Co robi turysta zmotoryzowany, gdy
zapragnie odwiedzić Muzeum Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku? Bierze mapę,
sprawdza trasę dojazdu i jedzie. Proste.
Co robi turysta pieszy, kiedy ma ten
sam zamiar? Bierze mapę, sprawdza jak dojechać busem do Oblęgorka, przegląda rozkłady
jazdy wszystkich dostępnych firm i stwierdza, że nie ma żadnego busa, który w
niedzielę rano jedzie z Kielc do wymarzonego celu. Rutyniarz rezygnuje, kreatywny
szuka busów do pobliskich miejscowości. I w końcu jest! Bus do Kuźniaków. A po
drodze Cierchy. Mówi wam to coś? Bo mnie do niedawna nic nie mówiło. Teraz
wiem, że to wieś na północ od Baraniej Góry, z której najbliżej do naszego celu
podróży.
przydrożny krzyż w Cierchach
Wysiadamy w Cierchach i maszerujemy
polną drogą w kierunku Baraniej Góry, trochę rosy nam nie przeszkadza i niedługo
natrafiamy na szlak czerwony, który doprowadza do czarnego. Ten zaś to jeden z
najbardziej atrakcyjnych widokowo szlaków naszego regionu. Prowadzi przez
rezerwat leśny Barania Góra. Rosną tu buki, które o tej porze roku powinny być
czerwono-złote. Niestety, jeszcze nie są. Ale i tak jest baśniowo, bo las tonie
w gęstej mgle, drogę zagradzają powalone pnie, a w wąwozach panuje mrok i cisza.
zdrewniały jaszczur
na czarnym szlaku
Po wyjściu z rezerwatu z mgły wyłania się park i pałacyk w Oblęgorku. Wchodzimy do środka, choć zwykle rezygnowaliśmy. Ale nie żałujemy czasu na zwiedzanie – na parterze pałacyku czas się zatrzymał, zaglądamy do gabinetu pisarza, jadalni, salonu, nawet do sypialni wściubiliśmy nos. Takie z nas ciekawskie bestie. Przewodniczka zachęca do wejścia na piętro. A tam nowa i nowoczesna ekspozycja, ciekawie pokazane książki, ilustracje do dzieł Sienkiewicza, dokumenty związane z Nagrodą Nobla i śmiercią pisarza. Jest też uroczy pokoik – biblioteka ze sprytnie ukrytymi schowkami na drobiazgi i tajemnym przejściem do pokoju z pamiątkami z podróży. Nie powiem, co otwiera ukryte drzwi, sami odwiedźcie muzeum i znajdźcie je.
pałacyk Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku
Po zwiedzaniu muzeum rutyniarz
maszeruje czerwonym szlakiem do Tumlina, żeby tam złapać transport do domu. A
my kreatywnie docieramy do szlaku idąc ulicami o wiele mówiących nazwach
Stroma, Krajobrazowa i podobnych, a potem szybko uciekamy z tego szlaku, aby
przejść przez Pępice. Niby wieś, jak wszystkie, a jednak tu właśnie znajdujemy
kolejny krzyż z odwróconą figurą Chrystusa, których już kilka znaleźliśmy. I
nawet umieszczenie krzyża w pobliżu licznych drutów elektrycznych nie psuje
naszej radości z odkrycia.
krzyż w Pępicach
krzyż w Pępicach
Za wsią wkraczamy na łąki i ku zdziwieniu
kilku spokojnych krów zmierzamy w stronę rzeki Ciemnicy (no przesądziłam lekko
z ta rzeką – to raczej spory strumyk). Zaraz się okazało, co tak te krowiny
zaskoczyło. Nikt tędy nie chodzi, bo brzeg podmokły, przeprawy brak, ale
kreatywni sobie poradzą i jakoś się przedostaną na druga stronę. A tam w
nagrodę przemiłe, choć nieco wyczerpujące podejście na górę Gomek. Czy jakiś
rutyniarz tam był? Założę się, że nie. A my tak! Janek nazwał te górkę
Brzozowa, bo cała jest porośnięta brzozowymi zagajnikami.
brzozy na szczycie góry Gomek już prawie bez liści
Po zejściu z górki wieś i rzeka
Bobrza. Tę przekraczamy po solidnej kładce (nuuuuuuuuda), a potem maszerujemy w
stronę giełdy przy torze Miedziana Góra. Nie robimy zakupów lecz wędrujemy
szlakiem konnym w stronę kamieniołomu Wykień. Wiem, wiem – byliśmy tam niedawno
nawet kilka razy, a co to szkodzi? Lubimy to miejsce, wiec zaglądamy z krótką
wizytą, tak po przyjacielsku.
bród na Bobrzy (kładka po lewej stronie za krzakami)
kamieniołom Wykień - już jesiennie
bród na Bobrzy (kładka po lewej stronie za krzakami)
kamieniołom Wykień - już jesiennie
A potem to już rutynowo do bólu –
czerwonym szlakiem (a jednak! – powie rutyniarz) na Grodową i do Tumlina na
stację. Dokonujemy obliczenia długości trasy. Wychodzi 19,8 km – rutyniarz by
zaokrąglił do dwudziestu, ale nie my. U nas dokładność droższa pieniędzy. W
nagrodę wsiadamy do eleganckiego pociągu „Impuls” i podróż powrotną odbywamy na
wygodnych skórzanych kanapach.
tradycyjnie fotografowana kapliczka na szczycie Góry Grodowej tym razem wygląda jak zza krzaka (a bywało tak, tak i tak)
Zdjęcia
– Edek, Janek i ja
Góra Grodowa to magiczne miejsce... ja się tam pewnie nie czuję.
OdpowiedzUsuńImpuls - no,proszę...
Na górze kapliczka odgania wszelkie niepokoje. Śmiało można przychodzić - my spotkaliśmy rodzinę z małymi dziećmi.
Usuń"Impuls" pachnie nowością, konduktor objaśnia działanie kanap, które się rozsuwają. Ja go tak dobrze zrozumiałam, że zamiast rozsunąć kanapę otworzyłam kosz na śmieci. Ale czegoś się jednak nauczyłam ;)
Kapliczka stoi w pogańskim kręgu... i nigdy nie wiadomo,czyj diabeł silniejszy ?
Usuń