Na tej wycieczce zima lekko nam pogroziła palcem – najpierw
zaprezentowała swe wdzięki w pełnej krasie (gładka odśnieżona leśna droga,
świerki uginające się pod śnieżnymi czapami), a potem zaczęła się zmieniać w
kapryśną towarzyszkę marszu.
W pierwszej kolejności zaginęły nam widoki – ot, zwykła mgła i już
samochód na drodze wygląda jak zjawa. Później straciliśmy luksusowe przejście –
zamiast marszu jak po stole mieliśmy brodzenie po mokrym, głębokim śniegu.
Kiedy już z bolącymi plecami wykaraskaliśmy się na wiejską drogę, to nawet nie
zauważyliśmy, że Pani Zima dorzuciła dodatkową atrakcję w postaci opadów czegoś
w rodzaju drobnej mokrej śniegowej kaszki.
rzeka Czarna w Furmanowie