poniedziałek, 26 marca 2018

Jedziemy do Łącznej, wysiadamy w …

… w Wąchocku, rzecz jasna.
Skąd taka dziwna decyzja? Jak to skąd? Bus w kierunku Łącznej nie przyjechał. Napatoczył się taki w kierunku Wąchocka, to się z niego skorzystało. Szczerze mówiąc, dużo wygodniejszy i bardziej nowoczesny niż ten, którym mieliśmy jechać pierwotnie. 

Tym razem nie chcemy powtarzać niedawnej trasy zastępczej. Wybieramy więc przejście drogą na południe od Wąchocka.
Na pierwszy ogień idzie spotkanie z Wąwozem Rocław. Jest okazja, bo krowy jeszcze go nie okupują. Dno wąwozu mocno podmokłe, ale ściany pokryte zrudziała trawą i resztkami śniegu nawet Edward uznaje za przyjemne dla oka. O tych, gdzie wypalano trawę szkoda wspominać. 

 wkraczamy do Wąwozu Rocław 

na razie ja prowadzę


w wąwozie (szkoda, że nie da się pokonać całej jego długości, bo im dalej, tym więcej chaszczy) 

lessowa ściana na szczycie wąwozu

Za wąwozem maszerujemy polną drogą. Latem była suchutka, a teraz różnie się ścieli. Dobrze by było mieć mapę dla sprawdzenia, czy dobrze idziemy. Niezawodny Janek wypożycza swoją i możemy sprawdzić – wszystko w porządku.

 na zakręcie


 pola na przedwiośniu

narada taktyczna

polna droga

A, że czasem trzeba pokonać wodne przeszkody, to tylko urozmaica trasę. 

jednak nie odleciałam 

w Ratajach
 
Docieramy do niebieskiego szlaku i postanawiamy skorzystać z niego, aby dojść do drogi w kierunku Wykusu. Z tym, że spontanicznie rezygnujemy z dotarcia na Wykus. Ostatecznie byliśmy tam niedawno.

 a na szlaku - wiadomo, wyżerka 

Zaświtało mi w głowie, że dawno nie zaglądaliśmy na Polanę Langiewicza. No to idziemy w tym kierunku. Chociaż nie od razu. Na początku zupełnie spontanicznie przechodzimy przyjemną leśną drogą, która niestety nie zbliża nas do polany, wracamy więc na szlak. 

cóż, że droga porządna ... 

Szczerze mówiąc niespecjalnie wygodny ten szlak – śniegu trochę tam leży, ale to drobiazg w porównaniu z licznymi powalonymi drzewami tarasującymi ścieżki.

 niewielki staw przy szlaku


 na szlaku

W końcu jednak docieramy na polanę wskazaną przez weteranów powstania w roku 1923 jako miejsce obozowania dyktatora powstania styczniowego – Mariana Langiewicza. Czy generał tu obozował, czy mieścił się tu jedynie obóz ćwiczebny jego wojsk, teraz już trudno sprawdzić. Ale polanę z taką historią warto odwiedzić. 

pomnik na Polanie Langiewicza

nasze obozowisko w historycznym miejscu
 
Po zejściu ze szlaku pieszego zmierzamy w kierunku naszej dobrej znajomej drogi nazywanej Zuzeanką. Idziemy sobie radośnie i spokojnie,  słońce przygrzewa. Pewnie złapaliśmy pierwszą wiosenna opaleniznę.


na Zuzelance 

Jaki obiekt stale spotykamy przy tej drodze? Pomnik przyrody nieożywionej – piaskowce dolnotriasowe, czyli naszą ulubioną Cygańską Kapę. Do pobliskiego Białego Kamienia nie zaglądamy, bo chcemy zdążyć na bus.

Cygańska Kapa
 
Droga doprowadza nas do zalewu na Żarnówce w Mostkach. Potem czeka nas spotkanie z kilkoma zabytkami. Jeden z nich to ustawicznie przeze mnie pokazywany dziewiętnastowieczny budynek administracyjny wielkiego pieca, w którym obecnie mieści się Wiejski Dom Kultury. Ten budynek był jednym z dziesięciu, w których działała pierwsza polska szkoła techniczna – Szkoła Akademiczno-Górnicza.

dworek w Mostkach

Nadarza się okazja dotarcia do ciekawego krzyża. Jest to krzyż wystawiony 1 czerwca 1863 roku, wykonany podobno w odlewni, która dostarczała również uzbrojenie dla powstańców (jak głosi wieść gminna – 2 działka). 
Trudno go dostrzec i sfotografować, bo jest umieszczony za płotem prywatnej posesji, otoczony gęsto rosnącymi tujami, które za jakiś czas zapewne zupełnie go zakryją. A szkoda, bo jest bardzo oryginalny, poczerniały. Udało mi się wyłowić zza tuj jedynie sam krucyfiks.  

powstańczy krzyż przy ulicy Cmentarnej w Mostkach (a jednak głowa Chrystusa na lewym ramieniu)
 
Z Mostek przechodzimy nad Żarnówką, która tworzy teraz malownicze rozlewiska.  


rozlewisko Żarnówki
 
I tak docieramy do Parszowa, gdzie decydujemy się na desperacki wyczyn. Przedzieramy się przez rów i zaglądamy do pozostałości ruin odlewni z roku 1748. Była ona częścią dużego zakładu hutniczego, który tu funkcjonował długie lata. 
Dostanie się tam nie jest  łatwym zadaniem i na pewno już się tam nie będziemy wybierać, bo strasznie to zarośnięte miejsce. No i samych ruin ubywa. 
W pobliżu jest jeszcze jeden wiekowy budynek, będący częścią owej huty, ale tak się zaplątaliśmy w krzakach, że wyszliśmy w oddalonym od niego miejscu i nie fotografowaliśmy go. Ten budynek pokażę przy innej okazji. 

to zdjęcie już było pokazywane na blogu, ale powtarzam je tutaj - ruiny w Parszowie jeszcze w niezłym stanie pozwalającym zobaczyć, jaki duży to był obiekt (lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku)


ostatki osiemnastowiecznych ścian obecnie

I takie nieoczekiwane spotkania z przyrodą i historią przyniosła nam nasza spontaniczna wycieczka, która liczyła 17,5 kilometra.
Na wypadek, gdyby znów jaki bus nas zawiódł, Wąchock ma jeszcze kilka możliwych do przejścia tras. I na pewno nas wyratuje z opresji.

na mapce wykropkowałam na czerwono odcinki trasy bez szlaków turystycznych, zaś dwie niebieskie kropki, to oznaczenie miejsca powstańczego krzyża i ruin przemysłowych

Zdjęcia – Zosia, Edek, Janek i ja

11 komentarzy:

  1. Krzyż niezwykle ciekawy! Nie raz przejeżdżałem tamtędy w drodze na Wykus, czy Suchedniów, ale nie zwracało się wtedy uwagi...
    Na SV można zobaczyć widok z lipca 2013 https://goo.gl/maps/q4HEWUt78g72
    Tylko ten szczegół w postaci odwróconej głowy... Hmmm... Jeśli to jest oryginalny krzyż z 1863, to niestety kłóci się z moją teorią, że tych konspiracyjnych form było więcej. Chyba, że już w 1863 ustalono, że odwrócona głowa Jezusa będzie tajnym znakiem powstańców. Raczej wątpliwe.
    Może faktycznie konspiracyjny znak tyczy się całej formy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie zagadka. Nie mam "dojścia" do żadnego prawdziwego historyka, który by się tym tematem zainteresował. Ale jak wspólnymi siłami zaczniemy drążyć temat, to może kiedyś coś się wyjaśni.
      Koło tego konkretnie krzyża ja byłam niezliczoną ilość razy. Mało tego, nasza grupa co roku urządza sentymentalną wyprawę na pobliski cmentarz i przechodzimy tędy. Przeszukałam wszystkie swoje zdjęcia z wycieczek w te okolice i nie znalazłam żadnego z tym krzyżem. nie zwracało się na niego uwagi, bo taki za cudzym płotem. Z tym, że teraz jest prawie niezauważalny.

      Usuń
    2. Można zaryzykować tezę iż krzyż pochodzi z 1863 a figura zostala dodana później. Być może calość jest późniejsza i tylko ku pamięci 63 roku fundowana, przez co taką datę przyjmujmy.

      Usuń
    3. Ps. Aniu a skąd tak dobrze znasz datę jego postawienia?

      Usuń
    4. Krzyż jest jedną całością, a datę znam z tablicy na nim pokazanej przez niezmordowanego pana Kowalczyka http://powstanie1863.zsi.kielce.pl/index.php?id=p28
      Teraz ciężko się do tej tablicy przebić przez krzewy, pan Kowalczyk był tam kilka lat temu i zapewne pozwolono mu wejść do ogrodu, kiedy robił zdjęcie.
      Figura stareńka - zauważ, że nawet aureola się obluzowała i opadła na głowę Chrystusa.

      Usuń
    5. Czyli trzenba by przyjąć to w co Parlando wątpi. Bo taka stylistyka nie pojawiamsię nigdzie więcej, poza tym terenem i tamtymi czasami.

      Usuń
    6. Przyjąć można, ale wątpić trzeba do czasu aż ktoś z historyków powie, że to prawda, albo zaprzeczy autorytatywnie.

      Usuń
  2. Bardzo piękna i udana wycieczka Aniu...Jak zwykle, kierownictwo opiekuńcze i niezawodne. Ślicznie dziękujemy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Elu. Kierownictwo tym razem było grupowe. :)

      Usuń
  3. Aleście się rozbrykali! Miło popatrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama się dziwię, ale to chyba wpływ wyjątkowo wiosennej aury w niedzielę.

      Usuń