czwartek, 11 grudnia 2014

Och, jak to zdrowo, tak na sportowo!


Na środę zapowiadano ładną pogodę, więc zaplanowałem trasę z Niekłania do Chlewisk, przez Furmanów, Lelitków, Skłoby, Wolę Zagrodną. Rano nie wyglądało ciekawie, bo nasz powiat spowiła gęsta mgła, ale nie odstręczyła nas od powziętego zamiaru. W Odrowążu mieliśmy okazję zobaczyć z okien busa, jak przez mgłę przebija się słońce, a w miejscu startu – Niekłaniu – świeciło pełnym blaskiem. 

początek trasy - wieża gichtociągowa w Furmanowie 

zimowa rzeka Czarna w Furmanowie  

przydrożny krzyż w Lelitkowie  

droga z Lelitkowa do szlaku czerwonego zimą 2013 roku
 
Droga do Skłobów wiedzie przez las, jest prosta, choć ostatnio, jak większość leśnych, mocno nadwerężona przez pojazdy transportujące drewno. Tydzień temu musieliśmy w Skłobach ominąć mokradła, co zmusiło nas do pokonania dodatkowych kilometrów. Tym razem przeszkodę ominęliśmy od zachodu. Opłaciło się, bo skróciliśmy trasę o prawie 2 kilometry. Członkowie grupy (dwuosobowej) gustują w szybkich marszach, więc trasę pokonywaliśmy w tempie ok. 6 km/godz. i zanosiło się na to, że na metę dotrzemy grubo przed czasem. O szlaku czerwonym ze Skłobów do Chlewisk niepochlebną opinię wydała Ania w niedawnym wpisie, my mogliśmy się przekonać dzisiaj. Na szczęście panujące od kilku tygodni przymrozki zmroziły breję i przeszliśmy trasę suchą nogą. Najgorzej było na odcinku od Woli Zagrodnej do szosy Chlewiska – Aleksandrów. 

urocza uliczka w Chlewiskach

piece prażaki na terenie zabytkowej huty w Chlewiskach

Zgodnie z przewidywaniami do Chlewisk przybyliśmy o godz. 12.45. Aby nie narazić się na przeziębienie po intensywnym marszu, najsłuszniejszym było kontynuować marsz, bo do odjazdu busa pozostało 45 minut.

późnogotycki kościół w Chlewiskach

jeden ze starych nagrobków na cmentarzu w Chlewiskach
 
W Stanisławowie opuściliśmy szlak czerwony i podążyliśmy do szosy Chlewiska – Szydłowiec, a dalej w kierunku Pawłowa. Tam dopadł nas bus Przysucha –Skarżysko. Reasumując, pokonaliśmy trasę 23,3 km w czasie 4,3 godz. 

oto oni - nasi sportowi wędrownicy i ich ulubione męskie wędrowanie (tym razem letnie)
 
Od czasu do czasu dobrze jest sprawdzić swoje kondycyjne możliwości. Tym razem mogliśmy sobie na to pozwolić, bo w grupie nie było fotografujących i wycieczka miała charakter sportowy. Może jednak Ania poszpera w naszym archiwum i okrasi wpis niepublikowanymi zdjęciami z przebytej przez nas trasy.   

Autor tekstu  – Edek
Zdjęcia - Edek i ja (zgodnie z sugestią autora wybrałam archiwalne)

2 komentarze:

  1. Gratuluję tępa 5,46 km/h... to już nie dla mnie. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko statystyka. Żeby osiągnąć taką średnią trzeba czasem iść ponad 6 na godzinę.
      Poza tym oni musieli zrobić z 10 minut przerwy na jedzenie. A potem nadrabiali straty. Znam ten ból. Każdy mój postój kończy się doganianiem grupy w tempie wyścigowym. Zresztą, sam wiesz.

      Usuń