poniedziałek, 5 października 2015

Wycieczka, która miała nie być nudna

Takie teraz, proszę państwa, są wymagania. Miała też nie być długa.
Tyle koncertu życzeń. Przygotowanie zajęło mi jedno popołudnie i jedno przedpołudnie, czyli dwa razy dłużej niż sama wycieczka. Ale w końcu coś wymyśliłam.
Długość wyszła według życzeń – 16,6 kilometra. Ale za to stopień trudności był czasem dosyć wysoki. Panowie poradzili sobie bez problemu, a ja „dałam ciała”, ale jednak doszłam do końcowego przystanku.   
Wystartowaliśmy w Szczukowicach. Według mojej mapy przy krzyżu zaczyna się droga w kierunku Podzamcza Piekoszowskiego. Czy prowadzi do celu, nie wiadomo, bo mapa akurat w tym miejscu ma dziurę. Ze zdjęć satelitarnych w Internecie wynikało, że może by i jaka droga była. No i satelita, jak Cyganka, prawdę Ci powie. Szliśmy średnio widoczną ścieżką wśród pól i ugorów do momentu, kiedy  kierownictwo zobaczyło na środku tej niby-drogi groźnego strażnika i odmówiło prowadzenia trasy. Odważni koledzy wpłynęli na kierownictwo łagodnymi perswazjami, a w końcu sami dali przykład, że nie taka krowa straszna, jak się wydaje, i wycieczka doszła do skutku.

widok na południe z naszej drogi 

zlot przed odlotem 

groźna strażniczka na środku drogi  
 
Po ominięciu pierwszej przeszkody dotarliśmy do innej, lepszej drogi, a potem do trzeciej i już ona doprowadziła nas do ruin pałacu Tarłów. Ten siedemnastowieczny pałac jest niezwykle podobny do kieleckiego Pałacu Biskupów Krakowskich, jego projektantem był, jak się mówi, Tomasz Poncino, który projektował również kielecki pałac.
Dwa razy opowiedziałam kolegom legendy związane z budową pałacu i jego pierwszym właścicielem – Janem Aleksandrem Tarło, więc nie będę ich tu przytaczać. Dość, że pałac spłonął w drugiej połowie XIX wieku i potem nie odzyskał już dawnej świetności, a teraz jest ruiną, która  prezentuje się niezwykle ekstrawagancko wśród zagonów ziemniaków i w aromacie świeżo rozłożonego obornika. 

ruiny pałacu Tarłów od północnego wschodu 

niegdysiejszy portal

zwornik


pałacowe wnętrza

jesień wkracza do pałacu

pola na północ od pałacu Tarłów
   
Z Podzamcza wędrujemy asfaltową drogą na południowy zachód i mamy za jakiś czas Piekoszów, a tu ciekawe obiekty sakralne. Ze zwiedzania nic nie wyjdzie, bo niedzielne nabożeństwo akurat trwa, więc pokażę zdjęcia kościoła zrobione przy okazji innej wycieczki kilka lat temu.

figura św. Jakuba Apostoła na piekoszowskim rondzie 

Sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia w Piekoszowie 

nawa główna sanktuarium

fragment drogi krzyżowej przy sanktuarium

Dalszy marsz prowadzi na południe (nadal asfalt, ale z nim mamy związane miłe wspomnienia z dawnych lat, więc jest sympatycznie). Za Łaziskami wchodzimy najpierw w pola, a potem zdobywamy wysokie na 317 metrów wzgórze Moczydło z nazwanym tak samo rezerwatem. 
Na tym terenie działało do początku XIX wieku górnictwo kruszcowe (wydobywano m. in. galenę i baryt), którego ślady to dawne szyby, doły. I to właśnie stanowi istotę rezerwatu. Biedna ta istota – zarośnięta, zasypana śmieciami. Podjęliśmy wspólne postanowienie, że raczej już tu nie będziemy zaglądać. 

widok na rezerwat Moczydło od zachodu (wiosną 2012)

w rezerwacie


szpary pokopalniane w rezerwacie 
 
Kolejnym rezerwatem jest Chelosiowa albo Cholesiowa Jama (spotkałam w różnych miejscach obie wersje). Tu gołym okiem widać efektowne ściany dawnych kamieniołomów. Ale uważać trzeba – ja nie uważałam i wpadłam w dosyć głęboki dół.  Miałam też spore problemy z wdrapaniem się na jedną stromą ścianę – trzeba mnie było wciągać. Wszystko skończyło się dobrze. 
Głównym bogactwem tego rezerwatu są jaskinie z ciekawymi formami naciekowymi. Niestety – nic  z tych bogactw nie widzieliśmy, bo nawet nie wiemy (i raczej na pewno niektórzy z nas nie chcą wiedzieć), gdzie znajdują się wejścia do tych jaskiń. Niech tam sobie speleolodzy mają używanie, nam wystarczyło obejrzenie ścian kamieniołomu i spacer. 

kolorowe ściany rezerwatu

zlepieniec skalny

zagubieni wśród traw i skał

Ostatni odcinek niedzielnej trasy miał przebiegać spokojnie szlakami – czarnym i niebieskim do Słowika. I tu mogło być nudno, ale nic z tego. Z jednej strony spadają nam na głowę rowerzyści pędzący bezgłośnie z góry (rajd jakiś - dużo ich było), z drugiej huk motocykli (wiadomo - Pasmo Zgórskie jest najlepszym miejscem na treningi). W tej sytuacji wystarczyła chwila nieuwagi i czarny szlak nam zginął, więc pomaszerowaliśmy na kompas. No i zrobiło się dosyć trudno na podejściu na Zieloną. Podejrzewam, że wybraliśmy tak zwaną drogę na skróty, co w górskich rejonach oznacza „bardziej stromo”. Przeżyliśmy te emocje, a potem szczęśliwie znaleźliśmy się na zaplanowanym szlaku niebieskim. Ten spokojnie i bezproblemowo doprowadził nas na Patrol i Trupień, a potem do Słowika. Trochę tylko żal nam było, że las jeszcze nie wybarwił się jesiennie, a w Słowiku zabrakło starego mostu im. kpt. Kazimierza Herwina Piątka. Może i nie był on specjalnie wygodny i raczej nie pasował do nowej, lepszej drogi, ale przywykło się do niego – no podobał mi się. 

 podejście na Pasmo Zgórskie 

zejście z Pasma Zgórskiego do Słowika 


wspomnienie o moście
 
W Słowiku rozsiedliśmy się na przystanku i spokojnie poczekali na bus. Więcej atrakcji na wycieczkę nie planowałam. Z mojego punktu widzenia wycieczka nie była nudna. Mam nadzieję, że i kolegom też się nie nudziło – ostatecznie musieli parę razy ratować mnie z opresji, więc mieli zajęcie.

Zdjęcia – Edek i ja 

6 komentarzy:

  1. "Tchnie nudą" - a poważnie, ciekawe obiekty po trasie a pałac rewelacja... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej właśnie do tego pałacu chciałam zajrzeć. Teraz myślę, że na przyszłość trzeba tam zajrzeć po południu, żeby fasada była ładnie oświetlona.

      Usuń
    2. ...czy dojedzie się do niego ?

      Usuń
    3. Oczywiście. Te kilometry asfaltu, które zrobiliśmy do Piekoszowa to szosa dla samochodów plus szlak rowerowy. Parkujesz auto przy tablicy informacyjnej, przechodzisz koło zagonu ziemniaków (albo po ziemniakach) i już pałac.

      Usuń
    4. Dzięki... widziałem na mapie,faktycznie prościzna, nie mylić z prostatą.

      Usuń
    5. I zawsze możesz zajrzeć przy okazji do jakiegoś ciekawego miejsca w pobliżu.

      Usuń