Tak
mówił o swoich pracach ich twórca. Opowiem wam o nim.
Nazywali
go "Bernasiem". Ale dumny był z imienia, które otrzymał na Chrzcie Świętym – Jan.
portret autorstwa p. B. Głowali z Piekoszowskiego GOK
Przyszedł
na świat 1 czerwca roku 1908 we wsi Jaworznia-Gniewce. Miał pięć sióstr i
brata. Podobno był słabowitym dzieckiem. Do szkoły mógł chodzić tylko dwa lata,
bo potem ważniejsze było wypasanie bydła. Strugać figurki z patyków – strata
czasu.
Życie
miał nielekkie – praca, praca i jeszcze raz praca. Gospodarował na roli, miał
przez jakiś czas szklarnię, łamał kamień na swoim polu. I ciągle się borykał z
biedą. Nawet domek, który wspólnie z żoną wybudowali ubożuchny podobno był,
nieduży. Nie ostał się do dziś.
Jan Bernasiewicz w swoim sadzie - ogrodzie rzeźb
Z
przepracowania rozchorował się i w roku 1975 zdecydował oddać tę swoją ubogą
ziemię w zamian za rentę rolniczą. Od tej pory mógł poświęcić się swoim
ukochanym zajęciom.
zdjęcie z książki "Ściegny"
Jan
rzeźbił. Początkowo były to małe figurki – nie obnosił się z nimi, owijał w
szmaty, upychał po kątach. Później zajął się tworzeniem większych rzeźb. Tak
mówił: „Robię rzeźby większe i mniejsze. To jest do momentu. Zimą robię
mniejsze. A tak wolę większe. Bo jak się robi większą, to już coś widać. Widać,
że coś jest.”**
Trzynaście
niewielkich (do 40 cm) rzeźb znajduje się w zbiorach Gminnego Ośrodka Kultury w
Piekoszowie. Tam ich pilnują, żeby nie
zniszczały, pokazują zainteresowanym. Wystrugał je pan Jan w drewnie
lipowym, topolowym i sosnowym.
figurki ze zbiorów Piekoszowskiego GOK
Miał
szacunek dla drewna, bo „drewno jest materiał ślachetny, dziwny, nie jest już
ziemią, a nie jest jeszcze ciałem. Drzewo jest wrażliwe i czyste.” **
niewielkie figurki mieszczą się na stole
Niektóre
rzeźby wyglądają na niedokończone, są ciosane bez wygładzania. To celowy efekt;
tak o nim mówił Bernasiewicz: „Jo nigdy po wierzchu też nie gładzę, a jeszcze
kiedy robię, to specjalnie zadziory nawet, od siekiery, bo po co gładzić. Po
co? Żeby wyglądało jak rękaw gładkie, jak u mojej marynarki?”**
ta figurka jakby niedokończona
a o malowanych tak mówił: "Maluję, jak mam farbę. Najdzie mnie i maluję. Może bym i wszystkie malował, ale nie mam czasu. Farby nie ma i nie mam czasu."**
Z
czasem rzeźby powstawały już nie bezimienne. Jan Bernasiewicz rzeźbił postaci
ważne, historyczne. W swoich zapiskach zanotował: „Dlaczego i po co rzeźbię?
Ażeby kraj, Polske – Ojczyzne naszą Umeblować, umaić, ubogacić Rzeźbami,
uduchowić, wsławić Polske z narodem (…) aby upamiętnić polską historie i
Kulture Obyczajów. Robie takich co się przysłużyli dla Polski. Robie dla narodu
muzeum polskości.” ***
Tych
rzeźb powstało kilkaset. Eksponował je w swoistym muzeum – własnym sadzie,
wśród starych drzew. Nie sprzedawał prawie nic, tworzył zbiór pamiątek, które
chciał pozostawić potomnym, powiadał „u mnie zaś każdego dnia i każdej godzinie
można się uczyć historii Polski. Bo ja tę historię mebluję.”*
„Meblował”
ją rzeźbami przedstawiającymi królów, wodzów, żołnierzy, pisarzy, papieża –
Polaka, ale byli tam również sąsiedzi i baśniowi zbójcy. Najcenniejsze
eksponaty chronił prostymi zadaszeniami: „te czapki, blachy, szmaty – od deszczu, nie dla sztuki”.**
pomnik Jana Pawła II w otoczeniu rzeźb o charakterze religijnym
Były
też rzeźby z betonu i kamienia – te jednak mniej liczne. „Jak się robi z betonu?
(…) Zbroję, odlewam i rzeźbię. Z kamienia nie jest łatwo. Na miejscu nie ma, a
przywieźć – koszta”**. Zobaczmy i takie rzeźby.
„Pamiętnik
Poległych Żołnierzy Polskich w walce 1939 – 1944”.
kamienne popiersie
W
Bernasiewiczowym muzeum znajdował się i pomnik, który sobie wystawił. Podobno
umieścił go w pobliżu bramy. Ba, chciał być w tym muzeum – ogrodzie rzeźb
pochowanym.
pomnik Jana Bernasiewicza
Pod
koniec życia dał się jednak przekonać do zmiany tego planu. Większość rzeźb
przekazał do Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni, gdzie są eksponowane w zagrodzie
z Bukowskiej Woli. Część rzeźb można oglądać we wnętrzu chaty, część
umieszczono pod wiatą zagrody.
brama do zagrody
rzeźby eksponowane pod wiatą
Herody
autoportret
A
w chacie spotkamy się również z kolejnymi pasjami pana Jana. Zanim je zdradzę, powiem,
że jego ojciec był owczarzem. To w owych czasach było nie tylko dochodowe
zajęcie, ale wiązało się i z dostępem do wiedzy tajemnej. Pan Jan tak opowiadał
o owczarzach: „Byli mądrzy, dużo wiedzieli tajemnic. (…) Nie wszyscy – ale
niektórzy mieli – bo w to trzeba wierzyć – do czynienia z duchami”**.
Podobno
ojciec chciał przyuczyć Jana do zawodu owczarza, przekazać mu tajemnice
związane z zielarstwem i czym tam jeszcze tajemnym, ale sprzeciwiła się temu
stanowczo matka, bo to grzech uczyć
własne dziecko zabobonu.
Sam
więc obserwował, uczył się, zbierał informacje, jak leczyć. Spisywał też historie
wojenne, partyzanckie, legendy, przysłowia, opisywał własne życie. Wszystko to notował
w zeszytach, swoistych kronikach. Uzbierało się tego kilkanaście tomów, które
są pieczołowicie przechowywane w Muzeum Wsi Kieleckiej. Nie do wszystkich może
zajrzeć przeciętny turysta – są udostępniane jedynie badaczom. Ale w chacie
wspomnianej zagrody możemy obejrzeć niektóre zapiski pana Jana. Dzięki
uprzejmości doktora Krzysztofa Karbownika mogę zaprezentować zdjęcia
tych zapisków wykonane przez pana Mariusza Łężniaka.
o wróżbach karcianych
a tu już astrologia
Jeszcze
bardziej niesamowite wydają się kolejne notatki związane z wywoływaniem duchów. Pan
Jan czasem rozmawiał z duchami, ale tylko z dobrymi, bo „złym to się sprzedasz,
potem parę lat pożyjesz… Zresztą, nieraz dokuczą i – gorzej – trzeba słuchać
takiego ducha.”**
o duchach
i o pogodzie
Z czasem rosła sława Jana Bernasiewicza. Odwiedzali go ludzie ciekawi oryginała, miłośnicy sztuki ludowej i historii, uczniowie i uczeni. Pisano o nim w prasie, nagradzano go. Jako wybitny artysta został przyjęty do Stowarzyszenia Twórców Ludowych.
I
tak oto w pracy rzeźbiarza, kronikarza historii i codzienności, kustosza muzeum
– ogrodu rzeźb oprowadzającego po nim licznych gości mijały dni Jana
Bernasiewicza. Aż minęły.
Zmarł
24 listopada 1984 roku. Został pochowany nie w ogrodzie, a w grobie rodzinnym
na cmentarzu w Piekoszowie. Skromną mogiłą opiekują się pracownicy Gminnego Ośrodka
Kultury w Piekoszowie.
grób rodzinny Bernasiewiczów (po lewej rodzice, Jan z żoną po środku)
w tym miejscu wypada powiedzieć, że żona pana Jana, Marianna, była poetką ludową, w wierszach czasem opisywała pracę męża
Rzeźby
i zapiski znajdują się pod opieką
pracowników Muzeum Wsi Kieleckiej.
A
ogród? Ten pozostał. Ten sam, ale nie taki sam. Nowy właściciel ogrodził
niedawno jego teren. W sadzie rosną jeszcze niektóre z drzew posadzonych przed
laty przez pana Jana.
w dawnym sadzie Jana Bernasiewicza
W
centrum właściciel ustawił grupę rzeźb, które wygrzebał podczas prac w ogrodzie.
Nie bardzo wie, co one przedstawiają, może ta wysoka postać to Madonna?
Dostawił do nich własnoręcznie wykonaną ławę. Można na niej przysiąść i podumać
o historii tego miejsca.
pomnik Jana Bernasiewicza w ogrodzie
bezimienne rzeźby
W
Piekoszowie odbywają się plenery rzeźbiarskie. Ich uczestnicy nie zapomnieli o
Bernasiewiczu. Wśród prac eksponowanych przy GOK znajdziemy znaną postać.
Jan Bernasiewicz - rzeźby przed GOK w Piekoszowie
I
tak trwa pamięć o dziele Jana Bernasiewicza – człowieka nietuzinkowego,
dążącego z pasją do wypełnienia misji życiowej, którą sam sobie wybrał i, jak
się okazuje, przekazał tym, którzy teraz są strażnikami Jego pamiątek.
Tym
właśnie strażnikom:
-
panu doktorowi Krzysztofowi Karbownikowi, kierownikowi Działu badań
Etnograficznych Muzeum Wsi Kieleckiej, Park Etnograficzny w Tokarni,
-
panu Mariuszowi Łężniakowi z Parku
Etnograficznego w Tokarni,
- panu Krzysztofowi Szymkiewiczowi z Gminnego
Ośrodka Kultury w Piekoszowie i dwóm paniom, które nas oprowadzały po miejscach
związanych z Janem Bernasiewiczem
-
właścicielowi sadu, gdzie Jan Bernasiewicz miał swój ogród rzeźb
serdecznie
dziękuję za pomoc w gromadzeniu materiałów do tego wpisu.
Pisząc
ten tekst korzystałam z informacji zawartych w dwóch źródłach: książce
Zbigniewa Nosala „Ściegny” (rozdział „Ogród Jana Bernasiewicza”) i artykule
Barbary Erber „Jan Bernasiewicz – twórca ogrodu rzeźb” opublikowanym w
Roczniku Muzeum Narodowego w Kielcach w roku 1989 (można go znaleźć w wersji
PDF w Internecie, dodatkową wartością tego artykułu są zdjęcia ogrodu rzeźb
Jana Bernasiewicza wykonane za jego życia.)
Zdjęcia: Mariusz Łężniak, Edek, Janek i ja
*cytat
pochodzi z reportażu radiowego, którego zapis pojawił się w miesięczniku
„Przemiany” w kwietniu 1981r, autorem reportażu był Andrzej Maćkowski
**wypowiedzi
Jana Bernasiewicza cytowane w książce Z. Nosala „Ściegny”
***
zapiski Jana Bernasiewicza cytowane w pracy B. Erber „Jan Bernasiewicz – twórca
ogrodu rzeźb”
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis, przeczytałam z uwagą. Pewnie trzeba się dobrze rozejrzeć i zobaczyć wokół nas ludzi, jak Bernaś, tworzących z pasji, dla pamięci i ku chwale.
Dziękuję!
UsuńNawet się nie spodziewamy, ilu podobnych do Bernasiewicza ludzi można spotkać. Pewnie różnią się talentem czy zakresem zainteresowań, ale warto do nich zajrzeć i pokazać, czym się zajmują.
Szacun dla takiego zapaleńca. Janki tak mają. Przypomina mi się postać Jana Stacha ze Znamirowic, tego co sam most zbudował.
OdpowiedzUsuńTrafne porównanie. Obaj pozostawili coś swojego dla innych. Pamiętam Twój opis tamtego mostu.
UsuńPamiętam w 1977r byłem w jego domu wróżył mi z kart.
OdpowiedzUsuńO, bardzo ciekawe. To na pewno był niesztampowy człowiek.
UsuńDziękuję za podzielenie się tym wspomnieniem. Ja nie miałam okazji spotkać pana Bernasiewicza osobiście.