali i desek. Przypomina ona jako żywo słynną tężnię z Ciechocinka.  Można ją sobie obejść naokoło, wejść do środka,  odbyć „inhalację sztuką”. A ta sztuka zgromadzona wewnątrz tężni nie jest typowa, oj nie. To zbiór wykorzystanych dawno przedmiotów, które niszczeją, zmieniają się pod wpływem czasu i zjawisk atmosferycznych. Całość ma specyficzny zapaszek, więc nawdychałam się tej sztuki do woli.   

"Tężnia" w całej okazałości

poniedziałek, 15 września 2014

Natura ciągnie włóczęgę do kamieniołomu

Jeszcze jak ciągnie! Ostatnio co i rusz zaglądamy do jakiejś dziury w ziemi i zaczyna się nam to niebezpiecznie podobać. Kto nie wierzy, może zajrzeć do etykiety „kamieniołomy” i się przekona, że mam rację.
A teraz opowiem, jakiego odkrycia dokonaliśmy w niedzielę. Podjechaliśmy sobie długo wyczekiwanym busem do Skałki, a stamtąd pomaszerowali w stronę kamieniołomu Ostrówka w pobliżu Gałęzic. Droga omija kamieniołom, ale ta nieszczęsna natura ciągnęła nas w jego stronę. Podeszliśmy ostrożnie do brzegu i rzucili okiem (a raczej ośmioma parami ócz) w dół. O, spodobało nam się. Bo ten kamieniołom to urodziwa dziura w ziemi. A jaka wielka! I ma różne poziomy, kolorowe skały, nawet małe jeziorko. Na szczęście w niedzielę nikt tam nie pracował i pilnowani przez dbająca o bezpieczeństwo Irenę naoglądaliśmy się do woli. 

czwartek, 11 września 2014

poniedziałek, 8 września 2014

Krótka relacja z Jeziora Czorsztyńskiego



Dostałam od Andrzeja kilka zdjęć, którymi się teraz chętnie podzielę. 
Autor razem z grupką kolegów miał okazję odbycia wycieczki w okolice Jeziora Czorsztyńskiego, a pogoda zrobiła wtedy miłą niespodziankę rozpościerając malownicze mgły po okolicy. Zresztą, sami zobaczcie.

niedziela, 7 września 2014

Znacie? To poczytajcie!

Może ktoś skrupulatny przypomni sobie, że rok temu byliśmy na wycieczce w rodzinnych stronach Staszka. I znów nas tam zaniosło. Pewne elementy trasy się powtórzyły, ale wycieczka była jednak zupełnie inna. Zresztą, przeczytajcie oba teksty, to się przekonacie.
Tak, jak rok temu, prowadził Staszek, ale tym razem wybrał inną trasę.

od razu widać, kto tu dowodzi

środa, 3 września 2014

Kilka pikantnych szczegółów, a poza tym – nic nie widać



Taką to, proszę państwa, mieliśmy wycieczkę we środę. W dodatku ja się uparłam, że nie będziemy moczyć nóg w wysokiej mokrej trawie, a Andrzej od samego rana odmieniał przez przypadki Bęczków – a czy daleko do Bęczkowa, a gdzie ten Bęczków, a czy będziemy w Bęczkowie. I wykrakał…
Stach zarządził wyjazd do Krajna Zagórze, gdzie wysiedliśmy na tak zwanej pętli, czyli tam, gdzie bus zawraca, bo dalej drogi nie ma. Jest tylko ścieżka, a raczej dwie – jedna przez trawy prosto na Wymyśloną, druga na zachód – omija Wymyśloną, ale jest sucha. Wybraliśmy więc tę drugą, to znaczy ja poszłam w zaparte i panowie byli bezsilni. Poza tym, mgła była taka gęsta, że Wymyślonej nie było widać. 

w pajęczej sieci

wtorek, 2 września 2014

O tym, jak szukaliśmy nowej drogi ze Stachowic do Krynek

Pojechaliśmy sobie do Starachowic, gdzie można było wysiąść z autobusu na przystanku i na tym samym poczekać pół godzinki na przesiadkę. Oczywiście tak nie było, bo pół godziny wystarczyło nam na zrobienie dwukilometrowego spaceru po mieście i obejrzenie skałek przy ulicy Armii Krajowej. Pamiętam te brudne skałki schowane za straganami targowiska, które oglądaliśmy parę lat temu. A teraz – nowe skałki! Wyczyszczone, pięknie wyeksponowane na estetycznym skwerku, można podejść, sfotografować całą długą na około 400 metrów ścianę, jedyna niedogodność – rosa na trawniku i buty mi lekko przepuściły.