czwartek, 31 grudnia 2015

Jak leci ten czas, jak on leci*

Ani się obejrzeliśmy, a już kolejny rok minął. Jaki był, można sprawdzić na blogu, ale to chyba za wiele czytania. Podsumuję więc krótko.
Nasza grupa rozszalała się wycieczkowo do granic możliwości – odbyliśmy 84 wycieczki o łącznej długości 1503,7 kilometra, co daje średnio trasę długości 17, 9 kilometra. Zachowujemy więc nadal stałą długość tras, ale wędrujemy dużo częściej niż w ubiegłym roku. Stąd też co i raz wycieczki imienia inżyniera Mamonia, czyli powroty do dobrze znanych miejsc. 

podejście na Pasmo Klonowskie - miejsce dobrze znane, ale nowość - wycieczka ze zmianą prowadzących 

środa, 30 grudnia 2015

Pożytki płynące z mrozu

Przede wszystkim taki mróz szybko człowieka potrafi rozruszać. Nie wierzycie? To wysiądźcie z rozgrzanego busa na mróz, ani się obejrzycie, a już kilometr trasy za wami. Takiego człowiek dostaje przyspieszenia.
My w takim tempie przebiegliśmy przez Szałas. Ale były i przystanki w ważnych miejscach. Wieś ma bowiem wielowiekową historię, ale jej ślady znajdziemy jedynie na pomnikach. Mieszkańcy wsi brali udział w powstaniu styczniowym, w czasie II wojny światowej pomagali oddziałom majora Hubala. I za tę pomoc wieś poniosła straszliwą karę – 8 kwietnia 1940 roku hitlerowcy wygnali z domów kobiety z dziećmi, zaś mężczyzn zaprowadzili do szkoły, a potem rozstrzelali, wieś spalili doszczętnie. Na miejscu tej szkoły znajduje się obecnie pomnik upamiętniający te wydarzenia i żołnierzy z oddziału Hubala. 

pomnik w Szałasie - podstawa krzyża zawiera tabliczki z nazwiskami pomordowanych mieszkańców wsi (nie tylko ofiar z kwietnia 1940)

niedziela, 27 grudnia 2015

Przedwiośnie na przedzimiu i inne atrakcje najlepszej wycieczki w tym roku

Ten tytuł przyznali niedzielnej wycieczce uczestnicy zgodnym chórkiem, a kto nie był, niech żałuje, drugi raz się taka wycieczka nie powtórzy. Jak każdy sukces i ten ma wielu ojców. Niestety, niektórzy (i to najważniejsi) nie są znani z imienia. Mniej ważni to Andrzej i ja, bo wymyśliliśmy i przeprowadzili grupę trasą niby znaną, ale jakże atrakcyjną.
Wszystko zaczęło się w Łącznej, skąd pomaszerowaliśmy uroczymi polnymi ścieżkami w stronę Podłazia. Jakież tam widoki! No, marcowe – pola się zielenią, trawa też miejscami zielona. 

pola Podłazia w końcu grudnia

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Świętokrzysko-mazowiecka wędrówka

Wybraliśmy się w niedzielę za granicę województwa. Nie bardzo daleko, ale troszkę zapuściliśmy żurawia w mazowieckie lasy, które są również świętokrzyskimi lasami, bo las ten sam, a granica województwa, która przez niego przebiega nie robi na nim żadnego wrażenia. A tak naprawdę to byliśmy w dobrze znanych okolicach.
Wyruszyliśmy z Płaczkowa przez Mroczków w stronę lasu. Poranne słońce przyświecało z pewną nieśmiałością. Tu i ówdzie przewinęła się delikatna mgła. Nie zasłoniła nam na szczęście zmian, które niedawno zaszły w okolicy. 

poranna mgła

sobota, 19 grudnia 2015

Muszyna jesienią


Ciężko ma ta Muszyna – starsza od Krynicy, pięknie położona, bogata w zabytki i atrakcje przyrodnicze, a traktowana jak uboższa krewna. Spróbuję pokazać, że niesłusznie, ale i mnie nie będzie łatwo. Dlaczego? Bo właściwie nie byłam w Muszynie. Ot, raz tylko przejazdem. Muszę się opierać na zdjęciach Edka i materiałach z sieci.
Będę cytować fragmenty z portalu muszyna.pl (tu link). 

Ruiny czternastowiecznego zamku
„Znajdują się na cyplu Pasma Koziejówka, na stromym wzgórzu (popularnie nazwanym Basztą), nad zakolem rzeki Poprad, w widłach potoków Szczawnik i Muszynka. Zamek powstały ok. 1390 roku na niższym ze szczytów pasma (527m. n.p.m.) miał za zadanie bronić granicy i szlaków handlowych, oraz pełnić funkcje komory celnej. Wraz z rozwojem techniki wojskowej ranga zamku stopniowo malała. W okresie rozbiorów nastąpiła jego całkowita degradacja, do czego przyczynili się podobno włoscy kamieniarze (budowniczowie tunelu w Żegiestowie), wysadzając część murów w poszukiwaniu legendarnych skarbów. Do czasów współczesnych zachowały się tylko fragmenty murów od strony południowej, oraz sterczyna ściany graniastej wieży w pobliżu przekopu.”

 wzgórze Baszta z ruinami zamku

czwartek, 17 grudnia 2015

Angielska pogoda

Podobno w Anglii ciągle mgła i mgła. U nas też się trafia. No i wypadła w środę. Tak więc wędrowaliśmy w spowitym mgłą lesie, szlaku pilnowaliśmy bardzo uważnie, nie zgubiliśmy się więc wcale. A można było w kilku miejscach się zaplątać. Szliśmy żółtym szlakiem ze Starachowic na północny wschód do Lipia.

las we mgle, albo mgła w lesie (co kto woli)

wtorek, 15 grudnia 2015

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Najlepsza wycieczka na deszcz

Zamiast moknąć w lesie lub polu wybraliśmy się do muzeum. Planowaliśmy tę wizytę od dawna, bo muzeum długo dosyć było w remoncie, ale za to teraz – pierwsza klasa. Gdzie byliśmy? W Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu. Jeden tylko mankament miała nasza wyprawa – padało i zamoczyło mi obiektyw, czyli nie będzie pierwszego zdjęcia takiego, jakie powinno być. Siedzibę muzeum w całej odnowionej okazałości pokażę przy innej okazji.

wejście do muzeum (zdjęcie z innej wycieczki)

sobota, 12 grudnia 2015

Rok Przybory



Sto lat temu – 12 grudnia 1915 roku przyszedł na świat niezwykły człowiek, który tak opisał ten fakt: „Moje pojawienie się powitane zostało (…) tak, jakbym był od początku wyczekiwanym z utęsknieniem beniaminkiem, chociaż na imię dano mi Jeremi”*.

portret skopiowałam z okładki cytowanej książki


czwartek, 10 grudnia 2015

Teraz ja

Zaplanowałam wycieczkę, na jaką miałam ochotę. A koledzy uprzejmie przyjęli ten plan razem z późniejszymi modyfikacjami.
Głównym celem wyprawy było drugi raz w tym roku Orońsko. Tym razem można tam obejrzeć wystawę „Wojciech Fangor 3 wymiary. Retrospektywa”. Dotychczas w orońskim parku można było zobaczyć „Sygnaturę” artysty. 

praca Wojciecha Fangora "Sygnatura"

wtorek, 8 grudnia 2015

A król to miał fajne życie, czyli zaglądamy do wilanowskiego muzeum

Wjeżdżał najjaśniejszy pan przez paradną bramę na teren swej rezydencji i już czuł, że tu jest jego miejsce na Ziemi. Tu czekała na niego ukochana małżonka, obsypywana nie tylko w listach pomarańczami, tu bawiły się dzieci, tu mógł spacerować, czytać księgi uczone, pisać, rozmyślać o sprawach wagi państwowej, przyjmować poddanych i  zagranicznych gości. A wszystko to w wielkim stylu. 


poniedziałek, 7 grudnia 2015

Trasa znana, a jednak z nowościami


W niedzielę grupa wystartowała w Płaczkowie kierując się w stronę Zbrojowa, a potem Skarżyska. Tę trasę przemierzaliśmy kilka razy, ale za każdym razem o innej porze i w innych barwach. Tym razem pogoda dopisała, a i na trasie koledzy odkryli nowości. Na początek jednak spotkanie za starą dobrą znajomą – to Kuźniczka,  którą koledzy przekraczali przed Zbrojowem.

grupa na trasie

niedziela, 6 grudnia 2015

Garść informacji o drewnianych cerkwiach w pobliżu Krynicy-Zdroju

Zapewne wiecie, że tereny wokół Krynicy to ziemie zamieszkiwane do czasu niesławnej akcji wysiedleńczej „Wisła” przez Łemków. Po ich wysiedleniu starano się usunąć ślady ich życia na tym terenie. Na szczęście nie wszystko dało się zniszczyć.
Pozostały oryginalne drewniane cerkwie greckokatolickie Były one zazwyczaj położone nieco wyżej niż miejscowość, w której mieszkali wierni. Przy cerkwi znajdowały się niewielkie cmentarze, teren otaczał niewysoki murek lub drewniane ogrodzenie. Często sadzono tu drzewa i dlatego tak teraz trudno fotografować te cerkiewki.
Oglądając zdjęcia zauważycie, że cerkwie mają zróżnicowaną wysokość, nad całością zwykle góruje wieża, dachy mają konstrukcję namiotową, a kopuły wieńczą baniaste hełmy. Wnętrza cerkwi nie zachowały się w pierwotnym kształcie zapewne z powodu przekształcenia ich w kościoły rzymskokatolickie. Z tego też powodu mam trudności z nazywaniem poszczególnych obiektów, bo mają one podwójne nazwy – dawną i obecną.
Nie udało nam się dotrzeć do wszystkich drewnianych cerkwi w pobliżu Krynicy i Muszyny – cóż warunki sanatoryjne nie zawsze sprzyjają zwiedzaniu. Obejrzyjcie więc to, co udało nam się zwiedzić, choć nie zawsze wejść do środka.

Na początek cerkiew w Słotwinach. Tę cerkiew pod wezwaniem Opieki Najświętszej Marii Panny zbudowano w latach osiemdziesiątych XIX wieku, obecnie to kościół pod wezwaniem Serca Jezusowego. Ostatnio została odrestaurowana i lśni jasnymi ścianami. Na przycerkiewnym cmentarzyku zachowało się kilka starych krzyży.

cerkiew w Słotwinach w jesiennym słońcu

piątek, 4 grudnia 2015

Pozostają we wdzięcznej pamięci

Proponuję dziś spacer po Krynicy, podczas którego przyjrzymy się kilku pomnikom, opowiem o upamiętnionych na nich ludziach. Jedni powszechnie znani, inni mniej, ale warto wspomnieć i tych i tych.  
Krynica wiele zawdzięcza lekarzom, którzy propagowali walory tej miejscowości. Najważniejszym z nich był profesor Józef Dietl, który w roku 1856 przewodniczył komisji badającej możliwości uzdrowiska. Efektem prac tej komisji było uchronienie uzdrowiska przed likwidacją i jego późniejszy rozwój. Profesor zainicjował budowę łazienek mineralnych i borowinowych, krytej pijalni i wodociągów miejskich. Wdzięczne miasto jego imieniem nazwało uliczkę nad Kryniczanką – eleganckie Bulwary Dietla, a w niewielkim parku wystawiono pomnik profesora z wiele mówiącym napisem „Wskrzesicielowi Swemu Wdzięczna Krynica”.

pomnik doktora Dietla autorstwa Leona Zawielskiego

środa, 2 grudnia 2015

Cały ten jazz

Środową wycieczkę zaczęliśmy w Szałasie, gdzie nas nieco zauroczyły rozlewiska Krasnej i ich leśne okolice, co zabrało nam sporo czasu i okazało się, że planowana przez kierownika trasa może być za długa, żeby spokojnie zdążyć przed zmrokiem do Stąporkowa.   

Krasna wśród pól a raczej ugorów

wtorek, 1 grudnia 2015

A może na Górę Parkową?

Czemu nie? To przecież przyjemne miejsce spacerów, łatwo dostępne właściwie dla każdego kuracjusza. Każdy, kto choć raz był w Krynicy, był również na Parkowej. Ba, na jej szczycie nawet. 

Góra Parkowa w głębi kadru (dymiący obiekt to hotel Prezydent)

poniedziałek, 30 listopada 2015

Komedia omyłek

Ta wycieczka mogła się właściwie nie odbyć. Gdyby się odbyła, to powinna się nie udać, a przynajmniej zepsuć humor uczestnikom.
Ale nic z tych rzeczy.
A omyłek nie brakowało. Najpierw szefowi się busy niedzielne pomyliły z sobotnimi. Nic to, się pojechało innym. Dojechaliśmy do Gozdu.

nic nie widać, czyli poranek w okolicach Gozdu 

sobota, 28 listopada 2015

Szalone popołudnie, czyli wyścig z czasem

Jak myślicie, kto wygrał?
Odpowiedź na końcu relacji.
Zapowiadało się słoneczne popołudnie, trzeba je więc wykorzystać do maksimum, czyli do zmroku około 16. Wyruszyliśmy do Powroźnika, bo mapa zapowiadała przejście szlakiem do Krynicy w 2 godziny 20 minut. Powinniśmy zdążyć przed zmrokiem.
Wysiadamy w Powroźniku, a tam naokoło złocą się modrzewie, zielenią świerki. Nic, tylko wędrować. Zwiedzamy zabytkową cerkiew (więcej o niej w innej relacji) i wyruszamy na szlak punktualnie o czternastej

długie cienie na polach Powroźnika

piątek, 27 listopada 2015

Krynica – śladami Nikifora

Co można napisać o kimś, o kim niewiele wiadomo? Żył, tworzył, pozostawił po sobie…
Nawet nie wiedział, jak się naprawdę nazywa. Mówił o sobie Nikifor (a może Netyfor? Niewyraźnie przecież podobno mówił). W roku 1962 sąd uznał, że nazywa się Krynicki, a wiele lat po śmierci Nikifora – w roku 2003 ten sam sąd orzekł, że jego prawdziwym nazwiskiem było Epifaniusz Drowniak.
Tablica na ścianie krynickiej cerkwi głosi:
„21 maja 1895 r. w Krynicy Wsi urodził się
w tej cerkwi p. w. św. św. Piotra i Pawła został ochrzczony 22 maja
do 1947 r. należał do Bractwa Cerkiewnego
ta cerkiew była akademią sztuki dla „Nikifora” Epifaniusza Drowniaka
stąd w 1947 r. trzykrotnie wysiedlany w ramach akcji „Wisła”
powracał do ukochanej Krynicy,
w 1962 r. urzędowo nazwano go Nikifor Krynicki”

cerkiew w Krynicy Wsi (tablica pamiątkowa po lewej stronie od wejścia - jak widać zakaz wstępu i nie mogę jej zaprezentować, tekst spisałam ze zdjęcia z blogu jala - tu link)

środa, 25 listopada 2015

Inauguracja sezonu zimowego

W kalendarzu jeszcze jesień, ale na dworze prawdziwy mróz, na drzewach śnieg, na kałużach i stawach lód. Pora więc zainaugurować sezon zimowy.
Startujemy w Miedzierzy, gdzie kierowca busa radzi przystanek koło kościoła.No, ma chłopak rację. Bardzo ładny ten kościół. Stach przypomina, że stary, drewniany kościół z Miedzierzy przeniesiono do Radkowic, gdzie oglądaliśmy go w ubiegłym roku (tu link). Na początku dwudziestego wieku wybudowano nowy, murowany w stylu neorenesansowym. Niestety, zamknięty, ale i tak wart obejrzenia.

kościół p.w. Matki Bożej Częstochowskiej w Miedzierzy 

wtorek, 24 listopada 2015

Krynica-Zdrój – sakralnie


Podczas spacerów po Krynicy-Zdrój miałam możliwość obejrzenia kilku niebrzydkich obiektów sakralnych. Nie mogę napisać kościołów, bo to świątynie nie tylko katolickie. Wiem, że są i protestanckie, ale nie trafiłam do nich.  
Na początek chciałabym pokazać najstarszy kościół zdrojowy – to drewniany, kryty gontem kościółek Przemienienia Pańskiego, który zbudowano w roku 1863 na zboczu Góry Parkowej w pobliżu Deptaka. Przy kościółku znajduje się ciekawy drewniany krzyż upamiętniający zwycięstwo w bitwie pod Grunwaldem.


poniedziałek, 23 listopada 2015

Wycieczka pod psem

Ale to dobry pies. Bezimienny, a bardzo opiekuńczy. Wypatrzył nas na początku niedzielnej trasy w Wygodzie. Wybraliśmy tam ścieżkę bez perspektyw – no, by się nie doszło do szlaku. A piesek dyskretnie nam pokazał, w którą ścieżkę powinniśmy skręcić. 

nasz piesek przydrożny

sobota, 21 listopada 2015

Krynica-Zdrój – moje ulubione uzdrowisko

Pamiętam swój pierwszy pobyt w Krynicy. Nie mogłam zrozumieć tych wszystkich ludzi, którzy powolnym krokiem spacerowali popijając wodę z dziwnych naczynek. O smaku i zapachu tej wody nie wspomnę. 

uzdrowisko w roku 2002 (do tego roku miasto nazywało się tylko Krynica, ale już słyszało się o planach dodania drugiego członu nazwy)

piątek, 20 listopada 2015

Od dziesiątej nie będzie padać …

… zapowiedział na środę kierownik trasy. No to w strugach deszczu pomaszerowałam na przystanek, bo było dopiero przed ósmą. Jeszcze mogło padać.
Po dziewiątej w Pile już nie padało, wysiedliśmy więc i ruszyli na trasę. Maszerowaliśmy porządną leśną drogą w kierunku leśniczówki Kamienny Krzyż.  Nie padało.

dęby w Pile tym razem tylko z daleka

czwartek, 19 listopada 2015

Szlak – niech to szlag!

Niedzielna trasa prowadziła szlakami. Start w Mostkach szlakiem zielonym. Oczywiście panowie lubią zrywać się przed świtem, więc wyjechali busem o siódmej. Na początku szlak prowadzi porządnymi ścieżkami, więc bez większych problemów grupka dotarła do Wykusu. 

to nie nasi turyści, a tylko konkurencja

środa, 18 listopada 2015

Niedaleko od domu

12 listopada koledzy spotkali się na skraju miasta i pomaszerowali leśną ścieżką w kierunku Bernatki. Wędrówka nie była jakaś specjalnie długa, bo na trasie znalazł się później cmentarz partyzancki w lesie za Pogorzałem, samo Pogorzałe i Książęce, a już potem znów Skarżysko. W sumie można przyjąć, że trasa liczyła około 12,5 kilometra, a może i trochę dłużej – trudno stwierdzić ze stuprocentową pewnością, bo krokomierza nie było. Co tam krokomierz – grunt, że wędrówka mimo nie najlepszej pogody się udała.

modrzewiowe igły na ścieżce

wtorek, 17 listopada 2015

Żółty jesienny szlak

Gdzie byłam, jak mnie nie było? Tym razem w Krynicy-Zdrój. Szykuje się więc kilka wpisów.
Na początek zapraszam na żółty szlak wokół Krynicy. Znacie już go z ubiegłorocznej relacji Janusza (tu link). Tak więc to samo, ale inaczej, bo listopadowo. Tak samo jak Janusz wędrowaliśmy tym szlakiem w krótkich odcinkach (cóż – wymogi życia kuracjusza), niektóre fragmenty przeszliśmy dwukrotnie, inne tylko raz.  Warunki pogodowe były przeróżne – a to słońce, a to deszcz, a to mgła. Co kto lubi. My lubimy wszystko. Dla uniknięcia powtórzeń opiszę nasze wszystkie wyprawy jako dwa odcinki szlaku z początkiem w Kopciowej i zakończeniem w Krynicy.
Wyruszamy więc z Kopciowej i maszerujemy odcinkiem szlaku w kierunku na Huzary. Las świerkowy pachnie jak świeżo wniesiona do domu choinka. Można by powiedzieć, że widoków żadnych nie będzie, ale da się i do nich dotrzeć – widzimy, że miejscami ścieżka szlaku prowadzi blisko skraju lasu i możemy rozkoszować się widokami na Beskid Niski. Mamy szczęście – kąśliwy wiatr wieje z południowego zachodu i las nieźle chroni nas przed jego zimnem.

świerkowy las na żółtym szlaku

niedziela, 8 listopada 2015

Śmiało możemy lekceważyć prognozy o ciągłych opadach deszczu



Do takiego wniosku doszedł Janek po niedzielnej wycieczce, która odbyła się wbrew takiej właśnie prognozie pogody.
Trzej nieustraszeni optymiści wyruszyli ze Starachowic w kierunku Polany Langiewicza i Wykusu, a potem Mostek. Jak zaplanowali, tak poszli. A deszczu nie było. I dobrze. Zresztą, wcale za nim nie tęsknili.
Tyle wstępu, a teraz zapraszam do obejrzenia relacji fotograficznej.

początek wycieczki - trochę pod górę

Jesienny wieczór w Modrzewiowym Dworku

W sobotę – 7 listopada miałam okazję uczestniczyć w urodzinowym przyjęciu, które zorganizowano w Modrzewiowym Dworku w Mircu. Ten dworek był własnością państwa Prendowskich (o ich patriotycznej działalności możecie przeczytać w tym wpisie). Przebudowany w latach osiemdziesiątych XIX wieku przez kolejnego (rosyjskiego) właściciela zyskał obecny wygląd, który, po latach działania w dworku domu dziecka, przywrócili obecni właściciele.  

dworek w Mircu w latach osiemdziesiątych XX wieku

piątek, 6 listopada 2015

Jesień na szlaku i poza nim

Koledzy wyruszyli w środę wcześnie rano na trasę w Odrowążu. Nie spieszyło im się bardzo i znaleźli czas na mały spacerek po tej miejscowości. 

kapliczka w promieniach porannego słońca

sobota, 31 października 2015

Co tam, panie, w Kunowie?

Moim zdaniem sporo wartych obejrzenia miejsc, bo chociaż miasto nie jest jakoś specjalnie duże, to ma ciekawą i bogatą historię.
Źródła podają, że Kunów aż trzykrotnie otrzymywał prawa miejskie. Pierwszy raz w czternastym wieku. Nie zachowały się zabytki z najdawniejszych czasów, bo miasto spotykały liczne klęski.
W tej sytuacji nie ma co pisać o tym, czego brak. Zajmijmy się tym, co można w Kunowie zobaczyć.
Te ślady przeszłości zawdzięczamy pobliskim złożom piaskowca zwanego „kunowskim”. Podobno nawet słynny świętokrzyski Pielgrzym w Nowej Słupi wyrzeźbiony jest z kunowskiego piaskowca. Czytałam, że piaskowiec z Kunowa był wykorzystywany między innymi do remontu Łazienek Królewskich w czasach króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, a w XIX wieku używano go przy budowie Teatru Narodowego w Warszawie i wielu innych obiektów.
Skoro był materiał, to i rzemieślnicy byli w Kunowie potrzebni. Pod koniec XVI wieku do Kunowa zaczęli przybywać kamieniarze z Niemiec, Włoch i Moraw. Powstawały warsztaty kamieniarskie, ich sława rozchodziła się po okolicy. Również mieszkańcy Kunowa wykazywali talenty artystyczne i zajmowali się kamieniarstwem. Efekty ich pracy zdobią Kunów po dziś dzień.
Dosyć zanudzania – do rzeczy. 
Zaczniemy od górującego nad miastem późnorenesansowego kościoła pod wezwaniem św. Władysława, który wybudowano z kunowskiego piaskowca na miejscu dawnej drewnianej świątyni w XVII wieku. Ołtarze w kościele wykonane są przez kunowskich kamieniarzy. 


czwartek, 29 października 2015

Wąwozowo


Od pewnego czasu chodziła za nami wizja Naszego Wąwozu w jesiennych barwach (pisałam o nim w kwietniu – tu). Trzeba więc było się tam koniecznie wybrać.
Jak zwykle mijaliśmy po drodze tereny wokół zapory Wióry, a potem zagłębiliśmy się w las. 

w drodze do zalewu Wióry

poniedziałek, 26 października 2015

A czasem znów jest nam pogodnie, że jesień! Już jesień!*

Bo i jakże ma nie być pogodnie, skoro człowiek raz przynajmniej wyspany na wycieczkę wyrusza? To i iść się chce do tego lasu barwnego, co gdzieś tam w Barczy czeka. W dodatku słońce wysyła radosne promienie.
Ruszamy więc po raz kolejny na żółty szlak z Barczy w stronę Bukowej Góry (tak to wyglądało wiosną ubiegłego roku - klik). 

tuż przed wejściem do rezerwatu

piątek, 23 października 2015

czwartek, 22 października 2015

Na środę zapowiadano opady ciągłe

W tej sytuacji pomyślałam, że wycieczki znów nie będzie. A tu niespodzianka – sms z planowaną trasą. Czyli nie dajemy się zastraszyć meteorologom.
Jak się potem okazało, była to słuszna decyzja – przez cały dzień nie padało. Przeszliśmy całą zaplanowaną trasę bez śladu opadów. Żeby nie było aż tak bardzo różowo, muszę przyznać, że słońca też nie było. I tu trochę szkoda, bo las w słońcu wyglądałby dużo piękniej, ale i tak nie było źle.
Wycieczka zaczęła się w Kucębowie Górnym przy krzyżu. Potem maszerowaliśmy dosyć długo asfaltowymi drogami przez Gustawów i Krasną. I co ja w tej sytuacji mam powiedzieć? Twarde podłoże mieliśmy. Nie przepadam za takimi atrakcjami, ale szło się przyjemnie mimo asfaltu. 

przydrożny krzyż w Kucębowie Górnym 

wtorek, 20 października 2015

Jesień idzie przez Skarżysko

Październikowa pogoda nie sprzyjała wycieczkom. Stąd i blogowy zastój.
Mimo wszystko nie siedzimy w domu. Zawsze warto wyskoczyć na godzinkę z domowych pieleszy. Przy okazji zrobiło się trochę zdjęć. Może nie są jakieś szczególnie atrakcyjne, ale sprawdźcie sami, czy podoba wam się jesień w Skarżysku i najbliższej okolicy. 

Na początek zapraszam do parku.

 "jesienna dziewczyna, odmienna niż inne"*

Jeszcze o Europejskim Centrum Edukacji Geologicznej

Centrum zostało otwarte wczoraj. 

widok ogólny

poniedziałek, 12 października 2015

Stare, nowe i najnowsze, czyli wycieczka wokół Chęcin

Stare są w tych okolicach góry – wiadomo. Ale ostatecznie nie dla wszystkich. Niektórzy z nas byli na nich pierwszy raz w życiu, czyli były nowe dla nich. Tak więc wszystko jest względne.
Zaczęliśmy naszą wędrówkę od Podzamcza Chęcińskiego. Tu stary dwór starosty chęcińskiego, ale pięknie odnowiony. To jaki? Stary czy nowy?

 nad stawem w Podzamczu

czwartek, 8 października 2015

Podobnie, a jednak inaczej

Tak się zapowiadała środowa wycieczka, której trasa przebiegała w okolicach znanych sprzed tygodnia.
Widocznie jednak nie tylko do tej samej rzeki, ale i do tego samego lasu nie da się wejść dwa razy. Minął tydzień, a las jakby nie ten, choć podobny. 

na leśnej drodze 

poniedziałek, 5 października 2015

Wycieczka, która miała nie być nudna

Takie teraz, proszę państwa, są wymagania. Miała też nie być długa.
Tyle koncertu życzeń. Przygotowanie zajęło mi jedno popołudnie i jedno przedpołudnie, czyli dwa razy dłużej niż sama wycieczka. Ale w końcu coś wymyśliłam.
Długość wyszła według życzeń – 16,6 kilometra. Ale za to stopień trudności był czasem dosyć wysoki. Panowie poradzili sobie bez problemu, a ja „dałam ciała”, ale jednak doszłam do końcowego przystanku.   
Wystartowaliśmy w Szczukowicach. Według mojej mapy przy krzyżu zaczyna się droga w kierunku Podzamcza Piekoszowskiego. Czy prowadzi do celu, nie wiadomo, bo mapa akurat w tym miejscu ma dziurę. Ze zdjęć satelitarnych w Internecie wynikało, że może by i jaka droga była. No i satelita, jak Cyganka, prawdę Ci powie. Szliśmy średnio widoczną ścieżką wśród pól i ugorów do momentu, kiedy  kierownictwo zobaczyło na środku tej niby-drogi groźnego strażnika i odmówiło prowadzenia trasy. Odważni koledzy wpłynęli na kierownictwo łagodnymi perswazjami, a w końcu sami dali przykład, że nie taka krowa straszna, jak się wydaje, i wycieczka doszła do skutku.

widok na południe z naszej drogi 

czwartek, 1 października 2015

Czasem warto wybrać się gdzieś dalej

Nawet bardzo daleko – dotarliśmy ni mniej ni więcej tylko do granicy z województwem łódzkim. A potem nas jeszcze zaniosło do mazowieckiego.
Ale zanim to nastąpiło odbyliśmy intensywny marsz rozgrzewający z Końskich przed siebie, żeby nie czekać na bus. Przelecieliśmy tak ze cztery przystanki, a kiedy już wsiedliśmy do busa, to się okazało, że bilet z tego miejsca, do którego doszliśmy, kosztuje co do grosza tyle samo, co z Końskich!  

szok cywilizacyjny na trasie 

poniedziałek, 28 września 2015

piątek, 25 września 2015

Poszłabym za tobą do samego Piekła …

Tym razem padło na Piekło Gatniki. Dawno tam nie byliśmy (4 lata), bo znajduje się jakoś tak nie po drodze.
Wreszcie jednak kolega Ed zaproponował czwartkową wyprawę do Gatników. Wysiedliśmy przy świeżo wyremontowanej szosie i pomaszerowali do lasu. Las – marzenie. Jak to w tej okolicy – suchy, sosnowy. Powietrze jak kryształ, cały czas czuliśmy, jak nasze płuca i serca lepiej pracują. Zafundowaliśmy sobie krótki pobyt sanatoryjny. 

w lesie na szlaku niebieskim

środa, 23 września 2015

Jak niedziela, to czasem w Warszawie

Podobno z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. A jeśli to zdjęcie zrobi się w ładnym miejscu, to czemu nie…
Zdjęć rodzinnych nie będzie na blogu, ale miejsca, w których mogły powstać, chętnie zaprezentuję. 

Na początek miejsce, które już wrosło w warszawski pejzaż – Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego. Jasne, że w niedzielę nie udało nam się wejść do sal bibliotecznych, ale mieliśmy możliwość obejrzenia niesamowitej bryły, fasady i części komercyjnej.

część fasady BUW

wtorek, 22 września 2015

O tym, jak panowie wędrowali samodzielnie w niedzielę

Stach prowadził niedzielną wycieczkę trasą z Parszowa do Skarżyska. Uczestnikami byli sami mężczyźni – panie wojażowały w innych okolicach.
Panowie czuli się swobodnie we własnym towarzystwie, zmieniali plany trasy w zależności od nastroju, nikt im nie marudził (Tu zapewne z radością przyjęli moją nieobecność.), mam nadzieję, że nie przeklinali (Jak ich znam, to nie przeklinali – nigdy tego nie robią, choć to podobno takie męskie.).
Zaczęli swoją wędrówkę w okolicy kościoła, a potem poszli w kierunku lasu (tak przypuszczam).

Parszów - kościół pod wezwaniem Zesłania Ducha Św.

piątek, 18 września 2015

Marchewkowe pole i inne ciekawostki na trasie z Orońska do Wierzbicy


Po dokładnym zwiedzeniu wystaw w Orońsku ruszyliśmy na pieszą wędrówkę. Przewodniczka z Orońska zapowiadała 8 kilometrów po szosie. No horror taka wycieczka!
Na szczęście u szefa, jak w piosence, „wszystko się może zdarzyć”*. Wiadomo – asfalt też, ale w nie w aż tak dużych ilościach. Początek i koniec trasy po asfalcie, ale poza tym ładne polne drogi mieliśmy. 

droga ze Śniadkowa do Rudy Wielkiej 

czwartek, 17 września 2015

Orońsko w setną rocznicę śmierci Józefa Brandta

Ilekroć jadę w kierunku Radomia, zawsze wypatruję charakterystycznego parku przy szosie, a w nim „Trzech zapałek”. Są! Od lat na tej samej polance, z każdym rokiem bardziej ciemne. Już nawet do nich nie zaglądam, sama świadomość ich obecności na miejscu wystarczy.

Pamiętacie "Trzy zapałki kolejno... trzy zapałki kolejno zapalone nocą"*?

wtorek, 15 września 2015

Ars longa, vita brevis

Sztuka trwa długo, życie krótko – ta łacińska maksyma towarzyszyła mi podczas zwiedzania kolejnych wystaw w Kielcach.
Na początek wystawa ćmielowskiej porcelany w Muzeum Narodowym. Kuratorką wystawy jest dr Magdalena Śniegulska-Gomuła, która w kilku salach pokazała historię ćmielowskiej porcelany. I jak tu nie pomyśleć o sile i trwałości sztuki – wszak coś tak niezwykle kruchego jak porcelana przetrwało lata, ludzie, którzy ją tworzyli odeszli dawno, a śliczne kruche cacka stoją na półkach, cieszą oko. 

fajansowe koszyczki z roku 1850

poniedziałek, 14 września 2015

Sztafeta trzy razy pięć

Że nietypowa? Owszem. Ale taka dziś była na wycieczce. Z licznika otrzymaliśmy wynik 14,6 kilometra, czyli to pięć nie było równo odmierzane. Nie szkodzi.
Skąd ta sztafeta? Z przerzucania się wycieczką. Kolega Ed mnie zlecił wymyślenie trasy. Wymyśliłam – idźmy tam, gdzie jest ładnie, a ty prowadź. W tej sytuacji on ustalił trasę, a prowadzenie scedował na sztafetę.
Wystartowaliśmy na skraju Michniowa. Pierwszy mapę przechodnią i kompas przejął Janek.  I jak wyrwał! Ledwo kapliczkę sfotografowałam, a grupy nie widać. 

kapliczka w Michniowie

sobota, 12 września 2015

Był Zdrój …

Tak mniej więcej w połowie XIX wieku w miejscowości Jastrzębie Dolne prowadzono odwierty w poszukiwaniu węgla. A tu niespodzianka – odkryto źródło solanki jodowo-bromowej! Miejscowość kupił hrabia von Königsdorf, który położył tu podwaliny pod uzdrowisko i zmienił nazwę swojej własności na Bad Königsdorf-Jastrzemb. Nie będę was zanudzać historią uzdrowiska, wspomnę tylko, że pod koniec XIX wieku działały tu na przykład sanatoria dziecięce. Co ciekawe, podzielone według wyznania dzieci. 

pocztówka z przełomu wieków, a na niej obiekty sanatoryjne z tamtego okresu