Mnie na pewno. Może i Was też
wciągnie. Spróbuję opisać jeden wciągający wieczór w
Filharmonii im. Oskara Kolberga (oczywiście w Kielcach), to może jeszcze ktoś pójdzie
w moje ślady.
17 października koncert zaczął się, jak mi się początkowo wydawało,
fatalnie. Od wykładu „Rola muzyki w teatrze”. Nie będę przytaczać, co ja sobie
o tej propozycji pomyślałam, bo mi wstyd. Otóż wykładowca UJK Andrzej Kozieja
okazał się kompetentnym mówcą, który potrafi słuchaczy zainteresować, mówi zwięźle
i dowcipnie, a przy okazji przekazuje sporą porcję wiedzy. Więcej takich
wykładów!
Sam koncert – miód na uszy i duszę
słuchacza. Wystarczy dodać, że w pierwszej części wysłuchaliśmy I i II suitę
„Peer Gynt” Griega. Tutaj człowiek się radośnie budzi z „Porankiem”, przeżywa
głęboko „Śmierć Azy”, poddaje się narastającemu wirowi „W grocie króla Gór”, by
po „Tańcu arabskim” powrócić do rodzinnej wioski i wysłuchać pełnej miłości i tęsknoty
„Pieśni Solvegi”. Orkiestra daje z siebie wszystko, by oczarować słuchaczy, a
dyryguje sam Kazimierz Kord.
Nie byłabym sobą, gdybym opuściła okazję zdobycia autografu Mistrza.