Tak właśnie maszerowaliśmy z Bodzentyna przez Szerzawy do Bodzentyna.
Zgodnie z logiką, odległość z Bodzentyna do Bodzentyna równa się 0, ale nasza
trasa wynosiła ok. 19 kilometrów i prowadziła początkowo niebieskim szlakiem do
Śniadki Parcele, a potem bez szlaku przez Szerzawy do Bodzentyna.
pola sieradowickie
Jak było? Pięknie było! Towarzyszył nam świętokrzyski wiatr, który wiał dosyć
mocno, ale był ciepły. O wrażenia muzyczne zadbały skowronki, które wygrywały w
konkurencji z warczeniem traktorów pracujących w polach. A zapachy! Te były też
wszechobecne, nazywamy je „folklorem” i, choć nie każdy je lubi, są nieodłączną
częścią wiosennych uroków.
okolice Brogowa
okolice Izwoli
Wszystko przebijały widoki na okoliczne pola – ileż tu możliwości
ułożenia pasków: poziomo, pionowo, ukośnie, w kombinacjach skosów i pofalowań.
To trzeba zobaczyć i nie sposób się nie zachwycić. Zdjęcia zdjęciami, ale
największe wrażenie robią w rzeczywistości, nawet lekko zasnute mgiełką, jaka
pojawiła się tego dnia.
szerzawskie pola
polna droga z Szerzaw do Śniadki
Niestety, są miejsca, w których pola ustępują naporowi
lasu. Tak jest na jednym z pagórków. Na jego stromym zboczu ostało się jedno
pólko, jego właściciele nadal je uprawiają przez pamięć o pracy ojca, ale już
następców nie będzie. Gorzka była rozmowa z nimi, ale jaka prawdziwa.
pola na wzgórzu zarastają lasem
Na trasie nie obyło się tez bez przygód. Tym razem mieliśmy problemy z
forsowaniem Psarki. Pierwsze przejście tej rzeczki odbyło się po małym niezbyt
stabilnym mostku, ale po zatoczeniu prawie pełnego koła dotarliśmy do Psarki w
innym miejscu i tu nie było kładki. Jeden z Łazików przelazł po pniu leżącym w poprzek
rzeki na drugi brzeg. Inni szukali lepszej drogi. Skończyło się to pokonaniem
rzeczki w bród przez dwoje (woda była tak zimna, że zapierało dech, a potem po
wysuszeniu stóp i założeniu skarpet miało się uczucie cudownego ciepła) i
znalezieniem innego pnia – kładki przez czwartego Łazika.
Psarka koło Śniadki
przeprawa przez Psarkę
Może kogoś zainteresuje, że natrafiliśmy też na bobrowe żeremie w
okolicach rzeczki Sieradowianki. Niestety jego twórcy i mieszkańcy nie wyrazili
ochoty na spotkanie z nami, więc wywiadu nie będzie.
bobrze rozlewisko na Sieradowiance
Parafrazując mojego ulubionego autora podsumuję tę wycieczkę „ścieżką
pośród pól tak byś szedł i szedł, i szedł…”, ale na końcu ścieżki pojawił się
Bodzentyn, który skusił nas lodami w kawiarence i busem do domu. Nie umieliśmy
oprzeć się tej pokusie.
Na trasę wyruszyliśmy o godz. 9 45, a do kawiarenki w Bodzentynie
wkroczyliśmy o 13 40.
Zdjęcia – Edek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz