czwartek, 5 grudnia 2013

Na trójkolorowym szlaku z Niekłania do Chlewisk

Skąd taka mnogość barw? Nic prostszego – pierwszy odcinek trasy maszerowaliśmy szlakiem niebieskim pieszym, a później rowerowym tego samego koloru, następnie dotarliśmy do szlaku zielonego, a nim do czerwonego. I już mamy trzy kolory. Proste, prawda?
Jak było? Przede wszystkim słonecznie. Dało to bardzo ładne oświetlenie skałek rezerwatu Piekło pod Niekłaniem. Panowie skakali między skałkami jak kozice, a ja – śmierć w oczach, drżące nogi i mimo wszystko aparat w dłoni. Tym sposobem zaliczyłam należne podejścia i, co ważniejsze i trudniejsze na mokrych i śliskich liściach, zejścia. A skałki uroczo się prezentowały w przymglonym słońcu, dawno ich nie widziałam i tym razem wydawały mi się jakby bardziej dziurawe niż dawniej.




niektóre ze skałek w Piekle Niekłańskim

Od skałek szliśmy drogą prowadzącą nad Kamienną a potem obok jej źródła. Po przekroczeniu szosy miedzy Antoniowem a Aleksandrowem dotarliśmy do rezerwatu Podlesie. Zielony szlak prowadzi wzdłuż jego granicy, ale można i tak podziwiać dorodne drzewa, omszałe skałki i delektować się prawdziwie podmokłym terenem. Mieliśmy dużo szczęścia, że dzień był lekko mroźny – tak coś około zera – i grunt był zamarznięty, co ułatwiło omijanie solidnych głębokich kałuż, które rozłożyły się na drodze. 

 
początkowy bieg Kamiennej
 

stare drzewa w rezerwacie Podlesie
 
skałki w rezerwacie Podlesie

to nie rzeka, to droga przed nami

Przy tych atrakcjach odcinek czerwonego szlaku do Chlewisk wypada skromniutko – ot, ścieżka w lesie, która przechodzi w ulicę. Ale za to przy tej ulicy znajduje się Muzeum Hutnictwa i Przemysłu Maszynowego czyli zabudowania dawnej huty z ciekawymi (a już dla mnie wręcz pasjonującymi) zbiorami aut, motocykli, maszyn wszelkiego rodzaju i pozostałościami oryginalnego wyposażenia huty. Tym razem jednak odmówiliśmy sobie przyjemności zwiedzania, żeby zdążyć na bus.

teren dawnej huty w Chlewiskach 

Z obowiązku kronikarskiego muszę dodać, że na początku wędrówki zahaczyliśmy też o Furmanów z jego pozostałością dziewiętnastowiecznego zakładu wielkopiecowego, pomnikowym dębem „Hubal” i pomnikiem żołnierzy AK z oddziału Antoniego Hedy „Szarego”.

dąb "Hubal" i pomnik, w tle wieża dichtociągowa w Furmanowie  
 
I jeszcze drobna perełka – przy szosie w Furmanowie napotkaliśmy bardzo ładny stuletni krzyż z oryginalną figurą Chrystusa. Nigdzie wcześniej nie spotkałam tak rzeźbionej postaci Ukrzyżowanego. 

krzyż w Furmanowie
 
No, to już teraz chyba opisałam wszystkie atrakcje trasy, a kto nie był, niech żałuje. Taki dzień już się nie powtórzy. 

Zdjęcia - Edek i ja

1 komentarz:

  1. Skałki mają swój urok. Warto do nich zaglądać. Pogodę mieliście super. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń